[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Niezupełnie - pocieszył ją z szelmowskim uśmie
chem. - Ze mnie nie uszła ani odrobina powietrza. Sama
sprawdz. - Ujął delikatnie jej rękę i położył na swoim pod
brzuszu.
- Hunter - szepnęła, kiedy ją pocałował - kochaj się ze
mną...
Znieruchomiał i spojrzał jej w oczy.
- Naprawdę chcesz tego? Jesteś pewna, że to nie jest
z twojej strony wyraz wdzięczności albo...
- Niby za co mam być ci wdzięczna? Za to, że po raz
kolejny doprowadzasz mnie do takiego stanu i nic z tym
nie robisz? Jesteś sadystą...
Chwycił Gaylynn na ręce i zdejmując z niej po drodze
ubranie, zaniósł ją do sypialni.
- Czy tak będzie romantycznie? - spytał z chytrym
uśmiechem, sadzając ją na środku łóżka.
Gaylynn przypomniała sobie o paczce prezerwatyw,
WARTO BYAO CZEKA 119
które położyła na nocnym stoliku. Przysłała je Brett spe
cjalną pocztą ekspresową - z krótkim liścikiem.
Twój brat zastrzeliłby mnie, gdyby się dowiedział, co ci
posyłam, ale Lonesome Gap jest małą mieściną i wątpią,
żebyś zechciała wybrać się tam do sklepu właśnie po to.
Pamiętaj, jeśli będziesz miała ochotą pogadać, możesz do
mnie zadzwonić.
Bessie dostałaby zawału, gdyby znała zawartość pilnej
przesyłki zaadresowanej do Gaylynn.
Na razie jednak to ona była bliska zawału, patrząc na
dłonie Huntera wędrujące po jej brzuchu i przesuwające
się coraz niżej. Co się stało z jej ubraniem?
Chciała dotykać go w taki sam sposób. Zdarła z niego
koszulę i spodnie, odrzuciła daleko za siebie wszystko, co
mogło im przeszkadzać. Uderzenie następnego pioruna po
przedziła błyskawica, która na ułamek sekundy oświetliła
sypialnię białoniebieskim światłem.
Nagle lampa w pokoju dziennym zgasła. Dom pogrążył
się w całkowitej ciemności. Gaylynn nie dostrzegła ani tej
zmiany, ani następnych błyskawic. Nic ich już nie dzieliło.
Kiedy dłonie Huntera rozsunęły jej uda, opanowało ją nie
znane uczucie. Miała wrażenie, że oddycha rozrzedzonym
powietrzem i za chwilę zemdleje.
- Wiesz, co jest naprawdę grozne w czasie takiej burzy?
-szepnął jej do ucha.
- Nie, co takiego?
- Wszystko, co znajduje się pod wysokim napięciem.
- Przylgnął do niej biodrami, żeby pokazać, o czym kon
kretnie mówi.
120 . WARTO BYAO CZEKA
- Naprawdę jest pod wysokim napięciem? - Kiedy do
tknęła twardej jak kamień powierzchni, Hunter wyprężył
się jak struna i zaczął oddychać głęboko. Jej palce błądziły
tam i z powrotem z coraz większym zapamiętaniem.
- Pod bardzo wysokim napięciem -jęknął, sięgając po
pudełko z kondomami.
- Wiem, gdzie go trzeba schować... - Gaylynn wes
tchnęła zachwycona, kiedy był gotowy. - Na czas burzy...
- Uniosła biodra, torując mu drogę do wilgotnego gniazda.
-Tutaj... tak... tak!
Ich oczy się spotkały, kiedy o odwrocie nie mogło być
mowy. Wbił się w nią jednym silnym pchnięciem - uświa-
damiając sobie poniewczasie, że jest to jej pierwszy raz.
Mimowolnie napięła mięśnie, kiedy przeszył ją krótki
jak błyskawica, tępy ból.
Hunter zamarł w bezruchu.
Zobaczyła niedowierzanie w jego oczach.
- Nie przerywaj teraz - szepnęła, unosząc biodra.
Zadałby jej niejedno pytanie, ale nie był w stanie
myśleć.
Poruszał się wolno, ostrożnie, szukając oznak bólu na
jej twarzy. Ale Gaylynn nie wyglądała na cierpiącą. Wes
tchnęła z ulgą, tonąc w jego ramionach. Zapomniała
o swoich lękach, o tym, że po raz pierwszy w życiu jest
z mężczyzną, a jeszcze wczoraj niczego nie była pewna...
Poddała się czarowi chwili. Była wdzięczna losowi za to
co czuła, i chciała, żeby Hunter o tym wiedział.
- Cicho, obudzisz go!
Hunter nie mógł uwierzyć, że po tym, co się wydarzyło
poprzedniej nocy, zdołał zasnąć.
WARTO BYAO CZEKA
121
Szykował się do długiej rozmowy z Gaylynn, ale pró
bując znalezć właściwe słowa, zamknął na chwilę oczy.
Obudził się nad ranem.
To prawda, że od pewnego czasu zbyt mało sypiał, ale
żeby po takiej nocy...
- Nie skacz na niego! - usłyszał głos Gaylynn.
Niemal w tej samej chwili ważąca niemal cztery kilo
gramy syjamska kotka wyładowała na jego brzuchu.
Hunter poderwał się gwałtownie, zrzucając ją na podło
gę, wcześniej jednak zdążył poczuć dwadzieścia kocich
pazurków wczepiających się w jego skórę.
- Przestraszyłeś ją - powiedziała Gaylynn z wymówką
w głosie, kiedy Cleo jak niepyszna uciekła z sypialni.
- Z wzajemnością - mruknął zaspany.
Z wzajemnością... Czy kochała Huntera z wzajemno
ścią? Bo jeżeli czekogolwiek mogła być pewna, to właśnie
tego, że go kocha. A jeśli z jego strony to tylko fizyczne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •