[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zupełnie innym. Jesteś o wiele spokojniejsza.
Przytaknęła mi gorliwie.
- Przedtem ciągle coś rozwalałam, a teraz już nie. I nie chciałam rozmawiać, kiedy się
wściekałam. Byłam niegrzeczną dziewczyną.
- Bardzo się poprawiłaś i wiesz co? Jestem pewna, że twój tata chciałby zobaczyć, jak
dobrze sobie radzisz. Byłby z ciebie dumny, ponieważ nie wie, jaka jesteś ważna w naszej
klasie.
Patrzyła na mnie zmrużonymi oczami.
- Może tak.
- Na pewno.
Rano w dniu występów w klasie zjawił się niespodziewanie Chad z ogromnym
pudłem. Anton zajęty był układaniem rekwizytów, a Sheilą myła zęby.
- Co tu robisz? - spytałam zdziwiona.
- Przyszedłem do Sheili.
Sheilą natychmiast zeskoczyła z krzesła, na którym stała, i podbiegła do niego.
- Najpierw wypluj całą pastę - ostrzegł ją Chad. Pomknęła z powrotem do zlewu, a
kiedy wróciła za kilka sekund, wciąż widać było jasne plamy wokół jej ust. - Słyszałem, że
masz dzisiaj przedstawienie.
- Tak! - zawołała, skacząc dookoła niego. - Zagram Dorotę i Torey zaplecie mi
warkoczyki. Będę też śpiewała i powiem wiersz, a mój tata przyjdzie tutaj, żeby mnie
zobaczyć. - Powiedziała to tak szybko, że musiała wziąć głęboki oddech. - Ty też
przyjdziesz?
- Nie, ale przyniosłem ci prezent na szczęście. Sheila otworzyła oczy szeroko.
- Dla mnie?
- Dla ciebie.
Uradowana chwyciła go tak mocno za kolana, że mało się nie przewrócił.
Wiedziałam, co jest w pudle: była to długa suknia w kolorze czerwonym, białym i
niebieskim, z kieszonką z przodu obszytą koronką. Piękna i droga suknia, którą Chad
przywiózł z ostatniej podróży do Nowego Jorku. Opowiedziałam mu, co się stało z po-
przednią, oraz o obawach Sheili w związku z noszeniem sukien. Chad przemyślał to i kupił jej
długą suknię. Kiedy przyszedł do mnie, żeby mi ją pokazać, jego oczy iskrzyły się jak u
małego chłopca. Wyobrażałam sobie jego ogromną postać pochyloną nad wieszakami z
dziewczęcymi sukienkami; widziałam, jak rozkłada szeroko ramiona, usiłując opisać
wyjątkową dziewczynkę, dla której chce kupić wyjątkową sukienkę. Chad wierzył głęboko,
że znalazł to, o czym marzyła Sheila. Wierzył, że prezent ten pozwoli jej chociaż trochę
zapomnieć o wydarzeniach minionego miesiąca i przywróci odrobinę magii wieczoru w dniu
rozprawy.
Sheila rozerwała papier i podniosła wieko pudełka. Zawahała się na moment i skupiła
wzrok na cieniutkim papierze, który częściowo zasłaniał zawartość pakunku. Potem bardzo,
bardzo powoli wyjęła suknię. Spojrzała na Chada, który klęczał na podłodze tuż obok niej.
W następnej chwili upuściła sukienkę i spuściła głowę.
- Ja już nie noszę sukienek - wyszeptała przez ściśnięte gardło.
Chad spojrzał na mnie wyraznie rozczarowany. Podeszłam i przyklęknęłam obok nich.
- A może włożysz ją ten jeden raz? Potrząsnęła głową. Spojrzałam na Chada.
- Proszę, zostaw nas na chwilę. - Podniosłam się i zaprowadziłam Sheilę w kąt sali, za
klatki ze zwierzętami. Wyobrażałam sobie, jaki zamęt panuje w tej chwili w głowie Chada.
Wiedziałam też, jak bardzo cierpi Sheila. Lubiła ładne rzeczy, a suknia, którą przywiózł
Chad, była naprawdę wspaniała, o wiele ładniejsza od tej, którą podarował jej w marcu. Lecz
wspomnienia dziewczynki były jeszcze zbyt świeże.
Zanim weszłyśmy za klatki, jej twarz wykrzywił grymas, a w oczach pojawiły się łzy.
Przycisnęła dłonie do skroni, by powstrzymać płacz, ale po raz pierwszy od przyjścia do
mojej klasy nie udało jej się to. Strużki łez popłynęły po jej policzkach i zaczęła szlochać.
Wreszcie nadeszła ta chwila. Chwila, na którą czekałam długie miesiące, wiedząc, że
przyjdzie prędzej czy pózniej. Wreszcie nadeszła.
Siedziałyśmy za klatkami przez kilka minut. Jej płacz tak mnie zaskoczył, że przez
długą chwilę tylko patrzyłam na nią. Potem przyciągnęłam ją i przytuliłam mocno do siebie.
Zciskała moją koszulę tak mocno, że czułam tępy ból. Kiedy zorientowałam się, że nie potrafi
zapanować nad sobą, wzięłam ją na ręce i wyszłyśmy z kąta. Szukałam miejsca, gdzie nikt by
nam nie przeszkadzał.
- Co ja zrobiłem? - zapytał Chad zaniepokojony, z zatroskaną twarzą. - Nie chciałem...
Potrząsnęłam głową.
- Nie przejmuj się. Połóż tam sukienkę. Zaraz wrócę do ciebie, dobrze? - Odwróciłam
się do Antona. - Możesz się zająć wszystkim przez chwilę?
Jedynym miejscem, jakie przyszło mi do głowy, był skład na książki. Z Sheilą na
rękach, zabrałam ze sobą malutkie krzesło, otworzyłam pomieszczenie, weszłam do środka i
zamknęłam za sobą drzwi. Postawiłam krzesełko obok stosu książek i usiadłam na nim z
Sheilą na kolanach.
Szlochała mocno, ale nie tak histerycznie jak przedtem. Nie przestawała płakać.
Przytuliłam ją mocno i kołysałam, bujając się na krześle; czułam, jak skóra na moich rękach i
piersi wilgotnieje od jej łez, gorącego oddechu i dusznego powietrza. Najpierw w moim
umyśle kłębiły się na przemian myśli o zbliżającym się przedstawieniu, o tym, jak Anton daje
sobie radę z dziećmi, o sytuacji Sheili. Po jakimś czasie pozbyłam się wszelkich myśli i
siedziałam, czując tylko, że drętwieją mi ramiona.
Wreszcie łzy wyschły, a Sheila przypominała drżące, wilgotne zawiniątko.
Wyczerpana, rozluzniła wszystkie mięśnie. W pomieszczeniu panowała duchota, a my obie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •