[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po³o¿yæ trupem kilku rycerzy.
Mamuty pêdzi³y przed siebie. Hukmowie walczyli z Rodem Klin-
gi od stuleci i zwierzêta wiedzia³y, kto jest ich wrogiem. Tratowa³y
szeregi Klingi w bojowym szale, wyrzuca³y k³ami w powietrze cia³a
wojowników, czasem porywa³y ich tr¹bami i przerzuca³y sobie przez
grzbiet. Fava nie zdo³a³aby pokierowaæ swoim mamutem. Mog³a tylko
kurczowo trzymaæ siê jego grzbietu. Zwierzê nawet nie zauwa¿y³o,
¿e poprzedni jexdziec wylecia³ z siod³a. Nie zauwa¿y³o te¿, ¿e ma
dwie nowe pasa¿erki.
Fava zobaczy³a przed sob¹ niewyraxny kszta³t. To wyspa Ba-
shevgo. Wokó³ rozlega³ siê ³omot mamucich nóg po lodzie, mamuty
by³y wszêdzie. Póxniej dobieg³y do niej odg³osy strza³Ã³w armatnich.
Przez mg³ê ujrza³a b³ysk laserów. Nie wyobra¿a³a sobie jednak, ¿eby
Ród Klingi zdo³a³ powstrzymaæ tak¹ szar¿ê. Lód dudni³ pod nogami
trzydziestu tysiêcy mamutów. Powietrze wype³nia³o tr¹bienie i w-
rzask umieraj¹cych. I wtedy tu¿ obok rozb³ysn¹³ promieñ lasera i po-
wietrze eksplodowa³o. Mamut, na którym jecha³a, run¹³ do lodowa-
tej wody. Darrissea wrzasnê³a. Fava znalaz³a siê pod wod¹. Nad sob¹
widzia³a rozSwietlon¹ pokrywê lodu.
Zaczê³a siê dusiæ, woda zepchnê³a j¹ z siod³a. Kopnê³a dwa razy,
zaczê³a drapaæ skórê mamuta i wplataæ rêce w jego d³ugie w³osie na
karku.
Darrissea szamota³a siê, chwyta³a siê p³aszcza Favy, wyrwa³a
jej garSæ w³osów z g³owy. Fava usi³owa³a uwolniæ siê z tego uScisku.
Mamut wynurzy³ siê z wody. Wokó³ inne zwierzêta tr¹bi³y
i wpada³y pod lód. Fava trzyma³a siê kurczowo swojego wierzchow-
234
ca, a Darrissea trzyma³a siê Favy. Ca³a trójka p³ynê³a w stronê Bashev-
go. G³upie zwierzê próbowa³o wspi¹æ siê na ka¿dy kawa³ek p³ywa-
j¹cego lodu. Mamut czêsto zanurza³ siê i woda znów zalewa³a Favê,
unosi³a j¹, a dziewczyna patrzy³a na wysoki grzbiet zwierzêcia z my-
Sl¹, ¿e jeSli uda siê jej tam wspi¹æ, bêdzie sucha i bezpieczna. Dar-
rissea krzycza³a i czepia³a siê Favy, ale Fava og³uch³a na wrzaski
przyjació³ki. Spojrza³a w górê i zobaczy³a b³yski laserów. Zrozumia³a,
¿e rycerze Klingi kroj¹ lód. Wol¹ zatopiæ swoich ludzi wraz z Huk-
mami i ich bojowymi wierzchowcami, ni¿ ryzykowaæ odpieranie
kolejnego natarcia.
Jej mamut brn¹³ do przodu, zimna woda op³ywa³a j¹ ze wszyst-
kich stron, zimne powietrze wype³nia³o p³uca, mózg drêtwia³. Wresz-
cie przesta³a czuæ zimno. Ogarnê³a j¹ drêtwota, pragnienie ciep³a
i snu.
Darrissea objê³a j¹ ramionami.
 Trzymaj siê! Trzymaj siê!  mówi³a.  Musimy wracaæ. Mu-
sisz odnalexæ Tulla.
Mamut par³ dalej, ale jego ruchy by³y coraz wolniejsze. Fava
zastanawia³a siê, co siê z nim dzieje. Na moment przysnê³a, a po
obudzeniu siê stwierdzi³a, ¿e Darrissea jest przytulona do niej pod
p³aszczem.
