[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrócił ją twarzą do siebie. - W proszeniu o pomoc nie ma nic złego, Carolyn.
- Naprawdę, Nick. To nic takiego. Kilka minut zabawy z dziećmi. - Które nie
chcą z nią rozmawiać i są jej równie obce jak Marsjanie.
Przecież da sobie radę. Potrafi przejąć kontrolę nad całą salą sądową. Wymu-
sza zeznania z zatwardziałych kryminalistów, podbija najsurowszych sędziów. Co z
tego, że ma umiejętności społeczne na poziomie małpy?
- Dlaczego nie pozwalasz sobie pomóc? Mogę kogoś zawołać i...
S
R
- Dam sobie radę, Nick.
- Oczywiście, że tak. Jak mogłem o tym zapomnieć. Jesteś Carolyn Duff, taki
buldog, który pracuje sam. I nikogo nie potrzebuje.
Odsunęła się od niego.
- Nie... nie nazywaj mnie tak. To brzmi w twoich ustach tak...
- Jak?
- Tak zimno. - Była dumna z przezwiska, jakie jej nadano, bo oznaczało, że
dobrze wykonuje swoją pracę. Tyle że ta właśnie praca ich rozdzieliła.
- Może w takim razie nazwę cię pudelkiem?
Roześmiała się.
- To brzmi niewiele lepiej.
Przysunął się do niej. Jej ciało podniosło alarm, mimo iż nadal dzieliła ich
bardzo przyzwoita odległość.
- Przecież widzę, że sobie nie radzisz.
- Wcale nie.
- Nie powinnaś mnie okłamywać, Carolyn. - Przesunął wzrokiem po jej twa-
rzy. - Jak się miewasz, ale tak naprawdę?
Już miała powiedzieć, że dobrze, ale Nick wtrącił kolejne pytanie.
- Nadal zasypiasz przy zapalonym świetle?
To wystarczyło, aby przypomnieć jej, że kontroluje swoje życie przez dzie-
więćdziesiąt dziewięć procent czasu. Tylko. Bo zdarzały się chwile, zwłaszcza gdy
zapadał zmrok, kiedy nie mogła myśleć o niczym poza tym jednym dniem, w któ-
rym wszystko się zmieniło na gorsze.
Poczuła dławienie w gardle.
- On jest w więzieniu, Nick. Nic już mi nie zrobi. - Odwróciła się do stołu z
grami. Powinna skupić się na zadaniu, na pracy, i trzymać od Nicka jak najdalej.
Nawet gdyby opowiedziała mu wszystko o swojej przeszłości, i tak by jej nie
usłyszał.
S
R
- Gdybyś chciała pogadać, wiesz, gdzie mnie znalezć. Przecież się przyjazni-
my.
- Daj spokój, Nick. Gdybym chciała z kimś porozmawiać, na pewno nie przy-
szłabym do ciebie.
- Czemu?
- Niczego nie traktujesz poważnie. To był nasz problem. Cóż, taki już jesteś.
Dzięki temu radzisz sobie z dziećmi, na przyjęciach, ale nie w związku. Przestań
więc wyciągać mnie na zwierzenia. Po prostu sobie odpuść.
Odsunęła się od niego i spojrzała z nadzieją w kierunku pawilonu, ale dzieci
nadal siedziały na kocach i oglądały śpiewające i tańczące syrenki.
- Nie mam teraz na to czasu. Muszę rozłożyć te gry. Bajka zaraz się skończy,
a ja nic jeszcze nie zrobiłam.
- Daj sobie pomóc.
- Mam wszystko pod kontrolą.
- Ależ oczywiście, że tak - potaknął Nick i ze spokojem zaczął opróżniać ko-
lejne pudełka i układać ich zawartość na stole.
To jej nadano przezwisko Buldog, ale wiedziała, że nie tylko ją cechuje upór i
nieustępliwość. A gdyby Nick zachował się tak, gdy jeszcze byli małżeństwem?
Gdyby równie mocno walczył, aby ją poznać i przy sobie zatrzymać?
Nie zrobił tego jednak. Kłócił się z nią tamtego dnia, ale potem podpisał pa-
piery i pozwolił jej odejść bez słowa. Po prostu się poddał. Nie wiedziała wtedy,
czy powinna czuć ulgę, czy rozczarowanie. Zrobił to, co potrafił najlepiej - walczył
tak długo, aż osiągnął cel, a potem ją zostawił, gdy najbardziej go potrzebowała.
- Z jakiego powodu tu jesteś, Nick? Tak naprawdę?
- Z tego samego co ty. Zdecydowałem się sponsorować jedno z tych dzieci,
więc musiałem przyjść.
- Nie, mam na myśli tutaj, ze mną. Mógłbyś być teraz przy bufecie, koło pa-
wilonu, w milionie innych miejsc. Naprawdę nie musisz mi pomagać ani niczego
S
R
udowadniać.
- Dzieci idą.
- Nick! - Do przodu wyrwała się mała dziewczynka i siłą uścisku rozdzieliła
Nicka i Carolyn. Przytuliła się do niego mocno. Nick roześmiał się i podrzucił ją
wysoko.
- Cześć, Angela. Dobrze się bawiłaś?
- Jasne. Oglądaliśmy film o syrenkach. Uwielbiam filmy o syrenkach. I o ryb-
kach. Bo uwielbiam pływać. Ale nigdy nie miałam basenu. Bardzo bym chciała
mieć basen. Ty masz basen?
- Niestety nie. Ale też lubię pływać.
Carolyn szukała wzrokiem w tłumie Bobby'ego, przysłuchując się tej entuzja-
stycznej wymianie zdań. Jak on to zrobił? Jak można w tak krótkim czasie zdobyć
zaufanie dziecka?
- Cześć, pani Duff.
- Jak się masz, Bobby? Zajmująco spędziłeś czas?
- Uhm.
- A film? Oglądanie go sprawiło ci przyjemność?
Bobby kopnął czubkiem buta kępkę trawy.
- Uhm.
- Wspaniale. Lubisz filmy o syrenach?
Bobby zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.
- Przecież to dziewczyny.
To chyba odpowiedz negatywna. Zadała chłopcu te same pytania, które Nick
zadał Angeli, a w zamian otrzymała dwa mruknięcia. Chyba nici z kumplowania
się. Co ona robi zle?
- Polecono nam dobrać się w pary - powiedziała, wskazując polanę, na której
wszyscy przygotowywali się do pierwszej zabawy. - Chciałbyś stworzyć ze mną
drużynę do wyścigu w workach?
S
R
Bobby spojrzał na nią z powątpiewaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]