[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy wszystko dobrze?  zapytał w ten dziwaczny, staromodny sposób, w jaki wysławiali się wojownicy.
- Tak  wykrztusiłam.  Po prostu miałam ochotę na spacer.
- Nie spacerowałaś  zauważył logicznie.
- Chodzi mi o to, że chciałam się przewietrzyć.  Spojrzałam mu w oczy i stwierdziłam, że dość już mam kłamstw. 
Bałam się, że głowa mi pęknie, więc biegłam tak szybko i długo, jak tylko mogłam. No i wylądowałam tutaj.
Pokiwał wolno głową.
- To siedlisko mocy. Nie dziwi mnie, że cię przyciągnęło.
- Przyciągnęło?  Rozejrzałam się i dopiero w tym momencie zauważyła,, gdzie jestem.  To wschodni mur. Niedaleko
furtki.
- W rzeczy samej, kapłanko. Nawet ci ludzcy barbarzyńcy wyczuli jego moc, skoro zdecydowali się pozostawić ciało
profesor Nolan właśnie tu.  Ruchem ramienia wskazał miejsce za murem, gdzie Afrodyta i ja znalazłyśmy zwłoki. Tam też
znalazłam Nalę (a raczej ona mnie), utworzyłam swój pierwszy krąg, pierwszy raz zobaczyłam nieumarłych i przywołałam
żywioły oraz Nyks, by przełamać blokadę pamięci nałożona przez Neferet.
To naprawdę było siedlisko mocy. Nie mogłam uwierzyć, że wcześniej tego nie wyczułam. Oczywiście byłam niezwykle
zajęta Heathem, Erikiem, a w szczególności Lorenem& Neferet miała rację, pomyślałam z niesmakiem, jestem żenująco
naiwna.
- Dariusie, czy mógłbyś zostawić mnie tu na chwilę samą?  zapytałam.  Chciałabym& chciałabym się pomodlić i mam
nadzieję, że jeśli będę uważnie słuchać, Nyks udzieli mi odpowiedzi.
- A to będzie łatwiejsze, jeśli pozostawię cię samą  zrozumiał.
Skinęłam głową w obawie, że jeśli się odezwę, głos mnie zdradzi.
- Zatem udzielę ci owej prywatności, kapłanko. Nie oddalaj się jednak zbytnio. Pamiętaj, ze Neferet objęła czarem cały
obszar wokół szkoły, więc jeśli tylko skorzystasz z furtki i przekroczysz granicę, otoczą cię Synowie Ereba.  Uśmiechnął się
posępnie, lecz życzliwie.  A to nie pomoże ci w modlitewnym skupieniu, pani.
- Będę o tym pamiętać.  Starałam się nie krzywić, gdy nazywał mnie kapłanką i panią, choć w ogóle nie zasługiwałam
na te tytuły.
Jednym płynnym, niespiesznym rucham Darius zeskoczył z wysokiego muru na dwadzieścia stóp muru, lądując z
wdziękiem na nogach. Potem zasalutował mi, przykładając pięść do serca, skłonił się lekko i bezszelestnie zniknął w mroku.
Wtedy właśnie moje nogi doszły do wniosku, że nie są w stanie dłużej mnie dzwigać. Usiadłam ciężko na trawie u stóp
starego znajomego dębu, przyciągnęłam kolana pod brodę, otoczyłam je ramionami i zaczęłam cicho płakać.
Było mi potwornie przykro. Jak mogłam okazać się tak głupia? Jakim cudem dałam się nabrać na kłamstwa Lorena?
Naprawdę mu uwierzyłam. Nie dość, że oddałam mu swoje dziewictwo, to jeszcze Skojarzyłam się z nim, robiąc z siebie
podwójna idiotkę.
Brakowało mi babci. Nie przestając łkać, sięgnęłam do kieszeni sukni po komórkę, by do niej zadzwonić i wszystko
opowiedzieć. Wiedziałam, że będzie to straszne i wstydliwe, ale wiedziałam też, że babcia nie skrytykuje mnie ani nie odtrąci.
Nie przestanie mnie kochać.
Tyle że komórki nie znalazłam. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, ze wypadła mi z kieszeni, gdy byłam z Lorenem.
Najwyrazniej zapomniałam ja podnieść. Typowe, co? Zamknęłam oczy i oparłam głowę o szorstką korę drzewa.
- Miau?
Ciepły wilgotny nosek Nali musnął mój policzek. Nie otwierając oczu, rozplotłam ręce, by mogła mi wskoczyć na
kolana. Położyła na moim ramieniu przednie łapki i wcisnęła pyszczek w zgięcie szyi, prychając radośnie, jakby sam ten dzwięk
miał mi poprawić nastrój.
- O rany, Nalka, strasznie namieszałam  mruknęłam, przytulając kotkę i znów szlochając wniebogłosy.
Rozdział dwudziesty piąty
Na dzwięk zbliżających się kroków uznałam, że to Darius chce mnie sprawdzić, i próbowałam doprowadzić się do porządku,
ocierając twarz rękami i starając się zahamować łzy.
- O rany, Afrodyto, miałaś rację. Obraz nędzy i rozpaczy - usłyszałam głos Shaunee.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam Blizniaczki, a za ich plecami Afrodytę i Damiena.
- Osmarkałaś się, Zo - zauważyła Erin, kręcąc głową z dezaprobatą. Niestety, ja też muszę przyznać Afrodycie rację.
- Mówiłam - napuszyła się Afrodyta.
- Nie sądzę, aby należało do dobrego tonu komplementowanie jej za to, że miała słuszność w sprawie desperacji Zoey.
- Damien, wyluzuj - jęknęła Erin.
- Skończ z tą uniwersytecką gadką - poparła ją Shaunee.
- Mądrej głowie dość po słowie. Lecz gdy wiedzy zbywa, słownika użycie pożądane bywa - zadeklamował Damien.
Wiem, że to głupie, ale ich kłótnia brzmiała w moich uszach jak cudowna melodia.
- Jako ratownicy jesteście bezużyteczni - stwierdziła Afrodyta. - Proszę. - Podała mi kłębek czystych (a przynajmniej taką
miałam nadzieję) chusteczek. - Jestem bardziej przydatna niż cała wasza trójka. Szkoda gadać.
Damien prychnął, po czym odsunął Blizniaczki na bok, by przykucnąć przy mnie. Wydmuchałam nos, wytarłam twarz i
spojrzałam na niego.
- Stało się coś złego, prawda? - zapytał.
Skinęłam głową.
- Co jest, kurde? Znów kogoś zabili? - wystraszyła się Erin.
- Nie. - Głos odmówił mi posłuszeństwa i musiałam odchrząknąć, zanim znów zaczęłam. Tym razem mimo
załzawionego tonu bardziej przypominałam siebie. - Nie, to co innego.
- W takim razie nam powiedz - zaproponował Damien, poklepując mnie lekko po ramieniu.
- Właśnie. Wiesz, że razem damy sobie radę prawie ze wszystkim - dodała Shaunee.
- Jak wyżej, Blizniaczko - poparła ją Erin.
- Co za wiocha. Chyba się porzygam - mruknęła Afrodyta.
- Przymknij się! - rzuciły jednogłośnie Blizniaczki.
Przyjrzałam się każdemu z moich przyjaciół po kolei. Wiedziałam, że muszę im powiedzieć o Lorenie, choć nie miałam na to
najmniejszej chęci. Musiałam też poinformować ich o Stevie Rae, i to zanim spełnią się przewidywania Nefert, w myśl których
moje kłamstwa i tajemnice miały ich tak wkurzyć, że odsuną się ode mnie.
- To wszystko jest trudne, pogmatwane i raczej nieprzyjemne - ostrzegłam.
- Znaczy, takie jak Afrodyta - zakpiła Erin.
- Nie ma sprawy. Przyzwyczajamy się - dodała Shaunee.
- Szajbuski nierozłączki - podsumowała Afrodyta.
- Jeśli wszystkie raczycie się zamknąć, Zoey może zdoła nam wyjaśnić, co się stało - wycedził z przesadną cierpliwością
Damien.
- Sorry - wymamrotały Blizniaczki, a Afrodyta tylko przewróciła oczami.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam usta, by rozpocząć swoją koszmarną opowieść, gdy przeszkodził mi ożywiony głos
Jacka.
- Jest! Znalazłem go!
Jack przydreptał do nas. Na mój widok jego radosny uśmiech trochę przygasł, co znaczyło, że naprawdę wyglądam jak
siedem nieszczęść. Potem chłopak szybko usiadł obok Damiena, pozostawiając Erika stojącego samotnie i patrzącego na mnie z
góry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •