[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za jego spojrzeniem i ucieszyła się na widok zwalistych przeżuwaczy, ryjących w ziemi
rozszczepionymi ryjami w poszukiwaniu pożywienia.
- To się może udać - przyznała. - Pod warunkiem że pokierujemy je we właściwym kierunku.
- Jeszcze jedna rzecz, zanim zaczniemy.
- O co chodzi?
- Nie dyskutujemy z tymi typami, dobrze? Wchodzimy i załatwiamy ich. Wahanie oznacza
śmierć.
- Rozumiem - zapewniła go, chociaż wcale nie była tego taka pewna. - Ale skąd mamy wiedzieć,
że to ci, których szukamy?
Darktrin westchnął.
- Nym i ja... nie zgadzamy się w pewnych kwestiach, ale wiem na pewno, że nie kazałby nam
szukać banthy w polu. Opisał dokładnie drogę i wskazał ten obóz, więc to muszą być ci. Nie
może być mowy o pomyłce.
- Skoro tak mówisz... - Wzruszyła ramionami, wcale nieprzekonana. - Prowadz.
- Nie widzę innej możliwości - dodał Finn i Dusque zastanowiła się, czy próbuje w ten sposób
uspokoić ją, czy samego siebie.
Ruszył przodem, schylony nisko, a ona ubezpieczała tyły. Kiedy byli jakieś dziesięć metrów od
pasącego się stada, rozdzielili się i zaczęli okrążać zwierzęta z dwóch stron. Kiedy jeden ze
snorbali podniósł głowę, Dusque zorientowała się, że nie zostało im wiele czasu. Pomachała do
Finna i zaczęła podkradać się do stworzeń, nie starając się ukryć swojej obecności. Widziała, że
jej kompan, podchodzący z przeciwnej strony, robi to samo. Zwierzęta zastrzygły uszami i
zaczęły kierować się w stronę stoku, porykując z cicha.
Razem z Finnem popędzali je powoli w stronę obozu piratów, skradając się ostrożnie za nimi. Na
szczęście tupot ciężkich zwierząt znakomicie zagłuszał ich kroki. Kiedy byli mniej więcej
piętnaście metrów od obozowiska, Darktrin dał znak i skoczyli naprzód, skutecznie siejąc
popłoch pośród stada, które od razu przeszło w chaotyczny galop. Skorzystali z zamieszania i
hałasu, jakiego narobiły zwierzęta, żeby przekraść się na obrzeża obozu. Mogli teraz zobaczyć,
jak mieszkańcy obozowiska reagują na niespodziewany atak. Wszystko szło po ich myśli.
Obydwaj
Niktowie - okazało się, że drugi z piratów jest przedstawicielem tej samej rasy - zerwali się na
równe nogi i patrzyli zdziwieni, jak zwierzęta galopująprzez ich obozowisko. Kiedy tabun
snorbali zaczął zbiegać w dół po drugiej stronie stoku, pirat, który wcześniej dokładał do ognia,
sięgnął po blaster. Serce w piersi Dusque tłukło się niespokojnie. Zamarła, przygotowując się na
strzał... Nikto jednak wycelował w stronę oddalającego się stada. Wypalił, trafiając jedno ze
zwierząt, i obaj piraci zarechotali złośliwie. Pierwszy ze zbirów zmrużył oko i strzelił jeszcze raz.
Jego koleżka nie chciał być gorszy i też chwycił za blaster. Dusque zdała sobie sprawę, że zostało
im już mało czasu. Trzeba działać. Machnęła ręką w stronę piratów. Darktrin zmarszczył czoło,
ale domyślił się, co zamierza, jak tylko sięgnęła do swojego plecaka. Uśmiechnął się krzywo,
pokiwał głową, wycelował i czekał na jej znak. Niewiele myśląc, Dusque otworzyła pułapkę i
cisnęła jej zawartość w strzelających piratów.
Rozwścieczona żmija wyprysnęła z pułapki jak sprężyna i natychmiast zatopiła kły w policzku
Nikta stojącego bliżej namiotu. Pirat wrzasnął i spróbował się pozbyć atakującego intruza, ale
kolcożmija owinęła się wokół niego, najwyrazniej nie zamierzając rozluznić uścisku.
Rozpaczliwe krzyki kompana zaalarmowały drugiego z piratów, który do tej pory był tak
zaabsorbowany zabawą ze snorbalami, że zapomniał o całym świecie. Zdezorientowany opuścił
blaster i odwrócił się w stronę towarzysza, a wtedy Finn wycelował i strzelił.
Bandzior nie miał szans na odparcie niespodziewanego ataku; Darktrin był zabójczo celny. Jeden
z pierwszych strzałów dosięgnął piersi pirata, a impet trafienia obrócił jego ciało wokół własnej
osi. Zanim upadł na ziemię, był już martwy. Finn skierował natychmiast lufę w stronę drugiego z
piratów, ale nie było to potrzebne: śmiertelnie ukąszony Nikto słaniał się na nogach. Po kilku
sekundach padł na kolana, a potem runął twarzą na ziemię. Umarł szybko, ale nie bezboleśnie -
jad żmii paraliżował powoli wszystkie mięśnie jego ciała. Dusque wstała i z przerażeniem
patrzyła, jak z twarzy pirata ucieka życie. Kolcożmija oswobodziła trupa ze swoich objęć i
odpełzła w mrok, w poszukiwaniu ciepłej nory.
Badaczka uklękła przy martwym piracie, Finn zaś podszedł : do konstrukcji obok namiotu, którą
wcześniej dostrzegli przez makrolornetkę. W blasku ognia rozpoznał duży zapieczętowany
kontener.
- Widocznie strzegli łupu, czekając, aż ktoś się po niego zgłosi - stwierdził. - W środku musi być
nasza mapa. Daj mi chwilę, to złamię kod.
Dusque kiwnęła głową.
Podczas gdy Darktrin rozgryzał szyfr zamka, przyglądała się zwłokom ukąszonego Nikto.
Targały nią sprzeczne uczucia. Rozumiała, że gdyby nie zaatakowali pierwsi, pewnie byłaby już
martwa, ale mimo wszystko dręczyła ją świadomość, że to ona przyczyniła się do śmierci pirata.
Powtarzała sobie, że musiała to zrobić, bo walczyła o przetrwanie; nie zdążyła się jeszcze pozbyć
wyrzutów sumienia, kiedy ktoś silnym ciosem powalił ją na ziemię.
Napastnik coś wybełkotał jej do ucha i już miał zabrać jej broń, kiedy nagle ciężar ustąpił.
Zaskoczona spojrzała w górę i zobaczyła, że Nikto zatacza się, potrząsając gwałtownie głową,
jakby próbował pozbierać myśli. Najwidoczniej to Finn usłyszał, że nadchodzi trzeci z piratów i
w porę zareagował. Zdążył też chyba złamać kod skrzyni, bo kontener był otwarty, a ze środka
wystawały tylko nogi Darktrina, grzebiącego w ogromnym kufrze. Dusque nie miała nawet sił,
żeby krzyknąć i go ostrzec.
Nikto szybko się otrząsnął, dał susa, złapał Finna za kostki i wywlókł ze skrzyni. Chłopak był tak
zaskoczony, że nie zdążył nawet sięgnąć po blaster. Pirat przydeptał mu ręce ciężkimi buciorami,
a kiedy upewnił się, że skutecznie unieruchomił przeciwnika, zaczął go okładać pięściami po
głowie - systematycznie, raz z jednej, raz z drugiej strony. Popełnił jednak zasadniczy błąd:
zapomniał o Dusque. Dziewczyna poderwała się na nogi i rzuciła w stronę walczących. Może i
była rozbrojona, ale to wcale nie oznaczało, że bezbronna.
Bez namysłu skoczyła napastnikowi na plecy i wczepiła się w niego. Nikto ledwie zwrócił uwagę
na takiego przeciwnika. I zle zrobił.
Dusque doskonale znała budowę jego rasy, włącznie ze słabymi punktami. Wytrzymała cios w
żebra, którym poczęstował ją pirat, a potem zacisnęła dłonie, najmocniej jak umiała, na dwóch
krótkich tchawkach sterczących z jego potylicy. Minęła dobra chwila, nim ogarnięty amokiem
Nikto zorientował się, co robi bezczelna istota uczepiona jego pleców - a kiedy to do niego
dotarło, było już za pózno. Szybko opadał z sił - atakował z coraz mniejszą zaciekłością, jego
ruchy stały się chaotyczne i nieskoordynowane. Resztką energii obejrzał się na Dusque, a potem
przelazł nad leżącym bezwładnie Finnem i dał desperackiego nura do metalowego kontenera.
Dusque skrzywiła się boleśnie, kiedy rąbnęła plecami o zimny, ostry kant, ale nie zwolniła
uścisku. Pozbawiony dopływu powietrza pirat sięgnął za siebie i wczepił palce w twarz i ręce
napastniczki. Ostatnim, rozpaczliwym szarpnięciem zdołał uwolnić tchawki z morderczego
uścisku. Nie wypuszczając jej rąk z silnego chwytu, podniósł dziewczynę nad głową i cisnął nią o
ziemię. Dusque jak przez mgłę widziała, jak staje nad nią, podnosi ręce, splata palce obydwu
dłoni i szykuje się do zadania ostatecznego ciosu... Nie zdążył go zadać, bo nagle jego głowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]