[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Akurat był blisko, kiedy Jamie upadł. Sprawdził, czy rana nie jest powa\na i spytał, czy
Jamie był szczepiony. Przypuszczam, \e jest lekarzem. Zwłaszcza \e szedł w kierunku
szpitala.
 To ładnie z jego strony, \e się nim zajął.
Nieco pózniej tego wieczoru, kiedy Jamie le\ał ju\ w łó\ku, Jenny i jej matka usiadły w
salonie.
 Zastanawiam się, czy nie wziąć sobie kilku wolnych dni  oznajmiła Jenny.  Czuję, \e
potrzebuję odmiany. Chciałabym spędzić trochę czasu z Jamiem.
 Zwietny pomysł. Ostatnio nie wyglądasz najlepiej. Dokąd się wybierzemy?
 Nie podjęłam jeszcze decyzji. Nie wiedziałam, czy zechcesz pojechać z nami, czy te\
będziesz wolała spędzić czas z przyjaciółmi. Nale\y ci się odpoczynek od Jamiego.
 Wolę pojechać z wami, o ile wy te\ tego chcecie.
 Oczywiście, \e chcemy, mamo  rzekła Jenny ze śmiechem, biorąc ją w objęcia. 
Wobec tego ty zdecyduj, dokąd się wybierzemy.
 Czy ma to być w kraju, czy za granicą?
 Pobyt za granicą jest chyba tańszy.
 A co powiesz na Majorkę, Jenny?
 Podoba mi się ten pomysł.
 Wobec tego przyniosę jutro jakieś foldery.
Kiedy następnego dnia Jenny zjawiła się w pracy, była zadowolona, \e ma o czym
rozmyślać. Cieszyła ją perspektywa wyjazdu. Nie denerwowało jej nawet to, \e ilekroć miała
jakąś sprawę do Maxa czy Rosie, oni właśnie ze sobą rozmawiali. I to nie tylko o pacjentach.
Doszła do wniosku, \e skoro go straciła, to przynajmniej on wybrał sobie kogoś, kogo ona
lubi.
Max zajrzał do jej biura dopiero po południu.
 Czy uda mi się napić herbaty?  spytał.
 Pewnie przywiódł cię tu jej zapach  odrzekła z uśmiechem, a potem napełniła
kolorowy kubek i postawiła go przed nim na biurku.
Max podziękował i wypił łyk.
 Smakuje jak nektar...  Urwał, bo kiedy spojrzał na Jenny, głos uwiązł mu w gardle.
 Czy coś się stało, Max?
Po chwili opamiętał się, próbując oderwać wzrok od jej twarzy. Przez ułamek sekundy
miał wra\enie, \e widzi przed sobą młodszą wersję babci chłopca, który poprzedniego dnia
przewrócił się w parku. Teraz ju\ wiedział, dlaczego był przekonany, \e spotkał kiedyś tę
kobietę. Nie mógł tylko zrozumieć, dlaczego od razu nie zauwa\ył tak uderzającego
podobieństwa między nią a Jenny.
ROZDZIAA PITY
 Po prostu...  Zawahał się, szukając wyjaśnienia.
 Co?
 Ile lat ma twój synek?
 Mój synek?  powtórzyła Jenny ze zdumieniem.  Prawie dwa. Dlaczego pytasz?
 Ot tak, bez powodu  odrzekł, zdając sobie sprawę, \e tamten chłopiec miał ze trzy lata.
 Musiałem się pomylić.
 W jakiej sprawie?
 To nic wa\nego, naprawdę. Czy... ?
 Co takiego, Max?  spytała z rozdra\nieniem.
 Czy oddajesz go do \łobka, kiedy idziesz do pracy?
 Do przedszkola. Nie codziennie. Ale o co ci właściwie chodzi?
 O nic. Po prostu byłem ciekaw, jak dajesz sobie radę. Niewiele osób wie, \e masz
dziecko, prawda?
 Wolę, \eby tak właśnie było.
Pokiwał głową z zadumą. Choć bardzo chciał się dowiedzieć, dlaczego Jenny trzyma
istnienie swego dziecka w tajemnicy, postanowił, \e nie będzie dociekać prawdy. W końcu to
nie jest jego sprawa.
