[ Pobierz całość w formacie PDF ]
coś nas wystraszy i wycofamy się do pozycji przerażonego dziecka, będziemy przekonani, że
zawsze "jesteśmy" tacy słabi, całkowicie zapominając o chwilach, podczas których uruchamiają się
dominujące wdruki analne, semantyczne czy seksualne.
(Powyższa analiza zawdzięcza bardzo wiele dziełu dr. Timothy ego Leary'ego Info-Psychology.
Rozważaniom na ten temat poświęciłem dużo miejsca w moim Powstającym Prometeuszu.)
Jeśli jednak założymy, że dysponujemy rozmaitymi potencjalnymi jazniami, a nie jedną,
monolityczną "istotową jaznią" filozofii arystote-lesowskiej, i każda z tych jazni zachowuje się jak
obserwator stwarzający swój własny tunel rzeczywistości, który wydaje się jej być całym światem
(oczywiście, jeśli nie zna psychologii transakcyjnej i psychologii kwantowej), to możemy wysnuć z
tego następujący wniosek: Gdy jakiś czynnik wewnętrzny lub zewnętrzny spowoduje przeskok
kwantowy z jednej "jazni" do innej, zaczynamy odnosić wrażenie, że cały świat wokół nas również
się zmienia. Tłumaczy to, czemu Mary jednego dnia bywa przekonana, że "cały świat jej niena-
widzi", podczas gdy nazajutrz szczerze wierzy w to, że "kochają ją wszyscy", a John w jednej
chwili uważa "wszystkich za sukinsynów", by zaraz potem nabrać przekonania, że "wszyscy są
tacy biedni".
Każdy z nas żyje w innej rzeczywistości emicznej, ale każda nasza jazń zamieszkuje również
inny tunel rzeczywistości.
Ilość światów zamieszkiwanych przez ludzi nie równa się całkowitej populacji naszej planety.
Dlatego wydaje się swego rodzaju cudem, że czasami w ogóle potrafimy się komunikować ze
sobą.
Mechanika kwantowa powiada, że elektron posiada inną "esencję" za każdym razem, gdy go
mierzymy (lub, jeśli mamy wyrażać się ściśle, nie posiada żadnej "esencji"). Do podobnych ustaleń
doszła nauka o mózgu. Mary spotkana we wtorek może posiadać inną "jazń" niż Mary spotkana w
poniedziałek (albo, jak buddyści stwierdzili na wiele lat przed powstaniem nauk o mózgu, Mary nie
posiada żadnej "esencji").
Jak powiedzieliśmy na początku, samo sedno egzystencjalizmu sprowadza się do przekonania,
że "egzystencja poprzedza esencję", czyli, inaczej mówiąc, że nie posiadamy "esencji".
Zachowujemy się jak elektrony, skacząc z jednego do drugiego układu informacyjnego i tylko
osoby nieuważne wydają się sądzić, że zachowuje się w nas jakaś "esencja".
95
WICZENIA
1. Jak się całkiem niedawno okazało, J. Edgar Hoover, który przez pięćdziesiąt lat kierował
tajnymi służbami U.S.A., prowadził podwójne życie, skrywając swój czynny homoseksualizm.
Gromadził archiwa na temat życia seksualnego polityków, przedsiębiorców, słynnych aktorów i
każdego, kogo mógł w razie okazji szantażować, gdyby zagroził jego karierze.
Zastanówcie się nad tym, jakie wdruki i uwarunkowania posiadał pan Hoover?
2. Przeanalizujcie w ten sposób Jezusa Chrystusa.
3. Poddajcie analizie Thomasa Jeffersona.
4. Niech każdy uczestnik waszej grupy badawczej wezmie sobie za przykład kogoś widywanego
codziennie (spoza grupy) i przyjrzy się mu uważnie pod kątem wyłaniających się u niego jazni. Jak
często ulegają one zmianie i która z nich wydaje się dominować przez większość czasu.
5. To ćwiczenie wydaje się najtrudniejsze. Obserwujcie samych siebie przez tydzień, starając
się wyłapać jazń, która najczęściej u was dominuje. Rzecz jasna, na tyle, na ile w ogóle któraś z
tych jazni wyraznie dominuje.
DZIEWITNAZCIE
Zwiaty wielorakie
Następstwa teorii kwantowej, mówiącej o światach tworzonych przez obserwatora idą dużo
dalej niż nasze dotychczasowe wnioski.
Niektórzy fizycy nie zgadzają się z interpretacją kopenhaską. Są przekonani, że możemy
formułować twierdzenia na temat "głębokiej rzeczywistości". Niestety, ich pomysły czyta się zwykle
jak fantastykę naukową lub teksty wschodnich mistyków.
Przyjrzyjmy się zatem najpierw fantastyce naukowej serwowanej pod płaszczykiem teorii
kwantowej. Wszystko zaczęło się w 1935 roku, kiedy Noblista, Erwin Schroedinger wyłożył
problem omawiany tu wielokrotnie - przypadek kota, który jednocześnie żyje i nie żyje.
Ponieważ "prawa" kwantowe nie posiadają absolutnej natury praw newtonowskich (i
arystotelesowskich), cała teoria kwantowa posługuje się pojęciem prawdopodobieństwa. Jak
powiedziano wcześniej, dla ludzi Zachodu pewność oznacza arystotelesowskie "tak", czyli 0%, lub
"nie", czyli 100%. Eksperymenty kwantowe wykluczają tego rodzaju podejście. Zawsze mamy w
nich do czynienia z prawdopodobieństwem plasującym się między 0%, a 100% - może 24%, może
51%, może 75% itd.
Tak naprawdę, w wielu sytuacjach występuje prawdopodobieństwo 50%, zupełnie jakbyśmy
rzucili monetą i szansa wyrzucenia orła równała się szansie wyrzucenia reszki. Schroedinger
rozważa przypadek procesu rozkładu kwantowego, podczas którego w jakimś punkcie czasu t,
szansa otrzymania dowolnego możliwego wyniku równa się szansie uzyskania jakiegokolwiek
innego wyniku. Prawdopodobieństwo wynosi więc 50%.
Powiedzmy, że nasz czas t=10 minut. Możemy w tej sytuacji powiedzieć, że po dziesięciu
minutach szansa otrzymania wyniku A i B będzie wynosiła po 50%, dopóki jednak nie upłynie
dziesięć minut i nie dokonamy pomiaru, nie potrafimy określić dokładnego wyniku.
Schroedinger mówi tak: Wyobrazcie sobie kulkę z trującym gazem, która wybuchnie w
przypadku uzyskania wyniku A, natomiast nie wybuchnie w przypadku uzyskania wyniku B. Rzecz
jasna, po upływie 10 minut szansa wybuchu kulki będzie wynosiła 50%, tak samo jak szansa na
niewypał.
Włóżcie teraz kulkę do skrzynki z kotem i zamknijcie drzwiczki.
Dopóki nie otworzycie drzwi, by sprawdzić, co się stało, szansa wybuchu kulki będzie równała
się szansie uzyskania niewypału. Dlatego szansa wyjęcia ze skrzynki żywego kota równa się
znalezieniu jego truchła, czyli 50% do 50%.
Gdybyśmy mieli posłużyć się tutaj klasycznym językiem arystotelesowskim, musielibyśmy
powiedzieć, że kot "jest" zarówno martwy jak i żywy, dopóki nie otworzymy drzwiczek.
Przeformułowanie tego problemu w języku operacyjnym uchroni nas przed absurdem, ale nie
do końca przyczyni się do rozwiązania problemu. Model, w którym kot umiera i model, w którym
kot żyje mogą pojawić się z równym prawdopodobieństwem 50%. Co prawda, udało się nam
uniknąć dziwacznych metafizycznych interpretacji zagadnienia "kota Schroedingera", ale nadal
pozostaje do rozwiązania zagadka. W przypadku fizyki klasycznej można było przewidywać
dokładne rezultaty jeszcze przed wynikiem obserwacji, ale fizyka kwantowa może do momentu
uzyskania wyniku posługiwać się tylko i wyłącznie prawdopodobieństwami.
Nie zdziwię się, jeśli dojdziecie do wniosku, że lepiej trzymać się "interpretacji kopenhaskiej".
Einstein i spółka nie lubili kopenhagizmu. Twierdzili, że kiedyś, w nieokreślonej przyszłości,
nauczymy się wypowiadać o "rzeczywistości" również w przypadku świata kwantowego. Tak więc
"kot Schroedingera" sprawiał im sporo problemów.
W 1952 roku Hugh Everest z Princeton, we współpracy z Wheelerem i Grahamem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]