[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zapomnieć, że jesteś mamą.
- Czy coś w tym złego - zdziwiła się Heather - że nie mam ochoty akurat
teraz rozmawiać o Melissie i Emmie?
- Skądże. Masz pełne prawo zapomnieć o swojej zwykłej roli - zaśmiał
się Mack. - Czy widzisz aparat u mego boku? Nie? No właśnie.
Dzisiejszego wieczoru jestem tylko Maćkiem Marshallem, a nie
fotoreporterem Maćkiem Marshallem. Wszystko, czego nam dziś trzeba, to
być ze sobą, zapominając o naszym codziennym życiu.
- Dzięki - westchnęła Heather i roześmiała się. - Od razu przestałam mieć
poczucie winy. Nie jestem ani mamą, ani księgową, tylko kobietą, która
wykradła dla siebie kilka godzin i wcale się nie wstydzi, że jest jej z tym
cudownie.
- Cieszę się, że jesteś zadowolona.
- Jeszcze jak.
- I ja - powiedział Mack.
- Czy podać coś jeszcze? - spytał kelner, podszedłszy do ich stolika.
- Heather? - zwrócił się Mack do swej towarzyszki.
- Nie, dziękuję - odparła.
- Dziękujemy, to wszystko.
- Dziękuję, sir - ukłonił się kelner i położył na stoliku rachunek ukryty w
skórzanej oprawie.
RS
96
Kiedy Mack wyjął kartę, by zapłacić, Heather westchnęła. A więc zaraz
wybije północ i bajka się skończy.
Zerknęła na zegarek i zdziwiła się, bo przekroczyła czas, jaki był dany
Kopciuszkowi. Północ już minęła, ale godziny spędzone z Maćkiem
upłynęły tak szybko. .. Bajka skończyła się stanowczo za wcześnie.
- Możemy iść? - spytał Mack. Nie! Jeszcze nie!
- Tak, oczywiście - powiedziała, podnosząc się z krzesła.
Po dziesięciu minutach siedzieli w samochodzie Macka, a po chwili
jechali już ulicami miasta, na których mimo póznej pory panował ożywiony
ruch. Heather wyglądała przez okno, błagając w duchu, by Mack jechał
wolniej, i zaklinając światła, by zmieniały się na czerwone, gdy dojeżdżali
do skrzyżowania.
Po chwili odwróciła się do Macka, by patrzeć, jak w skupieniu prowadzi
samochód. Uderzyło ją po raz kolejny, jak bardzo jest męski, silny i
zmysłowy, jak niepokojąco drażniło to jej zmysły.
Wielkie nieba, ależ ona go pragnie.
Zastanawiała się, jak by to było, gdyby ten wspaniały mężczyzna
skierował swoje emocje, siłę i delikatność właśnie na nią.
- Kareta dowiozła cię bezpiecznie do domu, Kopciuszku - powiedział
Mack, zatrzymując samochód przed jej domem,
- Tyle że to nie jest zamek - zauważyła.
- Nie, ale pewnego dnia twój sen się spełni i będziesz miała własny dom.
- Tak, spełni się, choćby miało to wymagać Bóg wie jakich poświęceń.
Są dni, kiedy czuję się tak zmęczona, że kurczowo chwytam się tej myśli
jak koła ratunkowego.
- Nigdy nie rezygnuj z marzeń, Heather. Zazdroszczę ci, że je masz.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, wysiadł z samochodu i podszedł od jej
strony, by otworzyć drzwiczki.
Weszli do domu. Heather szybko przeszła do pokoju. Mack stał w
drzwiach.
- Spędziłam cudowny wieczór - powiedziała. - Dziękuję, to za mało
powiedziane, ale... wiedz, że nigdy nie zapomnę tych chwil.
- Cieszę się, Heather. I ja będę pamiętał ten wieczór. - Potrząsnął głową i
nerwowo poprawił krawat. - Heather, nie pocałuję cię na dobranoc, bo to
zbyt niebezpieczne. Tak bardzo cię pragnę, że boję się ryzykować.
Mógłbym stracić głowę, przestraszyć cię czy... Muszę już iść. Wychodzę.
RS
97
- Wydawało mi się, że bywa takie ryzyko, które warto podjąć, Mack.
- Tak, ale ... - Odwrócił się i chwycił za klamkę.
- Mack.
Obejrzą! się przez ramię.
- Słucham? - popatrzył na nią.
Heather odetchnęła głęboko i uniosła podbródek.
- Nie zamierzam jeszcze pozbywać się mego tytułu księżniczki -
powiedziała. - Jest na to za wcześnie. To magiczna noc, nasza noc,
stworzona tylko dla nas. Ja... ja też cię pragnę, Mack. Chcę się z tobą
kochać, bardzo chcę.
RS
98
ROZDZIAA 10
Mack słyszał w uszach bicie własnego serca. Potrząsnął głową z
niedowierzaniem, jakby nie był pewien, czy dobrze zrozumiał to, co przed
chwilą powiedziała Heather.
- Jesteś pewna? - spytał wreszcie.
- O tak - odrzekła bez wahania. - Powiedziałeś kiedyś, że to ja mam
dokonać wyboru, więc dokonałam, a teraz decyzja należy do ciebie. Chcesz
mnie, Mack? Chcesz zakończyć tę magiczną noc właśnie w ten sposób?
Chcesz się ze mną kochać?
- Wiesz, że tak, ale... - Przerwał i spoważniał. - Muszę mieć pewność, że
nie będziesz żałować, że nie poczujesz się zraniona, że nie będzie ci smutno,
bo... Nie zniósłbym tego, gdybym cię unieszczęśliwił, Heather. Naprawdę
bym nie zniósł.
- Mogę ci obiecać, że nie będę żałowała tej nocy - powiedziała spokojnie.
- Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale przez najbliższe godziny chcę być
kobietą i tylko kobietą. - Och, zniknęła gdzieś cała niepewność i wszelkie
obawy. - To prezent od ciebie, tak jak ta suknia. To będą wspomnienia,
które przechowam jak najcenniejszy skarb, będę się nimi delektować, kiedy
tylko zechcę. Kto wie, czy jeszcze trafi mi się okazja, żeby przez parę
godzin czuć się tylko i wyłącznie kobietą.
Mack skinął głową i podszedł do niej powoli, zatapiając wzrok w jej
oczach. Zadrżała w oczekiwaniu tego, co nastąpi. Delikatnie ujął w dłonie
jej twarz.
Jeszcze przez chwilę patrzył jej w oczy, a potem pochylił głowę i musnął
wargami jej usta, raz, drugi, trzeci, by w końcu przywrzeć do nich w
namiętnym pocałunku.
Heather, powtarzał w duchu, oto noc, niewiarygodna noc. Będę się
kochać z tą wyjątkową, piękną, cudowną Heather.
Musi to zrobić tak, by dąć jej jak największą rozkosz, by obdarzyć ją
najwspanialszymi przeżyciami, które na zawsze zachowa w pamięci. Ach,
Heather.
Na moment przerwał pocałunek, by zaczerpnąć powietrza.
- Mack, zaczekaj. - Jej głos drżał z podniecenia. - Twoje ramię. Na
śmierć o nim zapomniałam. Może nie powinieneś...
- Ciii, nie martw się o moje ramię. Wszystko będzie dobrze - uspokoił ją.
RS
99
- Proszę, chodzmy do sypialni.
- Masz rację - odpowiedziała z uśmiechem. - W końcu Melissa
powiedziała, że mam za dużo miejsca w moim ogromnym łożu, i nie może
zrozumieć, dlaczego nie chcę, żebyś w nim spał.
Mack zachichotał.
- Powiemy jej, że zmieniłaś zdanie? Na pewno się ucieszy.
- Dobra, dobra...
- Chciałbym być romantyczny i zanieść cię na rękach do owego łoża, ale
obawiam się, że moje ramię odmówi posłuszeństwa - tłumaczył się.
- A więc pójdziemy ramię przy ramieniu jak równorzędni partnerzy -
roześmiała się Heather. - Chociaż nie, to nie całkiem prawda. Wprawdzie
życie bardzo mnie wyemancypowało, ale w pewnych sprawach... no wiesz...
bardzo nade mną górujesz. Frank był moim jedynym mężczyzną i tyle lat
upłynęło od... o Boże...
Mack pocałował ją w usta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •