[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dywała go zawsze w garniturach i nieskazitelnie białych koszulach. Teraz, z rozwi-
chrzonymi wiatrem czarnymi włosami przypominał jakiegoś korsarza.
- Nie przemyślałam tego do końca. Ubodzy ludzie nie potrzebują wakacji. Po-
trzebują wsparcia, dzięki któremu będą mieli pieniądze w portfelach i jedzenie na sto-
łach. Chciałam dobrze, ale...
- To nie był zły pomysł - stwierdził Nick. - Czy tylko zamożni zasługują na wa-
kacje?
- Oczywiście, że nie. - Jordan poczuła się głupio.
- Dlaczego zmieniłaś zdanie i wystawiłaś dom na aukcję? - spytał.
- Bo okazało się, że nie było innych możliwości.
- Nie rozumiem. - Nick uniósł brwi.
- Myśleliśmy, że uda nam się wystawić na aukcję kilka innych cennych przed-
miotów. Niestety, sponsorzy zawiedli nasze oczekiwania.
- Powiedz mi, dlaczego ukrywasz swoje nazwisko? Większość kobiet w twojej
sytuacji chwaliłaby się swoimi osiągnięciami.
- Tak jest lepiej. Nikt nie traktuje mnie poważnie, a fundacja to poważna sprawa.
Kiedy ludzie się dowiedzą, że to moje dzieło, stracimy wielu sponsorów. Widziałeś,
pod jakim nagłówkiem opisano mnie w gazecie trzy tygodnie: „Skąpa dziedziczka mi-
lionów".
- Tak. - Nick skinął głową. - Było tam coś o szamponach.
- Zrobiono mi zdjęcia, kiedy kupowałam w supermarkecie przecenione szampo-
ny i odżywki do włosów na kościelny jarmark organizowany przez Russa. Ale ani fo-
tograf, ani szmatławiec, dla którego pracował, nie zainteresowali się, po co to robię.
Sama jestem temu winna - dodała po chwili. - Tak się zachowywałam, że ludzie widzą
we mnie tylko bogatą imprezowiczkę.
- Nie przejmuj się tym. Robisz o wiele więcej niż większość krytykujących cię
ludzi - zauważył Nick. - Opowiedz mi o Elpis. To słowo oznacza nadzieję, prawda? I
ma coś wspólnego z puszką Pandory.
- Tak. - Jordan była zdumiona jego zainteresowaniem. - Właściwie była to gli-
niana beczka. Rozgniewany na ludzi Zeus umieścił tam wszystkie nieszczęścia i klę-
ski. Powodowana ciekawością Pandora otworzyła beczkę, a wtedy one z niej wylecia-
ły. Ostatnią była nadzieja. W przeciwieństwie do nas starożytni Grecy nie uważali jej
za dobro. - Jordan była zażenowana, że zdobyła się na taki wykład. - To Russ intere-
suje się mitologią - wyjaśniła.
- Założyłaś fundację z własnych pieniędzy?
Jordan skinęła głową. Była przekonana, że Nickowi przyszło teraz na myśl, że
jej fundacja istnieje dzięki pieniądzom jego ojca, a więc pośrednio i jego.
- Tak, z funduszu, który powstał ze sprzedaży nieruchomości twojego ojca.
Chyba o tym wiesz.
- Czy sądzisz, że chciałbym odzyskać te pieniądze? - spytał Nick.
- Nie - odparła.
Była zadowolona, że on tak bezpośrednio o tym mówi.
- Czy czujesz się winna i dlatego je rozdajesz?
Jordan już dawniej się nad tym zastanawiała. Miała mnóstwo własnych pienię-
dzy, nie musiała korzystać z funduszu założonego dla niej przez ojca. Ale kiedy ten
fundusz stał się dostępny, natychmiast pomyślała o działalności charytatywnej.
- Sądzisz, że powinnam się czuć winna?
Nick nie odpowiadał przez chwilę, ale kiedy zobaczyła jego uśmiech, zrobiło jej
się ciepło na sercu.
- Winna? Dlatego, że jesteś zbyt dobra i za surowo się oceniasz?
Zbyt dobra? Jordan była zdumiona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]