[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Konstancja by ła głodna. Nie chodziło o to nowoczesne uczucie, kiedy jesteś na eleganckiej
diecie i czujesz delikatne ssanie w żołądku, ale rozpaczliwy pierwotny rwący głód, który boleśnie
szarpał żołądek i powodował, że ze słabości łzy same podpły wały pod powieki.
Więc tak wy gląda prawdziwe ży cie  pomy ślała.  Jednego dnia wy daje ci się, że masz świat
u stóp i możesz wszy stko, a kolejnego nie masz pieniędzy nawet na głupiego obwarzanka z budki.
Jakże chętnie zjadłaby go teraz, choć by ł z białej mąki i z pewnością miał w sobie mnóstwo
spulchniaczy. Postanowiła zapamiętać to uczucie na zawsze i nigdy już nie pozwolić, by ży cie
zepchnęło ją tak bardzo na margines. Będzie się bronić, póki jej starczy sił, do ostatniej
najmniejszej nadziei.
By ła na siebie wściekła. Miała tak wiele. Mogła się uczy ć, zdoby ć świetny zawód, otworzy ć
dowolnie wy brany biznes. Tata sfinansowałby wszy stko. Większość rzeczy, do który ch ludzie dążą
latami, ona miała na wy ciągnięcie ręki już dawno i wszy stko zmarnowała. Nie miała ani jednego
prawdziwego przy jaciela, żadny ch oszczędności ani konkretny ch umiejętności. Dry fowała jak
statek bez steru, popy chana to tu, to tam przez mijające dni.
Mama. Od razu o niej pomy ślała. Ona by ła architektem jej ży cia. Pokazała jej ty lko jeden
jego model. Znalezienie kogoś odpowiedzialnego za jej trudne położenie, na chwilę przy niosło
dziewczy nie ulgę. Mama idealnie nadawała się do tego, by złoży ć na jej barki całą winę. Ale to
by by ło kłamstwo. Konstancja, mimo iż już od dawna nie by ła dzieckiem, nigdy przecież nie
podjęła najmniejszego wy siłku, by się zastanowić, czy można by ło ży ć inaczej.
Jestem do bólu głupia  podsumowała swój dorobek ży cia.
Podjechał autobus, więc wsiadła, opanowując mdłości. Dotarcie do motelu zajęło jej dwie
godziny. Kiedy weszła do pokoju, padła jak długa na łóżko i dłuższą chwilę nie miała siły się
ruszy ć. W końcu wstała, napiła się wody z czajnika, przeły kając pły wające okruszki osadzającego
się w jego wnętrzu kamienia i zjadła z wielką przy jemnością dwie kromki czerstwego pieczy wa.
Smakowały wspaniale. Z ciekawością zajrzała do pudła. Nie bardzo pamiętała, jakie rzeczy
zostały u Patry cji. Zabrała wtedy więcej ciuchów, żeby się przebrać na miejscu i wspólnie
z przy jaciółką opracować jakąś szałową sty lizację. Ręce jej się trzęsły. To by ła jedy na szansa.
Ostatni bonus od losu. Musiał jej wy starczy ć na zbudowanie nowego ży cia. Co się stanie, jeśli
w środku są same bezwartościowe rzeczy ?
Wszy stko by ło wy prane i wy prasowane, dokładnie tak jak przy puszczała. Sukienka, dwie
mocno wy cięte bluzki, buty zapakowane w specjalne pojemniki, a na samy m dnie małe pudełko.
Zrobiło jej się gorąco. Biżuteria. Jedy na szansa.
Co ja wtedy miałam na sobie?  próbowała sobie przy pomnieć. Miała tak dużo cenny ch
rzeczy.
Podniosła wieczko i kolana zmiękły jej z poczucia ulgi. Nowy komplet z Pandory. Kolczy ki,
naszy jnik i dwie bransoletki. W końcu założy ła ty lko jedną z nich, ale zabrała wszy stko, żeby się
zastanowić. Na szczęście kupiła ten komplet niedawno, na szczęście miała w ty m sklepie kartę
stałego klienta, na szczęście można by ło go zwrócić.
Rozpłakała się nad otwarty m pudełeczkiem z radości tak wielkiej, jakiej nie czuła jeszcze
nigdy, nawet na widok diamentowego pierścionka, który tata kupił jej na osiemnastkę. Rzeczy nie
miały dla niej nigdy żadnej realnej wartości, bo zawsze miała ich nadmiar i na żadną nie musiała
pracować. Nie wiedziała więc, jaka jest ich moc. Ta kolorowa biżuteria by ła bramą do marzeń.
W duchu już przeliczy ła ją na ilość noclegów w motelu, bochenków zwy kłego chleba i butelek
wody. Szy bko się uczy ła. Już nie potrzebowała do tego Rafała.
"
Kiedy Rafał wrócił pózny m wieczorem, na stole czekała wy stawna kolacja. Parówki z keczupem,
dobry chleb z piekarni, sałatka z pomidorów i ogórków oraz pachnąca herbata.
 Zwiętujemy ?  zapy tał.  Bardzo słusznie  dodał od razu.  Intuicja cię nie my li. Dostałem
pracę  powiedział i stanął na środku pokoju z miną Aleksandra Wielkiego, któremu właśnie podbił
ostatni skrawek znanego mu świata.
Konstancja uśmiechnęła się.
 Zatrudnili cię na umowę o pracę?  zapy tała.
Rafał westchnął i od razu uszło z niego powietrze.
 Na razie jeszcze nie  powiedział, jakby to by ło oczy wiste.  Ale mają to zrobić  dodał
z naciskiem.
 Bardzo dobrze  ucieszy ła się Konstancja.  Ich strata. W razie czego będziesz mógł szy bko
zrezy gnować.
 Nie mam takiego zamiaru.  Rafał wszedł do łazienki i długo my ł ręce.  Jestem bardzo
głodny. To miłe uczucie wrócić do pokoju i zastać kolację. Jesteś naprawdę moją wy graną na
loterii.
 Nawet nie przy puszczasz do jakiego stopnia. Zjedz, a potem coś ci pokażę.
Rafał usiadł przy stole i przez chwilę posilał się z wy razną przy jemnością. Konstancja
wy obrażała go sobie w eleganckiej restauracji. Przy tłumione światła, świeże kwiaty, smaczne,
zdrowe jedzenie i zadowoleni goście.
Zasługujesz na więcej  pomy ślała.
- Zjadłeś?  zapy tała głośno.  To dopij spokojnie herbatę i posłuchaj. Dostaliśmy gwiazdkę
z nieba. Jedy ną szansę. Patrz.
Otworzy ła pudełko, na dnie którego poły skiwały kolorowe koraliki. Rafał spojrzał posłusznie, po
czy m podniósł głowę i jego mina wy raznie wskazy wała, że nic nie rozumie.
 Wiesz, ile to kosztuje?  zapy tała Konstancja.
 Jasne  odparł i spokojnie dopił herbatę.  Na każdy m targu to mają. Złotówka za sztukę. Nie
wiem, gdzie ty tu widzisz gwiazdkę z nieba.
 Człowieku, to ory ginały. Warte piętnaście ty sięcy.
Rafał odstawił kubek i zajrzał jeszcze raz do pudełka.
 Nie chrzań. Nie ma na świecie tak głupich ludzi, żeby wy dali ty le pieniędzy na parę
koralików.
 Zdziwiłby ś się. To i tak by ła jedna z tańszy ch wersji. Do noszenia na co dzień.
Rafał wziął do ręki bransoletkę i przy jrzał jej się z wy razny m obrzy dzeniem.
 Jedni muszą za ty siąc złoty ch pracować miesiąc, a inni wy dadzą bez problemu kilkanaście
ty sięcy na parę kamy czków.
 Takie ży cie, tego nie zmienisz. Ale nic się nie przejmuj, ciebie też niedługo będzie na taką
stać. Kupisz Marcie na Boże Narodzenie.
 To niemożliwe. Proszę cię, nie zaczy naj znowu z ty mi twoimi tekstami. Jestem zmęczony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •