[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dla niego najważniejszy był własny interes. Te dziewczyny przyjeżdżały z całego kraju, a ich jedynym
marzeniem była kariera modelki. Może zwyciężyły w konkursie piękności W swoim mieście, może, tak jak było w
moim przypadku, ktoś znajomy namówił je, żeby spróbowały? Przyjeżdżały więc do Nowego Jorku, często rezygnując z
dalszej nauki. Oczywiście potrzebowały kogoś, kto by nimi pokierował. I oto znajdował się wspaniały Glenn Perry,
który obiecywał się nimi zająć i zrobić z nich modelki.
- Skoro były aż tak młode, potrzebowały wskazówek.
- Wskazówek owszem. - Julie odłożyła widelec i westchnęła. Mimo że nie lubiła wspominać tamtego okresu,
fakty nie były tajemnicą. Jeśli Mac naprawdę chce się czegoś dowiedzieć, pójdzie do biblioteki i sprawdzi, co dziesięć
lat temu zaszło w Nowym Jorku. Równie dobrze może mu oszczędzić czasu. - Niektóre z dziewczyn miały kłopoty z
utrzymaniem linii. To bardzo trudne, wierz mi. Ale jeśli się przyjmuje amfetaminę, staje się łatwiejsze.
- Aha - mruknął Mac i znowu zjadł łyżkę zupy. - Czyli ten Glenn dostarczał im amfę?
- Oczywiście tylko dla ich dobra - odrzekła z nutą sarkazmu w głosie. - %7łeby mogły utrzymać wagę. Od tych
prochów można się uzależnić. Kokaina też pomaga schudnąć, więc pilnował, żeby miały jej pod dostatkiem.
- Czyli należało trzymać się od niego z daleka.
- Załatwiał im mieszkania, angaże. Zajmował się ich finansami, oczywiście potrącał sobie za prochy, czynsz,
odliczał prowizję dla siebie. Uczył je fachu, kształtował. Był takim swojego rodzaju Svengalim, co, podejrzewam, samo
w sobie nie jest wykroczeniem, ale dostarczanie narkotyków jest. - Wzdrygnęła się. - Z niektórymi sypiał.
- Jeśli miały ukończone szesnaście lat, nie popełniał przestępstwa.
- Nie, ale to nie było w porządku. Były uzależnione od niego we wszystkim. Był dla nich kimś w rodzaju boga,
niektóre się do niego wprost modliły. Oczywiście te, które się uzależniły od narkotyków, były jeszcze bardziej z nim
związane. O tak, opiekował się nimi aż za dobrze ...
Mac skończył zupę i odłożył łyżkę. Wolno obracał nóżkę kieliszka między palcami, lecz wzrok miał utkwiony w
Julie.
- Więc jak tobie udało się uniknąć jego szponów?
Przecież też dla niego pracowałaś.
- Mieszkałam w domu. I kończyłam szkołę.
Uśmiechnął się.
- Poza tym z pewnością byłaś znacznie bardziej inteligentna od tamtych dziewczyn. Mocniejsza. Odważniejsza. -
Spokojnym głosem wymieniał te cechy, jak gdyby stwierdzał fakt, a nie starał się jej podlizywać, a jednak pochlebiło jej
to bardziej niż powinno, szczególnie że stanowczo przeceniał jej odwagę. Dziesięć lat temu, gdy przeciwstawiła się
Glennowi, była znacznie słabsza, lecz uparta. Wybrała karierę modelki nie dla splendoru i sławy, nie dla spełnienia
marzeń, lecz by zagrać swoim prześladowcom na nosie.
Kelner sprzątnął talerze, potem przyniósł główne dania. Julie gorączkowo szukała innego tematu do rozmowy,
lecz gdy tylko kelner się oddalił, Mac ponowił atak.
- Więc co zrobiłaś? Stałaś z boku i przyglądałaś się, jak wykorzystuje te głupie dziewczyny?
Instynktownie wyczuła, że Mac zna odpowiedz. Nie miała pojęcia skąd, lecz sposób, w jaki zdał to pytanie,
dowodził, że nie wierzył, iż pozostała bierna. - Poszłam do niego. Powiedziałam, że uważam jego postępowanie za
nieetyczne i niemoralne i że nie powinien pracować z tak młodymi dziewczętami.
- Jak zareagował? Kazał ci iść do diabła?
Kiwnęła głową i spróbowała krewetkę. Była ostrzej przyprawiona, niż się spodziewała, i na jej górnej wardze
pojawiły się kropelki potu. Poza tym była przepyszna. Jeśli każdy kęs będzie popijać łykiem wody z lodem, poradzi
sobie.
- Posłuchałaś?
Wiedział, że nie. Widziała to po błysku w jego oczach, po uśmiechu błąkającym się na jego wargach, odrobinę
ironicznym, lecz pełnym aprobaty, ciepłym i dumnym.
- Doniosłam na niego do prokuratury. Narkotyki to przestępstwo. Poza tym miałam zastrzeżenia do sposobu, w
jaki prowadził księgowość. Podejrzewałam, że można go oskarżyć o kradzież.
- Ile miałaś wtedy lat? Osiemnaście? Więcej?
- Kiedy złożyłam doniesienie, miałam prawie dwadzieścia. Kiedy zeznawałam przeciwko niemu w sądzie,
miałam już dwadzieścia jeden. Młyn sprawiedliwości miele bardzo powoli. Ale uznano go winnym i skazano na kilka lat
więzienia.
- Nadal odsiaduje wyrok?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]