[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koszulce i rozpiętej kraciastej koszuli, ale Vanda zauważyła parę liści w włosach i plamę
krwi na jej rękawie, jakby wytarła nim usta.
Spojrzenie Brynley uniosło się w stronę stryszku. Zmrużyła oczy.
- Ona tu ciągle jest.
- Tak. - Phil założył ręce. - I jesteś jej winna przeprosiny.
Brynley prychnęła.
- Za co? Za bycie sobą?
- Za to, że celowo próbowałaś ją wystraszyć - odparł. Siostra spojrzała na niego ponuro.
153
- To była przysługa. Musiała poznać prawdę o tobie.
- To prawda, musiałam. - Vanda miała dość słuchania, jak rozmawiają o niej, jakby jej tu
nie było. Wzięła butelkę z syntetyczną krwią i sfrunęła na parter. - Dziękuję, że
wystraszyłaś mnie do nieprzytomności.
- Zawsze do usług. - Brynley uśmiechnęła się złośliwie. - Więc dlaczego ciągle tu jesteś?
Nie możesz sobie załatwić jakiejś fuchy w Hollywood? Słyszałam, że wampiry są na fali.
- Jest pod moją ochroną - powiedział Phil. - To jest mój dom i będzie schronieniem dla
Vandy, kiedykolwiek będzie go potrzebować.
Brynley, fukając ze złości, przeszła do kuchni. Wzięła kubek z szafki i nalała sobie kawy.
Vanda usiadła przy kuchennym stole i popijała ze swojej butelki. Uderzyła ją kolejna fala
senności.
Phil wszedł do kuchni.
- Co to za szczeniaki, z którymi byłaś wczoraj?
Szczeniaki? Vandzie wydawało się, że to całkiem spore wilki. Brynley napiła się kawy.
- To moi przyjaciele.
- Są nieletni. - Phil usiadł przy stole koło Vandy - Podczas przeobrażenia powinni być ze
swoją watahą.
Brynley parsknęła kpiąco.
- A od kiedy ty przestrzegasz zasad watahy? Ci chłopcy nie mogą się przemieniać z
watahą. Nie mogą nawet mieszkać ze swoimi rodzinami. Ani chodzić do szkoły Zostali
wygnani. Zdaje się, że wiesz, jak to jest.
Vanda spojrzała pytająco na Phila. Wzruszył ramionami.
- Zostałem wygnany jako osiemnastolatek. Po roku głodowania spotkałem Connora. Dał
mi pracę i dach nad głową.
Vanda się skrzywiła. To było wtedy, kiedy pracował w domu Romana, a ona go dręczyła.
- Jak to, zostałeś wygnany? - spytała. - Jeśli naprawdę jesteś księciem, to kto miał dość
władzy, żeby ci to zrobić?
Phil zacisnął usta.
- Mój ojciec.
Brynley machnęła lekceważąco ręką.
- On tylko chciał ci dać nauczkę. Spodziewał się, że wrócisz za miesiąc czy dwa.
- Z podkulonym ogonem - mruknął Phil. - Jaki by ze mnie był alfa i najwyższy wódz,
gdybym dał się uwiązać na smyczy?
Brynley westchnęła.
- Wiem, że trudno się podporządkować wszystkim rozkazom i zachciankom taty. Właśnie
przez coś takiego ci chłopcy narobili sobie kłopotów. Podważyli autorytet wodza swojej
watahy. Wódz zwrócił się z tym do najwyższego wodza, a on ich wygnał.
- Wygląda na to, że kochany papcio się nie zmienił - mruknął Phil.
- To ledwie nastolatki - ciągnęła Brynley. - Nie mają gdzie pójść. Wiedziałam, że twoja
chata jest pusta, więc pozwoliłam im zamieszkać tutaj.
Phil parsknął.
- To twoi zagubieni chłopcy? Jesteś pewna, że nie masz na imię Wendy?
Zrobiła do niego minę.
- Szczerze mówiąc, przyczepili się do mnie jak rzep do psiego ogona. I mają wilczy apetyt.
Są tak żarłoczne, że wykarmienie ich pochłania pół mojej pensji. I straszne z nich
rozrabiaki.
- Nie miałabyś poważnych kłopotów, gdyby Wasz ojciec się dowiedział, co robisz? -
154
włączyła się Vanda.
Brynley zmrużyła oczy.
- Grozisz, że na mnie doniesiesz?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa - odparta Vanda. - Wygląda mi na to, że buntujesz się
przeciw ojcu tak samo jak Phil.
Brynley uśmiechnęła się drwiąco.
- Uwierz mi, kiedy tato mówi skacz , ja tylko pytam, jak wysoko. Ale... po prostu żal mi
tych chłopaków. Nie mają dokąd pójść. - Oczy jej pojaśniały. - A teraz, kiedy Phil wrócił,
wszystko się zmieni. Phil, oni chcą, żebyś był ich wodzem!
Zrobił osłupiałą minę.
- Ja... ja nie mogę.
- Oczywiście, że możesz - upierała się Brynley. - Nie możesz być alfą bez watahy.
- Mam inne rzeczy do roboty. Ważne rzeczy. Dzisiaj po zachodzie słońca może dojść do
bitwy.
- Bitwy wampirów? - W oczach Brynley błysnął gniew. - Zamierzasz im pomagać,
ignorując własne plemię?
- Zrobię co w mojej mocy, żeby pomóc tym chłopakom, ale nie mogę być ich wodzem.
Brynley warknęła sfrustrowana.
- Nawet nie raczyłeś ich poznać. Są tobą tacy zafascynowani, Phil. Jesteś pierwszą iskrą
nadziei, jaką widzą od miesięcy.
Wstał.
- Gdzie oni są?
- W stajni. Nie zdziw się, jeśli zaczną wiwatować, gdy wejdziesz. Jesteś ich bohaterem.
- Cudownie. - Phil krzywo się uśmiechnął. - Jeszcze tego mi było trzeba.
Odpowiedziała uśmiechem.
- Dla mnie też jesteś bohaterem.
Schylił się i pocałował ją w czoło.
- Zaraz wracam.
Wyszedł z chaty. Brynley dolała sobie kawy, po czym podeszła do stołu i usiadła
naprzeciw Vandy.
- Nareszcie jesteśmy same. Musimy porozmawiać.
Rozdział 21
- W takim razie musisz się streszczać - powiedziała Vanda. - Za jakieś piętnaście minut
padnę spać.
Brynley kiwnęła głową.
- Ta bitwa, o której mówił Phil... Będzie bardzo krwawa?
Vanda była zaskoczona. Spodziewała się, że siostra Phila każe jej się wynosić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]