[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własny monarcha i...  ale zatrzymał się tu Wsze-
bor, bo chciał już wymówić:  i ojciec , ale po chwili
dodał:  własny monarcha i pan nie ustraszy.
 Boże! zawołał nieszczęśliwy Władysław,
domyślający się przyczyny chwilowego za-
milknienia Wszebora, i łza boleści na siwą brodę
spłynęła. Boże! dodaj mi mocy pokrzep mój
umysł!  To mówiąc, wstał z krzesła, poszedł do
bliskich drzwi, za których otwarciem ukazał się
mały ołtarz, oświecony srebrną lampą.
Klęknąwszy przed nim, krótką modlitwę odmówił.
Obrócił się potem do Wszebora i z powagą
prawdziwie królewską:
74/139
 Zadosyć się stanie  rzekł  twojej proś-
bie. Bóg dobrotliwy udzielił mocy mej duszy. Od-
dam ci sprawiedliwość. Jutro zasiądę na tronie i
ogłoszę to, o coś mnie prosił. Czuję, że to moja
powinność, i dlatego ją wypełnię.
Nie mógł dalej mówić i upadł na krzesło, a
Wszebor i Mieczysław, ucałowawszy mu rękę,
wyszli z komnaty.
 Synowcze  zawołał król osłabionym
głosem za odchodzącym młodzieńcem  powiedz
Sieciechowi, by jeszcze dzisiaj rozkazał uwiadomić
panów moich i biskupa płockiego o jutrzejszej
naradzie,bo Bóg zesłał na mnie ciężkie bóle i nie
mógłbym teraz z nikim rozmawiać.
Ukłonił się Mieczysław i przymknąwszy drzwi
królewskiego pokoju, poszedł do Sieciecha.
 Hetmanie królewski, Władysław Herman,
król i stryj mój, każe ci przez moje usta
powiedzieć, żebyś uwiadomił natychmiast wszyst-
kich panów radnych, biskupa płockiego i znakomi-
tych rycerzy o wezwaniu królewskim stawienia się
jutro tutaj w zamku i zgromadzenia się w tronowej
sali.
 Niezwyczajnym odbierać rozkazy pana
mego i króla przez trzecią osobę, więc...
75/139
 Więc przyzwyczaj się teraz  przerwał
groznie Mieczysław  i wypełnij, co ci powiedzi-
ałem!  To mówiąc, wyszedł. Sieciech wstał z
miejsca, a choć go Wolimir z Moskorzewa chciał
wstrzymać, wyszedł i dognał księcia u bram
zamkowych.
 Synu przeklętego ojca  zawołał  wstrzy-
maj swe kroki, bo mam kilka słów ci powiedzieć!
 Sieciechu, do kogóż się tak odzywasz? 
rzekł Wszebor  czy nie wiesz, czyś zapomniał, że
to książę Mieczysław?
 Właśnie dlatego, żem nie zapomniał 
odparł dumny wojewoda  mianuję go synem
mordercy i świętokradzcy.
 Nie wymówiłbyś ani słowa więcej 
krzyknął Mieczysław, z trudnością poskramiający
gniew gwałtowny  gdyby te mury zamku
królewskiego nie przypominały mi, że jest zbrod-
nią na tym dziedzińcu potykać się z wrogiem.
 Krokiem dalej postąp, a już nic cię nie
wstrzyma  zawołał Sieciech, dobywając miecza.
 Stój, wojewodo!  odparł z zimną krwią
Mieczysław. Owszem, byłoby zasługą uwolnić
króla mego i monarchę od tak bezczelnego sługi,
co pózniej, spodziewam się, że przy pomocy Boga
i mojej szabli uczynię. Ale ważniejsza sprawa nad
76/139
wszystkie względy ziemskie zajmuje teraz mój
umysł. Po jej ukończeniu, po uwolnieniu najcnotli-
wszej i najpiękniejszej dziewicy, spotkam się z to-
bą, jak na rycerza i Polaka przystoi. Ale pierwej nie
więcej pomogą twoje krzyki i obelgi od skowyczeń
małego psa, którego podróżny kijem z swojej dro-
gi odpędza. Milcz więc, jeśli prawy z ciebie rycerz,
i czekaj, aż pan i książę twój zniży się do wal-
czenia z tobą!
 Dobrze, będę milczał, ale głos mój, kiedy
się odezwę, będzie do pioruna podobny; legniesz
pod moimi ciosy.
To mówiąc, z dumą na czole wrócił do zamku,
a Mieczysław i Wszebor z zasępionym obliczem
oddalili się.
 Wojewodo krakowski i hetmanie króla
Władysława  rzekł do wchodzącego Sieciecha
Wolimir.  Nie udało ci się polowanie, bo ani
zwierza, ani nawet farby na mieczu nie widzę.
Podobno lepszy mój sokół.
Nic nie odpowiedział Sieciech, usiadł w mil-
czeniu, a Wolimir zaczął ulubionego ptaka
nakarmiać kawałkami mięsa, które z świetnej tor-
by wyjmował.
ROZDZIAA VI
Usiadły wodze.Troski na wszystkich wyryte;
Powstał król...lejąc łzy obficie,
I gęstym przerywane jękiem słowa rzecze.
Iliada, IX księga
Salą tronową, czyli naradną, nazywano obsz-
erną komnatę w zamku płockim, wystrojoną
prawdziwie z królewskim przepychem.
Obicia z aksamitu purpurowego lśniły się,
pozawieszane po ścianach, wyrobionymi na nich
ze złota i srebra kwiatami. W środku zaginającego
się sklepienia wymalowany był pierwszy król
chrześcijański, przyjmujący chrzest z rąk świętego
biskupa, a przy nim jego żona, piękna Dąbrówka,
i Polacy z dobytym orężem. Choć za naszych cza-
sów niezgrabnym i niekształtnym by się wydawał
ten obraz, wzbudzał on wtenczas podziwienie i
uwielbienie rzadkich i nieumiejętnych miłośników
sztuk pięknych. Gdzieniegdzie wisiały nabijane
złotem zbroje i stalowe kolczugi, pomięszane z sz-
ablami i tarczami, po których świetności można
78/139
było poznać, że więcej ku ozdobie niż do boju
służyły. Sam tron, szkarłatnym obity suknem, stał
w głębi sali pod pokryciem niebieskim, nad
którym wznosił się herb Polski, orzeł biały z sre-
brzystymi pióry; pięć marmurowych stopni
prowadziło do niego, a trzy rzędy filarów z obu
stron podpierało wysokie sklepienie, na każdym fi-
larze widziano bogatą koronę wznoszącą się nad
dwoma w krzyż złożonymi berłami. %7łelazna krata
oddzielała tron od drugiej połowy sali. Przy siedze-
niu królewskim było kilka niższych, przeznac-
zonych dla książąt krwi i znakomitych urzędników.
Okna, różnymi malowaniami zdobne, sięgały od
podłogi do początku sklepienia, a przy każdym
z nich paliły się najdroższe kadzidła w alabas-
trowych naczyniach.
Teraz cała sala napełniona była mnóstwem os-
ób czekających ukazania się monarchy; świetne
ubiory zgadzały się z przepychem miejsca. Przy
tronie królewskim stal Zbigniew, a za nim wierny
Mestwin; pobliskie siedzenia z drugiej strony za-
jmowali Wszebor, Skarbimir, Sieciech, Wolimir z
Moskorzewa z sokołem na prawicy, inni panowie
radni i Stefan, podówczas biskup płocki.
 Patrz  rzekł Wolimir Sieciechowi do
ucha jak na to zgromadzenie przybył Zbigniew [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •