[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w końcu gangsterów widywała dotąd jedynie w filmach.
 Pańska kochanka wykazuje irytujący brak woli
współpracy.  Van Horn nie powiedział Gillian nic
nowego.  Ale myślę, że to już nic nie zmieni.
 Jeżeli spadnie jej choćby włos z głowy, Van Horn,
zabiję cię gołymi rękami.  Głos Huntera był śmiertel-
nie poważny, a spojrzenie lodowate.  Pozwól jej teraz
odejść, a ja oddam ci te przeklęte kody do programu.
 Hunter!  Gillian wpatrywała się w niego z niedo-
wierzaniem.  Nie możesz pozwolić temu... temu...
terroryście zawładnąć światem.
 Zrobię wszystko, co w mojej mocy, byś była
bezpieczna  odpowiedział.  Program nie działa bez
kodów  przypomniał Van Hornowi.  Puść ją, a ja ci je
dam. Do diabła, zrobię ci nawet szkolenie, jak z tych
informacji korzystać.
Trzydzieści nocy 231
 Hunter  powtórzyła Gillian  ty chyba nie
mówisz poważnie! Nie pozwolę, żebyś przeze mnie
został zdrajcą!
 Czy ona zawsze jest taka?  spytał z irytacją Van
Horn, zbliżając się do dziewczyny.
 Dość często  przyznał Hunter.
Mężczyzna zaklął wulgarnie i dosadnie.
 Będziemy ją zatem musieli nauczyć, trzymać się
z dala od miejsc i spraw, które jej nie dotyczą.  Jednym
brutalnym ruchem wykręcił Gillian rękę z taką siłą, że
aż krzyknęła z bólu.
To błyskawicznie poderwało niezauważoną przez
nikogo kotkę, która przypatrywała się zajściu ze swoje-
go pudełka obok kuchenki. Z przerazliwym miauk-
nięciem rzuciła się na mężczyznę krzywdzącego kobie-
tę, która ją dokarmiała i która uratowała jej kocięta
przed śmiercią w oceanie. Pazury wplotły się w blond
włosy Van Horna, przeorały mu twarz i wpiły w jego
pierś.
Hunter wykorzystał chwilę zamieszania, by chwy-
cić Gillian, która zachwiała się, gdy Van Horn mocował
się z wściekłym, gotowym na wszystko zwierzęciem,
przypiętym do jego swetra.
Zanim zdołał doprowadzić ją do drzwi, ciszę nocy
przeszył wystrzał.
Hunter zobaczył przerażony, że na pelerynie z przo-
du pojawił się strumyk w kolorze przekwitającego
maku. Po chwili krew trysnęła.
 Hunter?  Oczy Gillian zaszły mgłą. Jej twarz
zrobiła blada jak ściana.
 W porządku, kochanie.  Kiedy przyciskał ją do
siebie, usłyszał przekleństwo Van Horna. Spojrzał na
232 JoAnn Ross
niego w samą porę, by być świadkiem, jak ten przy-
kłada sobie pistolet do skroni i pociąga za spust.
 Wszystko będzie dobrze  zapewniał Gillian,
w jednej chwili zapominając o mężczyznie, który leżał
pod ścianą. Rozdarł jej długą, wełnianą pelerynę, dostał
się do rany, która wykwitła intensywną czerwienią na
przedzie zielonej sukni z aksamitu, i modlił się, by to
była prawda.
Jej ciało zrobiło się lodowate, a nogi jak z waty.
Drżała jak w febrze. Stało się jasne, że nie jest już
w stanie stać o własnych siłach. Hunter trzymał ją
mocno, próbując jednocześnie dosięgnąć słuchawki
telefonu, wiszącego na ścianie. Gillian była za słaba, by
mu w tym pomóc, a odległość zbyt duża.
 Na chwilę cię tu położę  powiedział  zadzwonię
na policję i ściągnę pomoc.
Nie chciał rozstawać się z nią nawet na krótką
chwilę, lecz nie miał wyboru. Ułożył ją ostrożnie,
delikatnie na różowej podłodze z desek.
Kot momentalnie znalazł się przy niej, wtulając
pomarańczowo-czarne futerko w jej bok. Hunter tym-
czasem chwycił prawą ręką za telefon, a lewą uciskał
ranę ścierką do talerzy.
 Hunter?
Z trudem mógł zrozumieć jej szept, wydobywający się
przez zaciśnięte zęby. Zagłuszał go łomot własnego serca.
 Jestem przy tobie, skarbie.  Wcisnął szybkie
wybieranie numeru.  Nie opuszczę cię.
Oczy miała zamglone, lecz usta układały się w coś,
co udało mu się odczytać.  Kocham cię.
Jej powieki zatrzepotały i opadły. Dyżurujący polic-
jant już po pierwszym dzwonku podniósł słuchawkę
Trzydzieści nocy 233
i przyjął wezwanie. Hunter miał tylko nadzieję, że to
wystarczy, czując, jak Gillian oddala się coraz bardziej.
Przyciskał ją do piersi, usta skrywając w bujnych,
płomiennych puklach jej włosów. W oczekiwaniu na
pomoc sanitarną negocjował z Bogiem, w którego
dawno przestał wierzyć.
Rozdział szesnasty
Zniło jej się, że brnie w zamieci. Było jej zimno,
śmiertelnie zimno. Otaczał ją oślepiająco biały krajob-
raz, zdezorientowaną, zagubioną. Gdzieś w oddali
słyszała głos Huntera, wołającego ją raz i drugi, ale nie
mogła go dostrzec. Nie mogła go odnalezć.
Wpadła w głęboką zaspę. Próbowała mu odpowie-
dzieć, dać znać, gdzie jest, aby mógł pospieszyć z po-
mocą. Jednak jej wargi zamieniły się w kamień,
a umysł, zanurzony w białym, lodowatym oparze, nie
mógł wymyślić słów.
 Kocham cię.  Te słowa pochodziły raczej z serca
niż z głowy i, kiedy poczuła grzebiący ją nagle śnieg, nie
była pewna, czy udało jej się wypowiedzieć je głośno.
Hunter powtarzał wołanie, które zdawało się coraz
donośniejsze, lecz czy Gillian słyszała jego głos, stłu-
miony huraganowym porywem wiatru, nie było pew-
ności.
Starała się go chwycić, ale siły ją opuściły, a ręka
zrobiła się taka ciężka.
Trzydzieści nocy 235
Było jej coraz zimniej. Była coraz bardziej zmęczo-
na. Bardzo zmęczona.
Wyszeptała jego imię, jak modlitwę. Potem za-
mknęła oczy i poddała się wirującej bieli.
Kiedy wieziono Gillian z sali operacyjnej, Hunter
nie odstępował jej ani na krok. Przez trzy przerazliwie
długie godziny siedział zgarbiony na plastikowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •