[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zaniesiemy go do lekarza?
 Lekarze leczą ludzi, a oni nie są ludzmi. Ich organizm może być zupełnie inny i pewnie jest.
Szymek przyglądał się bratu z uwagą. Piotr sprawiał wrażenie bezradnego i zagubionego.
Wiedział, że należy coś przedsięwziąć, i czuł na sobie ciężar odpowiedzialności.
 Może damy im aspirynę?  powiedział bez przekonania. Aspiryna w niewielkich dawkach jest
wprawdzie nieszkodliwa, ale nie ma pewności, czy dla tych dwóch nie okaże się śmiertelną
40
trucizną. Sięgnął do szuflady, pokruszył tabletkę i napełnił kieliszek przegotowaną wodą. Szymek
przyglądał się tym zabiegom w napięciu.
Piotr wręczył bratu łyżeczkę i kieliszek.
 Z tobą są bardziej oswojeni. Daj im to. Ote przyglądał się niepewnie białym okruchem,
wydobył analizator i umieścił jego koniec na łyżeczce.
Chłopcy przykucnęli i przypatrywali się w skupieniu tym czynnościom. Piotrek odetchnął
widząc, że kosmita studiuje lekarstwo z niezwykłą ostrożnością. Gdy w jego czteropalczastej dłoni
pojawił się analizator, powiedział półgłosem do Szymka:
 To chyba jakiś wykrywacz...
 Czarodziejska pałeczka  wyjaśnił Szymek z wyższością. Znał przecież obu zielonych
ludzików o wiele dłużej, uważał się więc za specjalistę w sprawach, które ich dotyczą. Brat o
dziwo przyjął to wyjaśnienie z powagą.
 Myślę, że to coś w tym rodzaju  szepnął.
Zielony człowieczek powstał nagle i zaczął mówić szybko w swym piskliwym języku do
towarzysza. Ożywienie udzieliło się również choremu. Teraz obaj pochylili się nad lekarstwem.
Byli tak zaaferowani, że przestali zwracać uwagę na chłopców, którzy wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Chory umieścił na dłoni okruch aspiryny, przyłożył do niego
pałeczkę, po czym dorzucił jeszcze jeden drobny okruszek.
 Co oni robią?  zniecierpliwił się Szymek.
 Nie mam pewności, ale wydaje mi się...  nie dokończył. Dwie pary nieproporcjonalnie
dużych, rozumnych oczu wpatrywały się w niego intensywnie. Piotr poczuł się nieswojo.
Chory ujął w palce białe okruchy i szybkim ruchem włożył je do ust. Piotr trącił łokciem
młodszego brata i triumfalnym ruchem uniósł w górę kciuk.
 Udało się!  starał się przytłumić okrzyk radości obawiając się, że gwałtowna reakcja może
przestraszyć nieznajomych z kosmosu.
Szymek wzruszył ramionami. Nie rozumiał, co tu się mogło nie udać. Wiadomo, że na
przeziębienie najlepsza jest aspiryna i herbata z malinami. Dziwił się tylko, dlaczego ten mały
zielony człowieczek tak długo wahał się, zanim połknął lekarstwo. Szymek znał znacznie mniej
apetyczne leki od aspiryny, nie mówiąc już o zastrzykach.
Piotr wyjaśnił mu, że w przypadku obcej cywilizacji sprawa nie przedstawia się tak prosto.
Niewinne leki mogą okazać się truciznami. Piotr nie miał wcale pewności, czy aspiryna im nie
zaszkodzi. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że oni sami wiedzą, co powinno im pomóc.
Wyraził przypuszczenie, że w pałeczce zamontowany jest komputer, który wykrywa, co jest złe, a
co dobre.
UFO, kosmici, komputer... Szymkowi nie za bardzo to wszystko odpowiadało. Wolał, żeby
nieznajomi pozostali tak jak na początku młodymi krasnoludkami albo leśnymi duszkami. W duchu
żywił nadzieję, że ich pochodzenie wyjaśni się i że rozwiązanie tej zagadki potwierdzi jego
przypuszczenia.
 Czy oni zostaną w naszym pokoju?  zapytał szeptem, jakby obawiał się, że jego słowa mogą
być zrozumiane przez nieznajomych. Zbliżył przy tym twarz do ucha brata i przesłonił usta dłonią.
Piotrek spojrzał na zegarek. Do powrotu matki mieli jeszcze sporo czasu. Ten czas należałoby
wykorzystać na zastanowienie się i powzięcie decyzji.
 Musimy się dowiedzieć, czy mają ochotę z nami zostać  powiedział z namysłem przyglądając
się kosmitom.
 Oni nie znają polskiego  zauważył Szymek.  Jak się dowiemy, na co mają ochotę?
 A ty jak się z nimi dogadujesz?
 Na migi.
 Zastanówmy się spokojnie, co robić  rozważał na głos Piotrek.  Jeżeli jeden z nich wziął
aspirynę po dokładnym przebadaniu...
Wzmianka o badaniu lekarstwa rozśmieszyła Szymka, ale brat skarcił go surowym wzrokiem.
41
 ...to znaczy, że jest chory, prawdopodobnie przeziębiony  ciągnął po chwili.  Powinien leżeć
w łóżku, a przynajmniej pozostawać w ciepłym miejscu. Powinni z nami zostać, ale...
Musiał przerwać, bo Szymek dał upust swej radości tak gwałtownie, że rozbitkowie cofnęli się
odruchowo. Radość chłopca ustąpiła jednak szybko miejsca gwałtownym wątpliwościom. Czy
mama zgodzi się, żeby z nimi zamieszkali? Na psa przecież nie chciała się zgodzić, na akwarium
również.
Piotrek zastanawiał się nad tym samym, ale nie chodziło mu o zgodę matki, lecz o coś więcej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •