[ Pobierz całość w formacie PDF ]

atmosferę. Clive i Fiona postanowili przy najbliższej okazji porozmawiać o marihuanie, Fiona
i Lindsey kilka razy sobie przygryzły i nawet Will wydawał się inny, chociaż żadna ze
spornych spraw go nie dotyczyła. Przedtem Marcus sądził, że jego starszy przyjaciel dobrze
się bawi i poniekąd stał się częścią dużej rodziny, ale potem wyraznie trzymał dystans. Można
nawet było odnieść wrażenie, że szyderczo bawi się kłótnią, ale dlaczego, tego Marcus nie był
już w stanie pojąć. Na kolację było mięso dla zjadaczy mięsa i nawet Marcus spróbował
kawałek, tylko żeby zobaczyć minę mamy. A jeszcze pózniej pojawiła się Suzie ze swą córką
i teraz przyszedł czas nabijania się z Willa.
Marcus nie miał pojęcia, że Will nie widział się Suzie oc czasu, gdy wyszła na jaw
historia z Nedem i ROSR. Nikt nic nie wspomniał o całej sprawie, ale to o niczym nie
świadczyło Marcus bowiem żył w przekonaniu, że kiedy udawał się do szkoły czy do
sypialni, dorośli robili wszystko to, o czym nie chcieli mu mówić, ale w tym przypadku
okazało się, że to nieprawda, i zaczynał podejrzewać, czy oni w ogóle mają jakieś sekretne
życie Kiedy Suzie stanęła w progu, stało się jasne, że jest to moment nader niezręczny dla
Willa: wstał, usiadł, wstał, zaczerwienił się oznajmił, że musi już lecieć, a kiedy Fiona
powiedziała mu, żeby się nie wygłupiał, znowu opadł na krzesło. Ponieważ jedyne wolne
miejsce było obok Willa, Suzie musiała usiąść koło niego.
- I jak, Suzie, przyjemnie upłynął dzień? - spytała Fionaj
159
- Tak, świetnie. Właśnie wracamy od babci. - A jak się czuje babcia? - spytał Will.
Suzie już otwierali usta, żeby odpowiedzieć, ale potem zmieniła zdanie i całkowicij go
zignorowała. Była to jedna z najbardziej fascynujących rzecz jakie Marcus widział w życiu, i
jedna z najbardziej ekscytujących jakie rozegrały się w jego domu. (Mama i Dzień Martwej
Kaczki się nie liczyły. To były zdarzenia okropne, a nie ekscytujące! Suzie olewała Willa, tak
się na to mówiło w szkole. Marcus śledz to rozemocjonowany, chociaż i odrobinę
przestraszony.
Will ponownie podniósł się i usiadł. Gdyby naprawdę chciał pójść, myślał Marcus,
nikt nie mógłby go zatrzymać. To znaczy, mogliby, gdyby wszyscy uwiesili się na nim
(Marcus uśmiechnął się do siebie na myśl o matce Lindsey siedzącej Willowi na głowie), ale
tego na pewno by nie zrobili. Dlaczego więc nie wstał zdecydowanie i nie wyszedł? Czemu
tylko tak podskakiwał w górę i w dół, jak na jakiejś sprężynie? Może z olewaniem wiązało się
coś, o czym Marcus nie miał pojęcia, może trzeba siedzieć i to znosić, nawet gdyby ci się nie
podobało.
Megan zsunęła się z kolan matki i podeszła do choinki.
- Może są tam jakieś prezenty, Megan - powiedziała Fiona.
- Ach, Megan, prezenty! - wykrzyknęła Suzie.
Także Fiona stanęła przy choince i sięgnęła po jeden z leżących tam pakunków, a
potem podała go Megan, która, z pakunkiem w ręku, rozejrzała się po pokoju.
- Nie wie, komu to dać - oznajmiła Suzie. - Strasznie się dzisiaj cieszyła i z
rozpakowywania prezentów, i z ich wręczania.
- Ach, jakie to słodkie! - zawołała matka Lindsey.
Wszyscy patrzyli na Megan i czekali, na kogo padnie jej wybór, a ona jakby uznała, że
należy się jakaś rekompensata za olewanie, stanęła przed Willem i podała mu prezent. Ten się
nie ruszył.
- Wez to od niej, durniu - syknęła Suzie.
- To nie mój cholerny prezent - burknął Will.
160
Marcus w duchu mu pogratulował. Niech i on trochę poolewa. Kłopot jedynie w tym,
że w tym momencie Will olewał Megan, a nie Suzie, Marcus zaś był zdania, że raczej nie
należy olewać kogoś, kto nie ma nawet trzech lat. Bo niby dlaczego? Na Megan jednak nie
robiło to wrażenia, uparcie bowiem stała z wyciągniętymi rączkami.
- No i co teraz? - spytał nachmurzony Will, kiedy wreszcie wziął prezent.
- Otwórz razem z nią - nieco łagodniej powiedziała Suzie, zresztą także Will wydawał
się teraz spokojniejszy. Nawet jeśli mieli się pokłócić, to nie zamierzali robić tego na oczach
wszystkich.
Will pomógł Megan odwinąć papier i ukazała się plastikowa zabawka wygrywająca
melodie.
- I co dalej? - spytał Will.
- Baw się z nią! - prychnęła Suzie. - Zgadnijcie, kto w tym towarzystwie nie ma
dzieci!
- Wez się ty z nią pobaw. - Will cisnął zabawkę Suzie. Nie znam się na tym.
- To może byś się trochę pouczył!
- Ciekawe po co?
- No, przy twoim zajęciu umiejętność zabawy z dziećmi bardzo by się przydała.
- A czym się zajmujesz? - spytała grzecznie Lindsey, jak podczas normalnej, układnej
rozmowy towarzyskiej.
- On nic nie robi - wyręczył go Marcus. - Jego tata napisał Mikołaja supersanki, więc
teraz zarabia milion funtów na minutę.
- Udaje, że ma dziecko, żeby wkręcić się do grupy samotnych rodziców i podrywać
samotne matki - oznajmiła Suzie.
- Ale za to mu nie płacą - rzeczowo skomentował Marcus. Will podniósł się ponownie,
ale teraz już nie usiadł.
161
- Bardzo dziękuję za poczęstunek i wszystko - powiedział.
- Czas już na mnie.
- Nie musisz się od razu obrażać, Will - zauważyła Fiona.
- Suzie ma prawo wypowiedzieć swoją opinię.
- Więc ją wypowiedziała, a ja z kolei mam prawo udać się do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •