[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przywiązywać do przedmiotów, ale te rzeczy już stały się bliskie jej sercu.
Wzięła jeszcze odzież leżącą przy drzwiach i ubrała się w kuchni. Niebo za oknami
dopiero zaczynało szarzeć. Na stole walały się resztki ich kolacji, którą zjedli o północy,
wszędzie leżały okruchy urodzinowego tortu. Zaledwie parę godzin temu oboje śmiali się
dosłownie z niczego, łapczywie zjedli pieczonego kurczaka, a pózniej karmili się nawzajem
tortem jak para nowożeńców na ślubnym przyjęciu.
Ciekawe, czy Norbert już wtedy zdawał sobie sprawę z tego, że wkrótce się rozstaną.
Siadając do stołu, Celestine wiedziała, co powinna zrobić. A zanim zaczęli kochać się po raz
ostatni, wiedziała także, jak ma zrealizować swoje plany.
Jeszcze raz rozejrzała się po kuchni. Wszystko nagle zaczęło się wydawać takie
nadzwyczajne, pełne wspomnień. Wiedziona impulsem, urwała jeden suchy kwiatek z gałązki
oplatającej sufitową belkę. Norbert dowiedział się od Marian, że są to pędy chmielu, które w
hrabstwie Kent często służą do ozdabiania wnętrz pubów i domów mieszkalnych. Chmiel był
tu kiedyś głównym zródłem dochodu i okoliczni mieszkańcy nadal wierzyli, że przejście pod
wiązką chmielu zapewni człowiekowi powodzenie w interesach i szczęście osobiste.
W kilka minut spakowała do nowej torby wszystkie swoje rzeczy. Zabierała ze sobą
niewiele, lecz i tak więcej, niż kiedykolwiek miała. A najcenniejsze były wspomnienia tej
ostatniej nocy.
Napisała liścik, w którym poprosiła Norberta, aby się na nią nie gniewał. Zostawiła
kartkę na stoliku i przycisnęła ją zdjętą z palca ślubną obrączką.
ROZDZIAA DWUNASTY
Telewizor odbierał tylko program jednej stacji, chyba że ktoś chciał za opłatą obejrzeć
emitowane filmy pornograficzne. Celestine nie była spragniona takich rozrywek. Miała ich aż
nadto, z konieczności słuchając odgłosów dobiegających z sąsiedniego pokoju. Wynajmowano
go na godziny i kolejne pary robiły z łóżka imponujący użytek.
Celestine nie spodziewała się tutaj żadnych luksusów. Wystarczy, że po ścianach nie
łaziły karaluchy, pościel była czysta, choć pożółkła ze starości, a w drzwiach znajdował się
wizjer. Zaś decydującym czynnikiem okazała się solidna zasuwka. Teraz, gdy ktoś głośno
zapukał, Celestine na palcach podeszła do drzwi, aby sprawdzić, kto ją niepokoi.
Natychmiast otworzyła i znalazła się w objęciach gościa.
- Allie... - Wciągnęła swoją najlepszą przyjaciółkę do pokoju i zamknęła drzwi. - Och,
Allie... - Celestine rozpłakała się ze wzruszenia. - Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę.
- Jezu, Celestine, chyba już nie mogłaś znalezć gorszej nory?
- Obrażasz moją skromną siedzibę. - Celestine otarła oczy i niechętnie wysunęła się z
objęć Allie.
- Skromna to mało powiedziane! Chryste, z lewej strony lombard, z prawej... też. Jeśli
zapragniesz kupić spluwę to trafiłaś, gdzie trzeba.
- Spluwa może by mi się przydała - mruknęła Celestine, zasuwając łańcuch.
- Skarbeńku, nawet nie mów takich rzeczy! Nikt nie wie, że tu jesteś. Wszystko będzie
dobrze. Już wkrótce.
Celestine nie mogła oderwać wzroku od twarzy Allie. Jej długie do ramion, ciemne
włosy lśniły, a spojrzenie piwnych oczu wędrowało po sylwetce przyjaciółki, oceniając zmiany,
jakie w niej zaszły w ciągu minionych kilku lat.
Allie miała mały, zadarty nosek, pełne, zmysłowo wykrojone usta oraz wspaniałą figurę
z talią osy. Zawsze uchodziła za największą buntowniczkę ze wszystkich uczennic w ich liceum,
a także w internacie, gdzie obie mieszkały. W tym czasie, gdy Celestine przebywała za granicą,
Allie skończyła studia i zaczęła pracować jako przedstawicielka handlowa dużej firmy
farmaceutycznej z Północnej Karoliny. Celestine była pewna, że wielu lekarzy ze wschodniej
części stanu niecierpliwie wyczekuje służbowych wizyt pięknej Allison.
- I jak? - spytała Allie.
- Wyglądasz bosko! Mowę mi odjęło.
- Nie żartuj! - Allie uśmiechnęła się, a na jej policzkach pojawiły się śliczne dołeczki. -
Ty też niezle się prezentujesz. Może to skakanie po świecie dobrze ci robi?
Celestine odruchowo przeczesała palcami krótkie, rozjaśnione na blond włosy.
Doskonale pasowały do sportowej odzieży w kalifornijskim stylu i złocistej opalenizny, będącej
rezultatem wylegiwania się na opalającym łóżku u kosmetyczki w Edynburgu, gdy Celestine
czekała na zrobienie nowych dokumentów. Nikt, kto znał Celie Sherwood, teraz nie
rozpoznałby jej na pierwszy rzut oka. Czasem zastanawiała się, co na jej widok powiedziałby
Norbert... Wciąż pojawiał się w jej snach, choć od ucieczki z Trilling - den minął miesiąc.
- Nienawidzę tych podróży - mruknęła, opuszczając rękę. - Zamierzam z nimi skończyć.
- Cieszę się, że wróciłaś. O nic się nie martw.
- Usiądz. - Celestine wskazała krzesło z podniszczonym siedzeniem z plastikowej
plecionki. - Mam dla nas colę.
- Otworzyła puszkę i podała ją Allie. - Szkoda, że nie mogę zatrzymać się u ciebie. Z
radością zobaczyłabym twój apartament.
- Pamiętasz, jak dawniej gadałyśmy po nocach o tym, co zrobimy, gdy wreszcie
będziemy wolne? Dokąd pojedziemy? Co sobie kupimy? - Allie uniosła puszkę. - Wypijmy za
spełnione marzenia. Ty pewnie byłaś we wszystkich miejscach, które wymieniłyśmy. A ja
znajdywałam jednego dobrego chłopaka po drugim, żeby kupował mi śliczne rzeczy...
- Jednego po drugim? - Celestine otworzyła drugą puszkę.
- Ty miałaś klasę i dobry gust. Ja nie. - Allie wzruszyła ramionami.
- Nie spotkałaś nikogo nadzwyczajnego?
- W przeciwieństwie do ciebie nie wierzę w bajki.
- Allie uśmiechem złagodziła swój cierpki ton. - To ty czekałaś na rycerza w lśniącej
zbroi, który zabierze cię na białym koniu do krainy baśni. Ja zawsze zadowalałam się jakimś
szarakiem, dopóki się nie zmył.
Celestine uśmiechnęła się, lecz była pewna, że Allie mówi szczerze. Jako jedyne dziecko
samotnej matki, Allie w porównaniu z pozostałymi dziewczętami z liceum była ubogim
Kopciuszkiem. A po śmierci jej matki jacyś krewni zaczęli opłacać dość wysokie czesne, żeby
tylko nie mieć z Allie do czynienia, lecz nie dawali jej kieszonkowego. Dawno temu Allie
poprzysięgła sobie - jak Scarlett O'Hara - że zrobi wszystko, aby tylko nigdy więcej nie cierpieć
głodu.
- A ty? - Allie oparła bose stopy o łóżko i poruszyła palcami z polakierowanymi
paznokciami. - Wiem, że uważałaś Stephena za swojego rycerzyka. Nie spotkałaś jakiegoś
innego rycerza Okrągłego Stołu?
- Był pewien mężczyzna w Anglii... - Celestine zaczęła skubać wypłowiałą kapę. -
Amerykanin.
- Jakoś go tu nie widzę...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]