[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Po co ta pantomima? - zapytał zimno. - Pospiesz się,
moja droga.
- Znowu traktujesz mnie bez szacunku! - oburzyła się.
- Trudno się dziwić. Wystarczy, że sobie przypomnę, w
jakich okolicznościach się poznaliśmy... To nie wróży niczego
S
R
dobrego.
Czy celowo denerwował ją?
- Jestem kobietą interesu i mimo wszystko mam swoje
prawa - rzekła ostro. - Tracę czas na opracowanie projektu.
Przyjeżdżam tutaj i nagle okazuje się, że to tylko twój głupi
żart, bardzo głupi żart...
Machnął ręką.
- Posłuchaj, Robyn. Jeśli ci na tym tak zależy, możemy
rozmawiać w przedpokoju. Nie będę cię zmuszał, żebyś we-
szła do salonu. Słuchaj, to nie jest żart. Szanuję twoją pracę.
Naprawdę jesteś dobra w tym, co robisz. I rzeczywiście
chciałbym, żebyś dokończyła projekt. To piękny teren, ale
zaniedbany i na pewno trzeba coś z tym zrobić. Pani Bamford
to moja sekretarka. Pracuje dla mnie i wszystkie wasze umo-
wy są przeze mnie honorowane.
Słuchała, nie wierząc własnym uszom.
- Gdyby był jakiś problem... - mówił Luke.
- Problem! - krzyknęła. - Czy wyobrażasz sobie, że będę
mogła pracować dla ciebie?
- Tak. To dobra oferta.
- Zaraz, zaraz - mruknęła Robyn. Coś jej tu nie pasowało.
- Wydawało mi się, że tak nisko mnie cenisz, że nie zleciłbyś
mi żadnej pracy. A tym bardziej tak dużego odpowiedzialnego
zadania - rzekła.
- Zasięgnąłem opinii. Była jak najlepsza. A teraz, jak już
sobie to wyjaśniliśmy, idz się rozgrzać pod natrysk, a ja przy-
gotuję ci ubranie na zmianę. Twoje skłonności do wpadania
do wody... - Zawiesił głos.
Robyn starała się w miarę możliwości zignorować jego
kpiący wyraz twarzy.
- Nie bez przyczyny odnoszę sukcesy. Włożyłam w firmę
S
R
wiele serca, dużo czasu i energii. A teraz wcale nie wpadłam
do wody, tylko zmokłam na deszczu.
- Przestań wreszcie się kłócić. Idz do łazienki, zdejmij te
mokre rzeczy i rozgrzej się pod ciepłym prysznicem.
Ten mężczyzna był twardy jak kamień.
- Jeśli myślisz, że rozkazy i twój despotyzm spowodują, że
będę lepiej pracowała, to przekonasz się, jak bardzo jesteś
w błędzie. Być może inni ludzie dają się zastraszyć twoją
wyniosłą arogancją, ale nie wyobrażaj sobie, że i mnie możesz
zaliczyć do tej kategorii.
- Idz, wykąp się - powtórzył. - A potem pokażesz mi
wstępny projekt i udowodnisz, że znasz się na projektowaniu
ogrodów. Bo zaczynam podejrzewać, że nie odróżniasz tuli-
pana od orchidei.
Nie było sensu kłócić się z draniem. Zignorowała tę zło-
śliwą uwagę.
- Gdzie jest łazienka? - zapytała.
- Na górze, pierwsze drzwi na prawo.
Osuszyła się dużym, miękkim ręcznikiem.
Jak mogło mi się coś takiego przytrafić? - myślała ze zło-
ścią. Gdyby ktoś jej powiedział, że dwukrotnie znajdzie się w
podobnej sytuacji, nie uwierzyłaby. Roześmiałaby się mu w
nos. Co za potworny zbieg okoliczności, złościła się.
Przetarła zaparowaną taflę lustra. Spojrzała na swoje odbi-
cie.
- Robyn - powiedziała. - Nie zasłużyłaś na taki los.
Pełna nadziei, radosna i lekka wychodziła rano z domu.
A potem - takie rozczarowanie.
Odłożyła ręcznik. Sięgnęła po ubranie. Było zupełnie mo-
kre.
Zdjęła z wieszaka ciemnozielony szlafrok, uszyty z mięk-
kiego, przyjemnego w dotyku materiału. Przycisnęła do twa-
rzy delikatną tkaninę, Poczuła zapach wody kolońskiej. To
S
R
pobudziło w niej wszystkie zmysły. Wdychała głęboko, powo-
li, rozkoszując się tą wonią.
To był jego zapach. Oczywiście, pomyślała, to przecież je-
go szlafrok. Jego dom, jego łazienka i wszystko. Dziwnie się
czuła, gdy wkładała na nagie ciało coś, co tak bardzo pachnia-
ło tym mężczyzną, co należało do niego.
Stała rozmarzona przed lustrem, kiedy nagle zapukał do
drzwi.
- Czy już skończyłaś?
Robyn drgnęła na dzwięk jego głosu.
- Tak... Nie... - odkrzyknęła. - Już prawie jestem gotowa.
- To dobrze. Daj mi kluczyki do jeepa. Pójdę rzucić
okiem, co się tam stało.
Robyn szczelnie otuliła się szlafrokiem. Spojrzała w lustro
i przekręciła klucz w zamku. W ostatniej chwili przypomniała
sobie, by przybrać służbowy wyraz twarzy.
- Proszę. - Wyjęła kluczyki z kieszeni dżinsów i podała
mu je, próbując uniknąć dotyku jego dłoni.
- Czy przynieść ci coś z samochodu?
- Mam w kufrze wszystko, co dotyczy projektu. Stoi
gdzieś z tyłu...
- Dobrze. Czy coś jeszcze?
Robyn potrząsnęła głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]