 Czy miałaś jakieś wieści o tym sanitariuszu z guzem mózgu?  spytał, zmieniając temat.
 O Patricku?
Kiwnął potakująco głową.
 Właśnie go operują. Widziałam się z Sarah w porze lunchu. Kiedy przewiezli go na
operacyjną, ona zeszła do stołówki na kawę. Obiecałam jej, \e wpadnę do nich pózniej.
Zanim Max zdą\ył coś powiedzieć, do pokoju zajrzał Andy Moss.
 Max, czy pamiętasz tego chłopaka, który w ubiegłym tygodniu zmarł od ran kłutych? 
spytał.
 Tak, a o co chodzi?
 Jeden z jego kumpli oskar\ył cię o to, \e nie dość się starałeś, \eby go uratować.
 Ale\ on zupełnie mija się z prawdą.
 Mnie nie musisz o tym przekonywać. Uwa\ałem jednak, \e powinienem cię ostrzec.
 Dziękuję, Andy.
W jakiś czas pózniej Jenny poszła na intensywną terapię. Sarah siedziała w pokoju dla
odwiedzających, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w pustą ścianę.
 Jakie masz wiadomości, Sarah?  spytała Jenny, kładąc dłoń na jej ramieniu.
 Lekarze są zadowoleni z przebiegu operacji. Podobno udało im się usunąć cały guz,
ale...  Na ułamek sekundy zamknęła oczy.  Nie mogą jednak zagwarantować, \e Patrick
wróci do dawnej formy.
 Posłuchaj, Sarah. Dopóki Patrick nie odzyska przytomności, a lekarze nie przetestują
jego reakcji na bodzce, nie będą wiedzieli, jakie szkody wyrządził guz. Ale chyba są
nastawieni optymistycznie. Czy byłaś ju\ u niego?
 Tak. Wcią\ jest nieprzytomny  odparła z westchnieniem.  Pielęgniarka radziła, \ebym
poszła do domu, ale ja zostanę. Na wypadek, gdyby mnie potrzebował.
 W ka\dym razie powinnaś przynajmniej coś zjeść. Na nie mu się nie przydasz, jeśli
zasłabniesz z głodu.
Sarah potarła czoło. Na jej twarzy malowało się wyrazne wyczerpanie.
 Pewnie masz rację, ale nie wyjdę stąd, dopóki znów go nie zobaczę.
 To nie potrwa długo. Zaraz powinni...
 Mo\esz wejść, Sarah  oznajmił Max, podchodząc do nich.
 Czy chcesz, \ebym ci towarzyszyła?
Sarah wahała się przez chwilę, a potem potrząsnęła przecząco głową.
 Dziękuję, ale wolałabym pójść tam sama  odparła. Jenny zapisała na kartce numer
swojego telefonu.
 Sarah, jeśli będziesz miała ochotę z kimś pogadać, to zadzwoń  powiedziała, wręczając
jej kartkę.
Odprowadziła ją do drzwi oddziału, a potem skinęła głową na Maxa i ruszyła w kierunku
szatni.
 Twój syn pomyśli, \e go porzuciłaś  powiedział, podą\ając za nią.
 Nic mu nie będzie.
 Czy chcesz, \ebym zadzwonił do przedszkola i zawiadomił ich, \e jesteś w drodze?
Przez chwilę spoglądała na niego z zakłopotaniem, a potem przypomniała sobie ich
wcześniejszą rozmowę.
 Nie trzeba. Ale dziękuję za dobre chęci. Do jutra, Max.
Była zaskoczona troską Maxa ojej dziecko. Jego dziecko, którego w ogóle nie znał.
Zaczynała \ałować, \e nie zaufała mu wcześniej. Tłumaczyła ją jedynie ich krótka znajomość.
Powinna była powiedzieć mu o cią\y i pozwolić zadecydować o jego własnej przyszłości. A
teraz, gdy poznała go nieco lepiej, była niemal pewna, \e jeśli kiedyś odkryje prawdę, nigdy
nie daruje jej tych straconych lat.
Kiedy następnego ranka przyszła na dy\ur, od razu wpadła w wir pracy i nie miała ani
chwili na rozmyślania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •