[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiemy już, że samouszkodzenia są szczególne rozpowszechnione w populacji
więzniów. Poniższa relacja oddaje przeżycia pewnego osadzonego, który co kilka dni
nacinał sobie skórę:
Muszę się ciąć, bo czuję, że zaraz zwariuję, jakbym był jakąś
bombą zegarową, która za chwilę wybuchnie, i wiem, ze jak się
potnę, to z miejsca będzie mi lepiej.
U niektórych osób główną rolę w redukcji niepokoju i napięcia pełni krwawienie:
Ból sięgnął zenitu, byłam bliska wybuchu i żeby dać temu upust,
pocięłam się. Kiedy zobaczyłam krew, poczułam, że to wreszcie
koniec.
Powstrzymuję się od cięcia, ale w końcu przychodzi ta de-
speracka wręcz potrzeba pozbycia się złości, obrzydzenia do
siebie, pogardy i bólu, które dręczą mnie, dopóki nie dam
popłynąć krwi. Przyglądanie się, jak to wszystko spływa po
umywalce, podnieca mnie.
Co ciekawe, ta właśnie funkcja działa nawet poza momentami, kiedy dokonuje się
rzeczywiste samouszkodzenie. Sama świadomość, że ma się do dyspozycji taki
sposób uwalniania się od własnych uczuć, może być pomocą w przebrnięciu przez
okresy wzmożonego lęku, prawdopodobnie zmniejszając poczucie bezradności w
obliczu napięcia:
Samoniszczenie stało się dla mnie czymś w rodzaju przyjaciela.
Kiedy wszystko się wali i zaczyna się ten okrutny ból, mogę
polegać na okaleczeniu. Trzymam przy łóżku worek z
potłuczonym szkłem. Czasami kładę się spać, ściskając w dłoni
kawałek szkła na wypadek gdybym chciała go pózniej użyć. To mi
daje poczucie bezpieczeństwa.
Warto zauważyć, jak często osoby dokonujące samouszkodzeń mówią, że w ich
mniemaniu jest to całkowicie racjonalny i nieuchronny sposób radzenia sobie z
uczuciami:
Po narodzinach mojego dziecka byłam bardzo przygnębiona;
cięcie się wydawało mi się czymś nieuniknionym, logicznym,
racjonalnym i jedyny m, co mogę zrobić, żeby dać sobie radę ze
swoimi strasznymi uczuciami.
Kiedy czuję lęk i wpadam w panikę, wydaje się, że jest to
logiczny sposób na zakończenie tego. To po prostu musi się
stać.
Powyższe relacje osób dokonujących samouszkodzeń pokazują, że sa-mookaleczenie
wydaje im się aktem stosunkowo łatwym do przeprowadzenia i niegroznym w
porównaniu z ogromem przeżywanego niepokoju i napięcia. To wskazówka mogąca
przydać się tym, którzy w swej pracy usiłują zrozumieć człowieka sprawiającego
wrażenie zaniepokojonego swym samouszkodzeniem w stopniu znacznie mniejszym
niż pomagający.
Radzenie sobie z gniewem
Uszkadzam się, bo wszystko dookoła budzi moją złość
-przeszłość, to, że mnie wsadzili do więzienia, jak mnie traktowali
w psychiatryku i te pogróżki, że mnie wyślą do Broadmoor17.
Wydaje się, że w naszym społeczeństwie trudno jest wyrazić gniew w sposób
akceptowany. Być może dzieje się tak, gdyż gniew powszechnie kojarzy się z
przemocą i utratą kontroli. Teoretycznie powinna istnieć możliwość wyrażania złości
w taki sposób, aby zostać usłyszanym przez innych i nie krzywdzić przy tym nikogo,
w rzeczywistości jednak u większości ludzi przeżywanie tej emocji budzi wręcz
poczucie zagrożenia. Dotyczy to szczególnie kobiet, które czują się niepewnie
zarówno wyrażając gniew własny, jak i odbierając gniew innego człowieka.
Trudno jest komunikować gniew wprost, ludzie szukają innych środków,
które mogłyby posłużyć im za nośnik tego typu silnych emocji. Wiele osób
uszkadzających się twierdzi, że jest to dla nich sposób radzenia sobie z tym, co
odczuwają jako niemożliwą do zniesienia złość:
Broadmoor Hospital to specjalny zamknięty szpital psychiatryczny dla przestępców,
17
znajdujący się w hrabstwie Berkshire w Wielkiej Brytanii (przyp. tłum.).
Czasami, kiedy wściekłość zaczyna mi sprawiać wręcz fizyczny
ból, staje mi przed oczami obraz tej czynności. Pamiętam, ze
kiedyś byłam tak wściekła, że upychając jedzenie do otworu
młynka na odpadki w zlewie, poczułam wielką ochotę
wpakowania tam całego ramienia razem ze śmieciami.
Cieszyłam się nie tyle na myśl o bólu, ile z powodu
gwałtowności i brutalnej siły tego urządzenia.
Wiele osób bardzo surowo traktuje siebie i zwraca swój gniew przeciw temu, co
odbiera jako własne niedopasowanie i niedostatki. Wyrządzanie sobie krzywdy może
osobom dokonującym samouszkodzeń służyć jednocześnie jako kara za owe
niedostatki i jako manifestacja skrajnej złości skierowanej na Ja:
Zdarzało mi się bardzo na siebie złościć, więc kaleczyłam się za
to, że jestem taka okropna - tłusta, brzydka, gruba, za to, że nie
mam przyjaciół, że rodzice mnie nienawidzą, ze nigdy nie miałam
chłopaka i w ogóle.
Częstokroć, gdy ludzie kierują na siebie złość, wydaje się, jakby postrzegali oni swe
ciała jako coś odrębnego, niebędącego częścią nich
samych:
Wściekałam się, że nikt mnie nie słucha i nie przejmuje się tym,
że coś jest ze mną nie tak, dlatego robiłam sobie krzywdę,
połykając różne przedmioty.
Czasami ludzie uszkadzają się, aby dać upust złości i uniknąć krzywdzenia innych.
To, czy w rzeczywistości mogliby kogoś krzywdzić, wydaje się nieistotne - wystarczy
fantazja, która to potwierdza:
Tnę się, zamiast atakować innych. Widząc krew wypływającą z
nacięć na mojej skórze, czuję odprężenie, znika frustracja i złość.
Unikanie: zogniskowanie bólu w celu zapanowania nad nim Trzeci ważny sposób, w
jaki samouszkodzenie zdaje się pomagać ludziom w radzeniu sobie z niemożliwymi
do zniesienia uczuciami, to unikanie. Rana odwraca uwagę jednostki od napięcia i
lęku, kierując ją na coś, z czym -jak się wydaje - łatwiej sobie radzić:
To pomaga pozbyć się części bólu. Kiedy chcę uciekać, a nie
mogę, to się tnę. Kiedy czuję żal, że nie miałam dobrego ojca,
chcę się ciąć. Gdy przychodzą wspomnienia, którymi nie chcę się
zajmować, wtedy również mam ochotę się ciąć.
Tak bardzo cierpię emocjonalnie, że muszę to zamieniać na ból
fizyczny, który łatwiej jest zaakceptować i zrozumieć; dzięki temu
odrywam się od swoich uczuć.
Fizyczny ból może odgrywać ważną rolę, pozwalając osobie uszkadzającej się na
chwilową ucieczkę od emocjonalnej udręki:
Zostawiłabym te nacięcia w nadziei, że długo się nie zagoją.
Dzięki bólowi wydaje się odpływać ta męka, która doprowadza do
podobnych sytuacji - im dłużej trwa ból, tym bardziej oddalają się
złe uczucia.
Warto zauważyć, że samouszkodzenie może spełniać pewną przydatną funkcję,
umożliwiając odwrócenie uwagi od traumy lub jej unikanie bez istotnej zmiany stanu
świadomości, w przeciwieństwie do tego, co dzieje się na przykład podczas
nadużywania substancji. Skutki metod radzenia sobie, takich jak przyjmowanie
alkoholu, narkotyków czy środków nasennych, pozwalających na ucieczkę w sen,
mogłyby znacznie silniej niż samouszkodzenia odbijać się na życiu i pracy jednostki.
Tłumaczy to prawdopodobnie, dlaczego niektórzy ludzie zdający się mówić: Nie,
teraz nie jestem w stanie się z tym zmierzyć", zamiast dajmy na to upijać się,
dokonują samouszkodzeń, żeby zaraz potem wrócić do pracy, do swego życia i
obowiązków:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]