Mamut znalaz³ wreszcie sta³y grunt, wdrapa³ siê na brzeg i po-
gna³ w g³¹b l¹du. Fava s³ysza³a jak przez sen krzyki, odg³os strza-
³Ã³w. Nad warstw¹ mg³y widzia³a ³unê ksiê¿ycowego Swiat³a. Zda³a
sobie sprawê, ¿e mamut niesie je ulicami miasta, ciemnymi kaniona-
mi rozb³yskuj¹cymi ogniem.
Darrissea szepta³a do niej, mówi³a, ¿e trzeba siê ruszaæ, ale Fava
chcia³a tylko spaæ. Oderwa³a zmarzniête rêce od grzywy mamuta,
odchyli³a siê do ty³u... Spada³a, spada³a miêdzy ciemne Sciany ka-
nionu, jakby wraca³a do ³ona matki.
Gdy siê obudzi³a, le¿a³a pod kilkunastoma kocami. Dr¿a³a na
ca³ym ciele, zêby szczêka³y jej z ca³ej si³y, a¿ przestraszy³a siê, ¿e
siê po³ami¹. Nie mog³a sobie przypomnieæ w³asnego imienia. KtoS
la³ jej gor¹c¹ herbatê prosto do gard³a, zakrztusi³a siê, ale poczu³a
siê lepiej.
Za chwilê poprosi³a o wiêcej.
 Pod czyim jesteS dowództwem?  zapyta³ jakiS mê¿czyzna.
Fava podnios³a wzrok. Sta³ nad ni¹ neandertalczyk. Jego niebieskie
235
oczy mia³y tak ³agodny wyraz, ¿e nawet gdy zobaczy³a kikut po ob-
ciêtym uchu, nie mog³a uwierzyæ, ¿e ma do czynienia z rycerzem
Klingi.
 Nie... nie... nie wiem  odpowiedzia³a.
 Wiesz, jak siê nazywasz? Wiesz, gdzie jesteS?
 Nie... nie pamiêtam.
 Nie przejmuj siê  powiedzia³ mê¿czyzna.  Jestem uzdrowi-
cielem. Wkrótce pomogê ci siê zebraæ do kupy.
Po³o¿y³ rêkê na jej g³owie, dotykaj¹c palcami skroni. Kciukiem
naciska³ na szczêkê. Z krtani zacz¹³ mu siê wydobywaæ g³êboki, wi-
bruj¹cy dxwiêk, jak ryk dzikiego zwierza.
CoS w niej drgnê³o, nagle poczu³a ciep³o, jakby bra³a k¹piel pa-
row¹. W ci¹gu nastêpnych kilku minut dr¿enie cia³a usta³o. Czu³a
tylko ciep³o i przyjemne oszo³omienie przypominaj¹ce upicie siê.
Stan ten ogarn¹³ j¹ ca³kowicie.
Uzdrawiacz zacz¹³ siê trz¹Sæ, zdj¹³ rêkê z jej g³owy i zadr¿a³.
Popatrzy³ na Favê z ukosa. Trz¹s³ siê i patrzy³.  Psychiczny uzdra-
wiacz, pomySla³a.  Tutaj, wSród rycerzy Klingi? By³a zbyt zmê-
czona, ¿eby siê zdziwiæ. S³ysza³a pe³ne bólu krzyki mê¿czyzn i ko-
biet, odg³osy szpitala wype³nionego rannymi.
 Jak brzmi twoje imiê?  zapyta³ uzdrawiacz.
 Fava.
Uzdrawiacz otuli³ siê kocem. Siedzia³ i patrzy³ na ni¹. Mia³ g³ê-
boko osadzone oczy, b³ysk b³êkitnych têczówek dobiega³ jak z za-
cienionej jaskini.
 Twój duch jest dobry  wyszepta³.  Wspania³omySlny jak
zimowa grusza.  PodkreSli³ s³owo z jêzyka Pwi, Wspania³omySl-
ny  Fava.
Pokiwa³a g³ow¹, przymknê³a oczy. Wokó³ krzyczeli ranni, ale
uzdrawiacz siedzia³ przy Favie bez ruchu. Rozejrza³a siê po sali.
By³a tak du¿a, ¿e na pokrytej s³om¹ pod³odze mog³y tu le¿eæ tysi¹ce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •