[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dni i zabronić łażenia po
mieście.
Tomek przesiedział w swoim
pokoju całe popołudnie i cały
wieczór. Odwiedziła go Kasia.
Przyniosła lalki, wózek i bawiła
się cichutko.
"A jeżeli on zakpi sobie z
Izy?" Ta myśl przeszyła Tomka,
aż stęknął.
- Tak bardzo boli? - rozległ
się pełen współczucia głos Kasi.
- Co? A tak, trochę boli -
odrzekł dotykając opatrunku.
- Jesteś bardzo dzielny -
powiedziała Kasia z szacunkiem.
- Ja bym tak nie potrafiła.
Chciał się dowiedzieć, czego
by nie potrafiła, ale Kasia nie
umiała wytłumaczyć.
- Nie potrafiłabym i już -
zakończyła bezradnie rozkładając
ręce.
Po czterech dniach do Marysi
przybiegła Iza. Tomek sam
otworzył jej drzwi. Ledwie
rzuciła okiem w jego stronę i
pobiegła na piętro, do pokoju
sióstr Tomka.
Minęło kilka minut, a dwie
dziewczyny pędziły po schodach.
- Babciu! - wołała Marysia. -
Postaw Izie kabałę! Tamta się
nie sprawdziła.
Babcia pospiesznie rozłożyła
karty. Tomek, stojący niczym
odzwierny, słuchał, jak mówi:
- Walet Pik obok Damy Kier.
Wielkie uczucie. A mówiłam, że
nie należy tracić nadziei.
- On nagle podszedł do mnie i
zapytał: To ty też nie
wyjechałaś na wakacje? - głos
Izy drżał z radości i emocji.
Tomek uśmiechnął się, ale
zaraz babcia powiedziała coś
takiego, że odechciało mu się
uśmiechać.
- Jakiś Walet Kier intrygował
- rzekła. - Ale to poczciwe
intrygi. Wszystkie intrygi,
które mają na celu szczęście
innych, są poczciwe. Wezmy na
przykład zanikającą już funkcję
swatki. Też troszkę intrygowała,
ale w jakże dobrym celu.
Tomek pomyślał, że babcia
nawet niechcący potrafi
powiedzieć coś takiego, co go
ośmiesza we własnych oczach.
Poczciwa swatka w szortach w
piłeczki, błękitnym podkoszulku,
potajemnie szperająca w senniku.
Same ośmieszające mężczyznę
rzeczy. "Wcale nie zrobiłem tego
dla czyjegoś szczęścia -
pomyślał ze złością. - IOza jest
uszczęśliwiona przy okazji, a
twoje wróżby nie spełniły się".
* * *
W pewien sierpniowy dzień
Tomek z Anią i Piotrusiem szli
drogą prowadzącą do miasteczka.
Wczesnym rankiem wybrali się na
przechadzkę. Nieśli trochę
grzybów uzbieranych w rowie.
Były to same podgrzybki.
Podzielili je równo, żeby obie
babcie były zadowolone.
Zatrzymywali się co jakiś czas,
gdy natrafili na ciekawszy
kształtem kamień albo gdy drogą
przejechał samochód. W torbie,
którą nieśli na zmianę, leżały
trzy kurtki, bo rano, kiedy
wyruszali, było chłodno.
- Nie musimy iść jeszcze do
domu. - Ania wpadła na pomysł,
żeby zrobić wyprawę do starego
dworu. Dworek był pusty,
poszarzały ze starości i
zapadnięty ze starości.
Do dworku nie prowadziła żadna
droga. Kiedyś, dawno, musiała
prowadzić, ale teraz nie
pozostał po niej nawet ślad.
Dworek stał na środku łąki,
ukryty w wierzbach, jak skarb.
Tomek zatrzymał się.
- Moim zdaniem droga biegła
tędy - wyciągnął rękę w kierunku
asfaltowej szosy prowadzącej do
sąsiedniego miasteczka. -
Musiała odchodzić w bok.
- Nie, bo szosę zrobiono
dopiero piętnaście lat temu.
Dawniej w tamtym miejscu też
była łąka. Moim zdaniem ona
biegła tędy, akurat w miejscu, w
którym teraz jesteśmy.
Pod ich nogami układała się
miękko zielona trawa, upstrzona
kępkami fioletowej koniczyny.
- Nie potrafię wyobrazić
sobie, że miejsca, które znam,
wyglądały kiedyś inaczej -
powiedział Tomek.
Przeszli między gałązkami
wierzb, a one połaskotały ich
odsłonięte szyje.
Z bliska dworek wyglądał dużo
skromniej niż wtedy, gdy się o
nim tylko myślało. Był to po
prostu bardzo długi dom z
nieproporcjonalnie malutkim
ganeczkiem. Stare drzwi miały
klamkę opadającą trochę w dół,
jakby naciskał ją ktoś
niewidzialny.
- Chciałabym chociaż raz
zajrzeć do środka - szepnęła
Ania.
Chjłopcy nie odpowiedzieli.
- Albo żeby ktoś tam zajrzał i
powiedział mi, jak jest w
środku.
Chłopcy znów nic nie
odpowiedzieli. "Raz, dwa, trzy,
nie boję się - pomyślał Tomek. -
Albo raz, dwa, trzy, cztery,
pięć, sześć..."
- No, to trudno - zrezygnowała
Ania.
Wyczuła, że chłopcom jest
przykro. Bali się podejść do
drzwi. Być może były zamknięte,
ale oni bali się nawet
sprawdzić.
- Musimy wracać - powiedział
Tomek. - Pewnego dnia przyjdę
tu, oderwę jedną deskę z okna,
żeby zobaczyć, jak jest w
środku.
Tomek nie wiedział, czy boi
się zajrzeć do dworku dlatego,
że jest to ciągle czyjaś
własność, czy dlatego, że boi
się straszydeł i tajemniczych
zjaw, których pewnie nie ma w
żadnym starym dworze, ale o
których naczytał się tyle, iż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]