[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Księżyc. A jednak być może te same ludzkie działania, które nas tak uwięziły, miały nas znowu
wypuścić. Siły, które uczyniły Ziemię zbyt małą, mogły nas uwolnić z zamknięcia. Wedle
zasady homeopatycznej. Przez doprowadzenie do końca biegu rewolucji purytańskiej, która
narzuciła swe panowanie światu materialnemu, oddała całą siłę procesom materialnym,
przekształcając i wyczerpując w ten sposób uczucia religijne. Albo, według druzgoczącego pod
sumowania Maxa Webera, które Sammler znał na pamięć: Specjaliści bez ducha, sensualiści
bez serca, ta nicość sobie wyobraża, że wzniosła się na poziom cywilizacji nigdy przedtem nie
osiągnięty . Może więc nie było innego wyboru, jak tylko brnąć dalej w tym samym kierunku,
czekając, aż pozostawiona z tyłu, zlekceważona siła wystrzeli znowu do przodu i odzyska
dominację. Być może poprzez coraz pełniejsze porozumienie najlepszych umysłów,
przypominające trochę jawną konspirację H. G. Wellsa. Może staruszek (zastanawiał się
Sammler, sam będący teraz staruszkiem) miał mimo wszystko rację.
Odłożył jednak szmaragdowy zeszyt w tekturowej okładce, połyskujące złociście zdania
V. Govindy Lala zapisane sztywną, po edwardiańsku pedantyczną hinduską angielszczyzną, by
powrócić w istocie pod wewnętrznym przymusem do kieszonkowca i rzeczy, którą ten mu
pokazał. Co to miało oznaczać? Wywołało to wstrząs. Wstrząsy pobudzały świadomość.
Wprawdzie tylko do pewnego stopnia. Ale co miało na celu obnażanie genitaliów? Qu est-ce
que cela prouve? Czy to nie jakiś francuski matematyk zadał to pytanie po obejrzeniu tragedii
Racine a? O ile pan Sammler dobrze pamiętał. Nie żeby lubił uprawiać starą europejską grę
kulturalną. Tego miał już dosyć. A jednak, nie proszone, przychodziły mu w ten sposób do
głowy takie zdania. Tak czy owak, miał przed oczami członka tego mężczyzny, wielki kawał
seksualnego ciała, na wpół nabrzmiały w swej dumie i pokazywany dla swej własnej ważności,
znaczący i osobny obiekt, przeznaczony do tego, by komunikować autorytet. Co, zważywszy
dzisiejszą ideologię seksualną, z powodzeniem mógł robić. Był symbolem super
prawomocności lub wszechwładzy. Był tajemnicą. Nie było nań odpowiedzi. Stanowił pełne
wyjaśnienie. Całe po co i dlaczego. Jasne? Och, przytłaczający, ostateczny i nieodparty dowód.
Uważamy te rzeczy, stary, za same przez się zrozumiałe. A jednak mrówkojad również posiada
takie wrażliwe podługowatości, nie skomplikowane deklaracjami władzy, choćby nad
mrówkami. Lecz uczyń z natury swego Boga, wynieś pod niebo biologizm, a możesz być
pewien odpychających wyników. Niewykluczone, że możesz być pewien odpychających
wyników w każdych okolicznościach.
Sammler wiedział bardzo wiele o takim nadmiernie podkreślanym biologizmie, chociaż
wcale tego nie chciał. Ze szczególnych względów był ostatnio bardzo poszukiwany, często go
odwiedzano, często zasięgano jego rady i zwierzano mu się. Być może działo się to za sprawą
plam na Słońcu albo pór roku, jakiegoś zjawiska barometrycznego lub nawet astrologicznego.
Lecz wciąż ktoś przychodził i pukał do drzwi. Właśnie gdy myślał o mrówkojadach, o tym, że
Murzyn już dawno go zauważył i zaczął śledzić, rozległo się pukanie do tylnych drzwi.
Kto tam? Sądząc po głosie, Sammler mógł się wydawać bardziej rozdrażniony, niż był w
istocie. Czuł jedynie, że inni mają więcej sił do życia niż on. Wywoływało to skrytą trwogę.
Lecz wchodziło tu w grę pewne złudzenie, gdyż zważywszy potęgę przeciwnika, nikt nie
posiadał dość sił.
Wchodził Walter Bruch, członek rodziny. Walter, kuzyn Margotte, był również
spokrewniony z Grunerami.
Kuzynka Angela zabrała kiedyś Sammlera na wystawę Rouaulta. Zlicznie ubrana,
woniejąca, subtelnie umalowana, prowadziła Sammlera z sali do sali, aż w końcu wydało mu
się, że jest ona toczącą się obręczą o cudownych złocistych i mieniących się barwach, a on,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]