[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że każda jego cząstka pragnie się nią nasycić, i to ją przeraziło. Nie była
pewna, czy chce oddać więcej siebie na pożarcie.
Odepchnęła go i odwróciła się twarzą do ściany, obciągając sweter.
Nie wiedziała, czy trzyma sweter tak mocno, bo boi się, że pod jego
dotykiem znowu utraci kontrolę, czy też dlatego, że musiała się czegoś
uchwycić, by nie rzucić się ku nagiemu torsowi Jarka i nie przywrzeć do
niego z całej siły.
- Lepiej przestańmy - wydusiła.
Powietrze wokół nich zdawało się wibrować od jego pożądania.
Nagle Jarek wziął ją w ramiona, przytulił twarz do jej policzka, podniósł
ją i położył na sofie.
- Zaraz doprowadzisz mnie do szaleństwa i w dodatku najwyrazniej
cię to bawi.
Leżąc na plecach, Leigh przyjrzała się górującemu nad nią
mężczyznie. Stał z rękami na biodrach. Wilgotny ręcznik nie był w stanie
zamaskować jego widocznego podniecenia.
- Jeżeli będziesz tak leżeć z troczkiem od stanika zaplątanym
dokoła talii, mogę to wziąć za zaproszenie - stwierdził.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Zaproszenie? - Zerwała się na równe nogi, ściągnęła z siebie
biustonosz i wepchnęła go do kieszeni spodni.
Zmusiła się, by stawić mu czoło, zamiast poddać się potrzebie
rzucenia się w jego objęcia. Te nowe odczucia zupełnie ją oszołomiły.
Miała już do czynienia z całymi salami pełnymi nieprzyjaznych
potencjalnych klientów i nie powodowało to w niej takich emocji. Tutaj
nie była niczego pewna. Ani siebie samej, ani jego.
Jarek wydał nieartykułowany dzwięk, pokręcił głową i wszedł za
oddzielający kuchnię od pokoju bar, który zasłonił dolną połowę jego
ciała. Nie spuszczając z niej wzroku, zrzucił ręcznik, włożył dżinsy i
zapiął suwak.
- Słuchaj, jestem zmęczony... zbyt zmęczony, a ty jesteś zbyt spięta.
Ciekawe, co by się stało, gdybyś raz w życiu spróbowała się odprężyć.
Jeżeli chcesz się kłócić, przełóżmy to na kiedy indziej, dobrze?
Leigh nie podobał się jej własny podniesiony głos. W jego
ramionach straciła kontrolę nad sobą i oboje zdawali sobie z tego sprawę.
Ale nie mogła sobie pozwolić na zainteresowanie Jarkiem. Instynkt
podpowiadał jej, że kłótnia będzie najlepszą metodą obrony.
- Zbyt spięta? A co ty możesz o tym wiedzieć?
- Kiedy ostatni raz udało ci się zrelaksować, Leigh? Kiedy robiłaś
coś, co naprawdę lubisz, zamiast wypełniania obowiązków i odbywania
wcześniej zaplanowanych spotkań? Kiedy ostatnio myślałaś o tym, czego
chcesz dla samej siebie?
Kim on był, żeby wpychać się w taki sposób w jej życie?
Krytykować to życie, którego zbudowanie tyle ją kosztowało...
- Mam pracę. Bardzo dobrze płatną pracę, w której mam szansę
pona
ous
l
a
d
an
sc
otrzymać wysoką premię. W tej chwili działam pod presją, bo ktoś, a
dokładnie ty, namieszał w moim życiu. Nie rozumiesz, co to
znaczy...Jarek włożył dżinsową kurtkę, a na nogi skórzane klapki.
- Odprowadzę cię do Amoteh.
Mimo swoich pomieszanych uczuć Leigh wyczuła, że Jarek walczył
z jakimiś mrocznymi myślami.
- Przyszłam tu sama, więc mogę sama wrócić - rzuciła, otwierając
drzwi, które zatrzasnęła za sobą z hukiem, i wyszła prosto w sztorm.
Rzuciła się biegiem w stronę hotelu. Jej ciało drżało, w piersiach
czuła dziwny ciężar. Potrząsnęła głową i zacisnęła dłonie, ale nie mogła
się pozbyć wspomnienia jego dotyku.
- Nie mogę się wplątać w jakiś romans, właśnie teraz, nie na tym
etapie mojego życia - rzuciła na wiatr. Robiła tak, gdy była małą
dziewczynką i nie miała komu przedstawić swoich argumentów. - On jest
nieprzewidywalny, raz zachowuje się jak mały chłopiec, to znowu
rozmyśla nad czymś, czego nie rozumiem, a potem jest bardzo
podniecający i... nie mam czasu na takie zabawy. Mój plan zajęć jest już
wystarczająco napięty. Nie mogę zawieść rodziny. Ja...
Odwróciła się i zobaczyła Jarka. Wiatr odsłaniał jego nagi tors pod
rozpiętą kurtką. W mokrej od deszczu twarzy nie było teraz ani śladu
delikatności.
Ten sam wiatr przyniósł ze sobą jego pożądanie, tak wyrazne, że
zaparło jej dech. Zamknęła oczy i zadrżała, nie będąc w stanie opanować
natłoku świeżych wspomnień. Kiedy je otwarła, już go nie widziała.
Zachciało jej się płakać. I śmiać się z samej siebie.
Skierowała się w stronę hotelu. Miała swoje obowiązki i pracę do
pona
ous
l
a
d
an
sc
wykonania, a dla Jarka nie było miejsca w jej planach.
Następnego popołudnia Leigh wzięła w jedną rękę teczkę z
dokumentami, a w drugą kubek z kawą. Dzięki truskawkom na kubku
wpadła na pomysł, by zaprojektować materiał, który byłby w sprzedaży
wyłącznie w Amoteh. Miała nadzieję, że Michailowi przypadnie do gustu
ta innowacja. I owszem, kostiumy kąpielowe w truskawki podobały mu
się, ale nadał nie dawał się przekonać do tego, by kto inny poprowadził
sklep Belli.
W końcu zgodziła się, choć niechętnie. Mimo że była pewna, iż za
jakiś czas uda się jej przekonać Michaila do zatrudnienia innego
kierownika, zaczęła projektować wystrój sklepu. Od dnia, w którym
poczuła się, jakby wróciła w czasy dzieciństwa, kiedy jej rodzice nazwali
ją  Uroczym Kwiatkiem" w obecności Michaila, jej nerwy były napięte
jak postronki.
Jej ciało również się buntowało, ale nie chciała nawet myśleć o
przyczynach tego stanu.
Jarek wyłonił się zza zakrętu korytarza, niósł pod pachą deski. W
bawełnianej koszulce, dżinsach i roboczych butach wyglądał świetnie.
Wpadające przez okno promienie słońca podkreślały jego opaleniznę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •