[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odbity od ¿elaznych pancerzy i naramienników, stosowny tworzy³y obraz do ich rozmów ja-
skrawych, przekleñstwami kraszonych. A rozmowy wszystkie obraca³y siê ci¹gle i wraca³y do
jednego g³ównego przedmiotu, do wiêŸnia, którego strzegli. Nie by³o zbrodni i czarów, któ-
rych by mu nie przypisywano, a rozognione wyobraŸnie trunkiem i tajemniczoœci¹ otaczaj¹c¹
wiêŸnia najdziwaczniejszym wierzy³y powieœciom. Opowiadania i kufle w najlepsze kr¹¿y³y,
gdy na kurytarzu zewn¹trz da³ siê s³yszeæ odg³os zbli¿aj¹cych siê ludzi. Otworzono podwoje,
b³ysnê³y pochodnie i ca³e wnêtrze kurdygardy krwawym œwiat³em olœni³y; za pacho³kami,
nios¹cymi pochodnie postêpowali panowie radni, sêdziowie w togach i czarnych biretach, a w
koñcu kat w czerwonym p³aszczu, z b³yszcz¹cym mieczem i oprawcami.
Cicho siê zrobi³o œród ¿o³nierzy, rozst¹pili siê na strony, a orszak postêpowa³ w milczeniu,
jak szereg duchów udrêczenia. Widok tych zimnych nieruchomych twarzy, posêpnych ubio-
rów, a posêpniejszych spojrzeñ, uderzy³y wojaków i ci, co z zimn¹ krwi¹ mordowali na polu
bitwy, z dreszczem bojaŸni patrzyli na sêdziów; tak przera¿aj¹c¹ by³a wtedy myœl wszelkiego
s¹dowego badania. W g³êbi kurytarza ³añcuchy, k³ódki i drzwi ¿elazne zabrzêcza³y, otworzo-
no wiêzienie, i odg³os kroków ca³ego orszaku zgin¹³ w echu ciemnych sklepieñ lochu. Drzwi
zatrzaœniêto i przez chwilê trwa³o milczenie pomiêdzy stra¿¹; gasn¹cego ognia na kominie
i bledniej¹cego kagañca ¿aden nie poprawia³.
W pierwszym sklepie, czyli izbie s¹dowych badañ, nikt siê nie znajdowa³. ¯adne okno nie
oœwieca³o tego przybytku jêków i mêczarni. W g³êbi, miêdzy dwoma grubymi murowanymi
filarami, sta³ stó³ pokryty czarnym suknem, na nim narzêdzia do pisania, papiery, zwoje par-
84
gaminów, dzwonek, klepsydra i Chrystus na wielkim krzy¿u; i tortury bowiem, w owych wie-
kach pobo¿noœci, odbywa³y siê w imieniu Zbawiciela! - Na œrodku sklepu umieszczona by³a
d³uga ³awa z dêbowego bala, z obu koñców opatrzona œrubami i rzemieniami do krêpowania
i rozci¹gania winowajcy. Czasami tak rozci¹gniêtemu przez blaszanny lej wlewano w usta
znaczn¹ iloœæ zimnej wody, co nadzwyczajne mia³o sprawiaæ boleœci.
Dalej na pod³odze oparte by³y ciê¿kie dyby do zamykania nóg i pra¿enia ich powolnym
ogniem wêgli z podstawionej fajerki. Od sklepienia spuszczony by³ na bloku ³añcuch ¿elazny
z obr¹czkami na wielkie palce u r¹k, za które mêczonego wieszano i smagano rozmaitego
rodzaju biczmi. Zreszt¹, aby opisaæ kszta³ty i u¿ytek wszelkich kleszczy, œrub, pasów, ³awek
i innych dziwnych narzêdzi tortur, trzeba by zapytaæ siê œredniowiecznego kata (którego na-
uka by³a daleko trudniejsz¹ jak dziœ) o nazwiska i u¿ytek wszystkiego, o stopieñ bólu, jaki
zdzia³a. Procesa, wypadki, zeznania, wymuszone przez tortury nazwiska osób, to go wszyst-
ko nie zajmowa³o; dla niego ofiara jedna czy druga, wszystko by³o jedno. Lecz za to dobrze
pamiêta³, czy cierpi¹cy cienkie i delikatne mia³ cz³onki kobiece, czy muszkularne i mêskie
nogi i ramiona; za którym obróceniem œruby wyda³ pierwszy jêk, za jak¹ tortur¹ trzeba mu
by³o nak³adaæ na usta tak zwan¹ technicznie drewnian¹ gruszkê, aby zapobiec zbytnim wrza-
skom. Ukaza³by krwawe œlady i opisa³, jakim sposobem ze z³amanych lub rozgniecionych
stawów krew trysnê³a; a mo¿e wreszcie i westchnieniem wyliczy³by tych, którzy w czasie
badania ducha wyzionêli. Wtedy dopiero mo¿na by dok³adnie zrozumieæ mechanizm tak
zwanych rêkawiczek, czyli œrub na rêce, butów, czyli œrub na nogi, lin do spowijania cz³o-
wieka, drabek ze szpikowanym zaj¹cem, meklemburskich instrumentów, bamberskich narzê-
dzi, manheciñskich koz³ów, siarkowanych nici, lineburskich krzese³, obro¿y na szyjê, pomor-
skich banda¿y i wszystkich przyborów z kleszczami do owej okropnej hiszpañskiej ogniowej
tortury, których sam widok zimnym dreszczem przejmowa³, gdy przy tercji, ukazywano ob-
winionemu narzêdzia i t³umaczono ich u¿ytek wzywaj¹c ostatecznie, aby siê przyzna³ do
winy.
Sêdziowie zajêli siedzenia za sto³em, pochodnie zatkniêto w ¿elazne œwieczniki przy s³upach
przybite; na stole zapalono lampy.
Jeden z radnych i pacho³cy otworzyli w¹skie drzwi w³aœciwego wiêzienia i weszli do lochu.
Przez okienko u góry ksiê¿yc rzuca³ ukoœnie blad¹ wi¹zkê promion na kamienie, zreszt¹ by³o
ciemno.
Potrz¹œniêta pochodnia sypnê³a gradem iskier i ¿ywszym zajaœnia³a blaskiem. W g³êbi spo-
czywa³ wiêzieñ na s³omie z rêkoma za³o¿onymi na piersiach, oczyma zamkniêtymi.
Przybli¿yli siê i radny rzek³:
- Setonie! po raz ostatni s¹d zeszed³ do twojego wiêzienia, w imiê prawa, wstañ i udaj siê za
mn¹!
- Chrystus tylko w imiê swoje pozbawionym si³ wstawaæ rozkazywa³ - rzek³ wiêzieñ. Radny
skin¹³, dwóch pomagaczy ujêli le¿¹cego i zarzuciwszy mu na ramiona szeroki jego p³aszcz
wywiedli do pierwszej izby i posadzili w wielkim krzeœle przed sto³em i sêdziami.
Prezyduj¹cy przewróci³ klepsydrê, brz¹kn¹³ w dzwonek i pisarz czytaæ pocz¹³.
- Setonie! oskar¿ony jesteœ o czarodziejstwo, przepowiadanie nieszczêœæ kraju, wywo³ywa-
nie umar³ych, niepokojenie dusz chrzeœcijañskich, rzucanie na nie uroku, o zwi¹zki ze z³ymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •