[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to, że Joseph ma bardzo poważny problem.
Jej myśli zaczęły krążyć wokół Harry'ego. O, Boże, jak on to wszystko znosi? - py-
tała w duchu, łapiąc się za głowę. Nie widziała chłopca od kilku tygodni. Za bardzo po-
chłonęła ją śmierć Arthura i jej własne kłopoty. Miała tylko nadzieję, że Joseph nie epa-
tuje synka swoim alkoholizmem i pije jedynie w nocy, gdy chłopiec śpi u siebie pokoju.
Z gorzkim uśmiechem przypomniała sobie, że to właśnie jej brat był niegdyś świę-
cie przekonany, że ślub z Arthurem będzie wybawieniem dla obu rodzin. Arthur doczeka
się potomka, dzięki czemu posiadłość i majątek zostanie w posiadaniu rodziny Charlto-
nów, a Joseph zyska na powiązaniach z arystokracją. Kat wiedziała, że właśnie dlatego
tak gorąco zachęcał ją do małżeństwa. Niestety, nic się nie ułożyło po jego myśli.
A teraz... teraz nawet nie mogła mu w żaden sposób pomóc. Wieści, które przynio-
sła jej wczoraj pani adwokat, były jeszcze gorsze, niż się spodziewała. Kat nie była już
właścicielką Grange. Długi męża były tak gigantyczne, że jedynym wyjściem było od-
sprzedanie domu wielkiej korporacji, która i tak już miała pewne udziały w tej nieru-
R
L
T
chomości. W ten sposób przynajmniej część zatrudnionego personelu nie straci pracy,
pocieszała się, zupełnie załamana.
Usiadła ciężko na rozklekotanym krześle. Nagle dał o sobie znać brak snu. Była
całkowicie wycieńczona. Przymknęła oczy i oparła głowę o ścianę. Niemal natychmiast
pod jej powiekami ożyły obrazy sprzed wielu lat - wspomnienia dnia, kiedy Joseph wy-
rzucił Heatha z domu, każąc mu od tej pory mieszkać w ciasnej, ciemnej, nędznej szopie.
Nie zdążyli się jeszcze otrząsnąć po śmierci ojca, który zmarł na zawał serca. Joe
dopiero co wrócił ze studiów i zaczął odgrywać rolę pana i władcy High Farm. Wprowa-
dzanie nowego porządku zaczął od rozprawienia się z Heathem. Ledwie przekroczył
próg domu, nie zdjąwszy nawet płaszcza, oświadczył:
- Mój ojciec pozwolił ci przebywać w tym domu - zaczął głosem równie lodowa-
tym jak wiatr wyjący na zewnątrz tamtej zimowej nocy - i zmusił mnie do tego, żebym
tolerował twoją obecność. Ale mojego ojca już nie ma. Teraz ja tutaj rządzę!
Otworzył drzwi na oścież. Do domu wdarł się podmuch wiatru, niosący wielkie
płaty śniegu.
- Od tej pory będziesz zarabiał na swoje utrzymanie, pracując na farmie, Cyganie -
oświadczył Joseph. - Od teraz, jako siła robocza i nic więcej, nie masz prawda mieszkać,
jadać ani spać w tym domu. Zrozumiano?
- Joe, opamiętaj się! - zaprotestowała Kat.
Musiała coś powiedzieć. Nie mogła po prostu stać i pozwalać na to wszystko. Jo-
seph całkowicie jednak ignorował jej obecność, jakby to był samotny pojedynek pomię-
dzy nim a jego znienawidzonym wrogiem. Wskazał ręką drzwi i wycedził do Heatha:
- Wynocha, Cyganie! Wynoś się stąd i nie wracaj.
- Joe, przestań! - zawołała znowu, lecz umilkła od razu pod naporem pełnego furii
spojrzenia brata.
Znała go dobrze. Wiedziała, że kłócenie się z nim doprowadza go do jeszcze więk-
szej pasji, a zatem stając w obronie Heatha i walcząc o niego zaciekle, ściągnęłaby na
niego jeszcze większe gromy. Tragizm tej sytuacji był koszmarny!
Zadrżała, wspominając, jak czuła się w tamtych chwilach: jednocześnie oburzona,
wściekła i przerażona. Nie bacząc na konsekwencje, postanowiła jeszcze raz zainterwe-
R
L
T
niować, zaprotestować. Otworzyła usta, lecz nie wydusiła z siebie ani słowa, czując spoj-
rzenie Heatha. Wiedziała, co ono oznacza. Chciał, by się nie wtrącała. To była jego wal-
ka, jego wojna, i nie życzył sobie, aby ktoś mu w niej pomagał czy przeszkadzał.
Stała więc w milczeniu i bezruchu, w najwyższym napięciu obserwując tę scenę.
Bała się, że Heath lada moment eksploduje, zrobi coś straszliwego. Widziała jego pięści,
zaciśnięte tak mocno, aż zbielały mu kostki. Jeśli puści je w ruch, z Josepha zostanie
krwawa miazga, pomyślała, trzęsąc się ze strachu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. He-
ath po prostu wbił w Josepha mroczne spojrzenie i wpatrywał się w niego tak długo, aż
brat Kat spuścił wzrok, pobladły, w pewnym sensie pokonany. Dopiero wtedy Heath od-
wrócił się i wyszedł z uniesioną głową, znikając w lodowatej ciemności panującej na ze-
wnątrz. Joseph odetchnął z ulgą, zaklął siarczyście i trzasnął za nim drzwiami.
Teraz role całkowicie się odwróciły. High Farm należało do Heatha. On tu rządził i
mógł zrobić wszystko, co mu się żywnie podobało. Kat nie miała wątpliwości, że Heath
zamierza uwieńczyć zemstę, wyrzucając Josepha z domu. To była tylko kwestia czasu.
A co się stanie z małym Harrym? - pomyślała nagle, czując, jak po jej plecach za-
czynają pełzać zimne ciarki.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Kat na pewno już sobie poszła, pomyślał Heath, gdy kilka godzin pózniej zatrzy-
mał auto pod drzwiami High Farm. Wróciła do Grange, gdzie nadal mogła jeszcze przez
jakiś czas odgrywać rolę dystyngowanej pani luksusowego domu.
Ale to się wkrótce zmieni. Wyraznie poinstruował swoich podwładnych i ekipę
prawniczą, aby nigdy, przenigdy nie pisnęli słówka o tym, że to on stoi za przejęciem
Grange i resztek fortuny Arthura Charltona, którą roztrwonił, aby prowadzić potajemne
życie i finansować swoje uzależnienie od hazardu i narkotyków. Lady Katherine na pew-
no już poznała prawdę o swoim mężulku i teraz modli się o to, aby nie wybuchł skandal.
Powinna być wdzięczna, że znalazł się ktoś, kto zdjął z jej barków ten olbrzymi
dług, nawet jeśli było to równoznaczne z utratą Grange. Chciał jak najdłużej trzymać w
tajemnicy fakt, że to on jest tą osobą. Dopiero gdy dostanie to, czego chce od żony hra-
biego Charltona, raczy wyznać jej całą prawdę.
Otworzył drzwi i zanurzył się w mrocznym, chłodnym holu. Zdziwił się, wyczuwa-
jąc w powietrzu przyjemny aromat gotowanego jedzenia. Apetyczny zapach zaprowadził
go do kuchni, gdzie ujrzał Kat stojącą przy kuchence i mieszającą coś w dużym garnku.
Miała związane włosy, podwinięte rękawy i policzki uroczo zarumienione od panującego
w kuchni gorąca. Włożyła stary, dziurawy fartuszek, lecz nawet w nim wyglądała kobie-
co i pociągająco. Heath momentalnie poczuł przypływ pożądania, które było w równej
mierze przyjemne, jak i bolesne.
- Brat zagonił cię do kuchni?
- Joe jeszcze śpi - odparła, nie zerkając w jego stronę. - Pomyślałam, że Harry bę-
dzie głodny, kiedy wróci ze szkoły. Robię zupę warzywną. Mało fantazyjne danie, ale nic
innego nie znalazłam w spiżarni - dodała z wyrazną dezaprobatą, wzdychając głośno,
jakby mówiła:  Ech, ci mężczyzni...".
- Nie miałem czasu zrobić zakupów - burknął, wzruszając ramionami.
Mógłby bez problemu ściągnąć tutaj ekipę robotników, a potem dekoratorów, aby
doprowadzili to miejsce do porządku, a także zatrudnić świetnego kucharza, aby przygo-
towywał smaczne i urozmaicone posiłki, lecz na razie postanowił jeszcze zaczekać.
R
L
T
Uśmiechnął się pod nosem, obserwując, jak Kat usilnie i uparcie nie odrywa wzro-
ku od gotującej się w garnku zupy. Zdradzała ją jednak mowa ciała; była wyraznie spięta
i czujna, a jej ruchy - sztywne i nienaturalne. Wkłada tyle wysiłku w pozorowanie obo-
jętności, i to zupełnie na marne, pomyślał rozbawiony.
- Poza tym - zaczął cedzić powoli - mam ważniejsze rzeczy na głowie niż wyrę- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •