[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z Jonathanem złamało jej serce i poraniło duszę. Rodzina i przyjaciele byli
przekonani, że nadal kocha zmarłego męża, dlatego z nikim nie potrafi się
związać, jednak prawda była inna. Cassie, choć może zabrzmi to okrutnie, z ulgą
przyjęła śmierć Jonathana, natomiast raz na zawsze straciła zaufanie do mężczyzn,
szczególnie tych, którzy łatwo nawiązywali kontakt z kobietami, potrafili z nimi
flirtować i obiecywali gwiazdki z nieba, byle osiągnąć cel.
S
R
Zrezygnowawszy z osobistego szczęścia, Cassie rzuciła się w wir pracy i
szybko zrobiła dużą karierę w swej branży. Niczego więcej nie pragnęła.
Odzyskała spokój, realizowała się zawodowo, była powszechnie szanowana, a
przez najbliższe osoby kochana.
Teraz jednak wszystko się zmieniło. Czuła w sobie głęboki, dojmujący smutek,
a także pustkę, którą mógł wypełnić tylko Nick. Niestety, poza krótką,
okazjonalną przygodą, nie był nią zainteresowany. Był facetem
nieodpowiedzialnym, emocjonalnie niedojrzałym, sroką uganiającą się za
kolejnymi błyskotkami,
O świcie, zmęczona i niewyspana, zaparzyła dzbanek kawy i zaniosła go do
ogródka, by stamtąd patrzeć, jak budzi się dzień. Dem przyłączył się do niej,
zwijając się w kłębek na wiklinowym fotelu.
Cassie bardzo kochała swojego kota. Był jej starym i niezawodnym
kompanem, któremu mogła powierzyć wszystkie swoje tajemnice. Niestety, był
tylko zwierzątkiem i nie dało się z nim prawdziwie porozmawiać.
- Przydałby się nam jakiś współlokator - powiedziała do złocistego pupila.
Nagle jej piękny dom wydał się jej cichy i pusty.
Dzięki Bogu, niedługo przyjedzie Matt z chłopcami i skończy się ta dojmująca
cisza, pomyślała. Wzięła prysznic oraz, wbrew swoim zwyczajom, zjadła treściwe
śniadanie, czyli jajecznicę na bekonie, tosty i domowe konfitury.
Ucieszyła się na widok szwagra i jego synów, jednak Matt natychmiast wyczuł,
że coś jest nie w porządku. Spojrzał na obandażowaną kostkę Cassie i zapytał z
niepokojem:
I
- Czy naprawdę dasz sobie radę?
Gdy chciała go zapewnić, że wszystko jest w porządku, przed dom zajechał
minibus. Nie był to zwykły widok na przykatedralnej uliczce, i serce Cassie zabiło
mocniej. Czyżby Nick, mimo wczorajszych wydarzeń, postanowił dotrzymać
danego słowa?
S
R
I rzeczywiście, bo z okienka kierowcy wychylił się Jefferson. Nie wiedziała,
czy powinna się z tego cieszyć, bowiem rozum jej podpowiadał, że ten mężczyzna
oznacza dla niej tylko kłopoty, mimo to spontanicznie uśmiechnęła się na
powitanie niespodziewanego gościa.
- Wszyscy gotowi? - zapytał wesoło Nick, otwierając drzwi i wyskakując z
samochodu.
Niestety, unikał jej wzroku, i Cassie natychmiast posmutniała. Przyjechał tu
tylko dlatego, by wywiązać się z umowy, pomyślała.
- Czy to jest Nick Jefferson? - mruknął Matt. - Nie wiedziałem, że ty i on...
Cassie szybko powiedziała:
- Nie ma o czym mówić.
- Czy Lauren już wie?
- Oczy wiście, że nie... Znasz go? - spytała obojętnie.
- Poznałem go na służbowej kolacji - odparł z uśmiechem. - Ale z ciebie
numer, Cassie. Nic dziwnego, że nie chciałaś rozmawiać ze mną przez telefon, bo
miałaś milsze zajęcie. Niech tylko opowiem o tym Lauren...
Uznała, że nie ma sensu wyprowadzać szwagra z błędu, bo i tak by jej nie
uwierzył, a teraz już się niecierpliwiłaby podzielić się z żoną szczęśliwą nowiną.
Przy okazji będą mogli powspominać miłe początki ich znajomości. Cassie
podeszła do minibusa.
- Na Boga, co ty tu robisz? - spytała cicho.
- Wybierasz się z trzema chłopcami na biwak, a ponieważ tylko ja mogłem
zająć się córkami Helen, to może połączylibyśmy siły?
- Przyjechałeś z siostrzenicami? - zdziwiła się Cassie, zerknęła za Nicka i
ujrzała cztery pary szarych oczu, bystro spoglądających znad równo przyciętych
grzywek. Wszystkie dziewczynki miały jasne włosy i jednakowe fryzury.
- Sadie, Bethan, Emily i Alice - przedstawił je Nick. - Dziewczyny,
przywitajcie się z Cassie.
S
R
- Cześć, Cassie - odezwały się chórem.
Siostrzenice Nicka od razu bardzo jej się spodobały. Były urocze i trochę
nieśmiałe. Obawiała się tylko, jak zareagują chłopcy na wiadomość, że te miłe
panienki również wybierają się na biwak. Za kilka lat nie byłoby problemu, ale
teraz... pomyślała z troską
- Poczekajcie w samochodzie, a ja przyniosę bagaże - powiedział Nick i w
towarzystwie Cassie podszedł do Matta. - Matt Crosbie, prawda? Od razu cię
poznałem.
Następnie spojrzał na chłopców. George i Joe mieli przyjazne miny, natomiast
[ Pobierz całość w formacie PDF ]