[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie możesz być supermanem - sprzeciwił się Scott - bo jesteś
kobietą. Ale możesz być superdziewczyną - dodał wspaniałomyślnie.
- Myślę, że w dzisiejszy wieczór twoja mama może być czym
tylko zechce, Scott - powiedział Trace. -Nawet supermanem.
- Dziękuję ci, Trace. - Hannah skłoniła głowę.
- Nie ma o czym mówić.
Ten wieczór Hannah zapamięta na całe życie. Gdy tylko
włączyła światło, Red Rock ożyła: wypełniali ją wiwatujący ludzie.
184
RS
Omiatając zdumionym spojrzeniem salę, stwierdziła, że przyszło
chyba całe miasteczko. Mitzi i Dan, oczywiście, siedzieli przy stoliku.
Siwy Johnny Mott, poprzedni właściciel, rozglądał się, potrząsając
głową w niemym zdumieniu. Cal Potter i jego brat Hal z żonami
siedzieli obok Freda Wileya, pani MacGregor, Bretta Kendalla i
Hanka Younga. Nawet Jake Brennan przyszedł: Hannah dowiedziała
się, że dostał na ten wieczór przepustkę.
Wnętrze aż po dębowe belki sufitu wypełniały kolorowe
serpentyny i jaskrawe baloniki. Nad baron wisiał transparent z
życzeniami powodzenia, a na stołach stały bukiety kwiatów.
Hannah opadła na krzesło, wpatrując się nieprzytomnie w
pozornie niedbale ułożone tulipany. Niewiele widziała poza kolorową
plamą, ponieważ oczy wypełniły jej łzy, które po chwili zaczęły
spływać po policzkach.
- A ja nic nie wiedziałam - powiedziała cicho. - Planowaliście to,
a ja się nie zorientowałam.
- Przemówienie! - zawołał Cal Potter, przekrzykując śmiech i
wiwaty. Podchwycili to inni i po chwili wszyscy ->- łącznie ze
Scottem, jak zauważyła - domagali się, by powiedziała parę słów. Gdy
Trace ujął ją w pasie i postawił na kontuarze, w sali zapanowała cisza.
Hannah zaczerpnęła powietrza i otarła dłonią łzy. Gest ten
wywołał nowe wiwaty. Spojrzała na Trace'a, szukając wsparcia.
Mrugnął do niej uspokajająco.
- Sześć tygodni temu - zaczęła nie całkiem pewnym głosem -
przyjechałam z synem do New Chance. Byliśmy tu obcy, daleko od
domu i przyznaję, że byłam przerażona. Szczególnie gdy
185
RS
stwierdziłam, że moje dawno wyśnione marzenie niemal poszło z
dymem.
Przez tłum przebiegł pełen zrozumienia pomruk. Gdy spojrzała
w dół, na twarze tych początkowo obcych ludzi, którzy tak szybko
zostali jej przyjaciółmi, przestała się denerwować.
- Kilku z was - Dan, Cal, Fred i Trace - spojrzała po kolei na
każdego z wymienionych mężczyzn - zapewniło mnie, że New
Chance to wyjątkowe miejsce. Miejsce, gdzie ludzie się o siebie
nawzajem troszczą. Gdzie zachodnia gościnność nie stała się pustym
frazesem. - Uśmiechnęła się. -1 w ciągu tych ostatnich sześciu tygodni
odkryłam, że to prawda.
Na nowo wybuchły okrzyki. Hannah czuła, że jej oczy znów
wypełniają się łzami.
- New Chance jest wyjątkowym miejscem, bo jego mieszkańcy
są wyjątkowi - powiedziała. - Dziękuję, że pozwoliliście Scottowi i
mnie stać się częścią waszego życia.
Tym razem wiwaty były ogłuszające i trwały jeszcze, gdy Trace
pomagał Hannah zejść z baru. Nie kłamał, zapraszając ją na kolację:
zgodnie z najlepszą tradycją małego miasteczka, każdy przyniósł coś
do jedzenia.
- Szczęśliwa? - spytał Trace pózniej, gdy przytulali się do siebie
w tańcu. Przygrywał zespół ochotniczej straży pożarnej New Chance.
Nie dbając już o to, co ludzie pomyślą, Hannah wspięła się na
palce i lekko pocałowała Trace'a.
- To zdecydowanie jeden z najwspanialszych wieczorów w
moim życiu.
186
RS
- Dopiero się zaczął - przypomniał Trace gardłowym szeptem,
odsuwając jej włosy, by mieć dostęp do szyi.
Oczy Hannah składały tysiące zmysłowych obietnic. Nic nie
mówili. Nie było potrzeby.
Zadymka ustąpiła, z czystego nieba płynęło światło księżyca,
rozjaśniając sypialnię tajemniczą poświatą. Trace już dobrze znał
ciało Hannah. Jego dłonie przesuwały się bez wahania po jej skórze,
rozpalając, dając rozkosz, ożywiając wrażliwe miejsca, o istnieniu
których do tej pory nie wiedziała. Jego palce kusiły, wargi uwodziły,
język obiecywał. Zapach olejku kąpielowego mieszał się z gorącym
zapachem nocy i miłości.
Jak nawiedzony, Trace zatracił się w bliskości ciepłego,
miękkiego, gładkiego ciała Hannah. Chciał zabrać ją tam, gdzie nigdy
jeszcze nie była, odkryć tajemnice, o których nie miała pojęcia.
Przeszłość znikła, przyszłość nie miała znaczenia. Była tylko
terazniejszość. Tylko Hannah.
O wiele pózniej Hannah wciąż wtulała się w Trace'a. Najchętniej
zostałaby tak, w jego ramionach, na resztę życia.
- Do diabła! - mruknął Trace, bawiąc się jej włosami.
- Cóż za romantyczne słowo. - Przycisnęła wargi do jego piersi,
zastanawiając się, czy kiedykolwiek nasyci się' smakiem i zapachem
jego skóry.
- Przestań uwodzić...
- Ja cię uwodzę? - Dotknęła językiem ciemnej, męskiej sutki
schowanej w gąszczu włosów i poczuła, jak natychmiast twardnieje.
187
RS
Wsunął dłonie w jej włosy i uniósł jej głowę. Nie udawaj
niewiniątka. Jeśli tak dalej pójdzie, będę do niczego, zanim skończę
trzydzieści sześć lat. Hannah oparła łokieć na jego piersi.
- Jakoś dotychczas się nie skarżyłeś.
Trace przesunął dłonią po jej plecach, ciesząc się, że nawet w
tej chwili jego dotknięcie ją pobudza.
- To nie była skarga. Po prostu twoje nienasycenie sprawiło, że
zapomniałem dać ci prezent.
- Przyniosłeś mi prezent? Dlaczego?
- Czy musi być jakiś powód?
- Zwykle jest. Wzruszył ramionami.
- Powiedzmy, że to prezent na otwarcie. Albo nieco
przedwczesny prezent świąteczny. Albo prezent, bo...
- Bo?
- Bo cię kocham. \
Ta powtórna, tak otwarta deklaracja miłości znów napełniła jej
oczy łzami.
- Och, Trace...
- Ciii - przycisnął palec do jej warg - poczekaj, aż -zobaczysz, co
to jest.
Hannah patrzyła, jak wstaje i idzie do przerzuconych przez
oparcie krzesła spodni. Gdy z kieszeni wyciągnął kwadratowe,
aksamitne pudełeczko, Hannah na moment zamarło serce. Sztywnymi
palcami otworzyła puzderko. Cudowny, czysty brylant, w
staroświeckiej złotej oprawie, błysnął w świetle księżyca.
188
RS
- Och, Trace - szepnęła z lekkim westchnieniem -jest taki
piękny.
- Należał do mojej babci.
- Dziwię się, że twój ojciec nie dał go Mitzi.
- Mitzi woli większe błyskotki. - Przyglądał się jej uważnie. -
Gdy mi opowiadałaś, że lubiłaś zbierać antyki, pomyślałem, że ten
pierścionek ci się spodoba.
Przesunęła palcem po delikatnej, złotej oprawie.
- I tak jest.
- Kocham cię, Hannah. I jeśli się nie mylę, ty też mnie kochasz.
- Tak.
To był tylko cichy szept, ale słowo, które pragnął usłyszeć,
rozbrzmiało w jego głowie jak gong. Z nową odwagą przysiadł na
brzegu łóżka i zaczął głaskać ją po włosach.
- Więc wyjdziesz za mnie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •