[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miasteczka, pragnącą założyć własny mały biznes, więc jak miałaby się
związać z człowiekiem podróżującym po całym świecie i ciągle wysta-
wiającym się na niebezpieczeństwo? W dodatku J.T, nie wiedział jeszcze
o istnieniu Noaha. Jak przyjąłby tę wiadomość? Wielu mężczyzn nie
byłoby zachwyconych perspektywą zostania ojczymem.
Chyba nie tylko ona doszła do wniosku, że ich związek nie ma
żadnych szans, gdyż J.T. zmienił się wyraznie. Wydawał się
zrezygnowany, zmęczony i dziwnie odległy. Poczuła się tak, jakby już się
rozstali.
106
RS
Podjęła decyzję.
Jej życie było w Chance Harbor, przy Noahu, którego dobro zawsze
będzie dla niej stało na pierwszym miejscu, ale tej nocy, tej jednej nocy
zaryzykuje i odda J.T. więcej niż serce.
- Ja też jutro wyjeżdżam. - Wzięła go za rękę i pociągnęła za sobą. W
progu swojej sypialni zatrzymał się gwałtownie.
- Marnie?
Położyła mu palec na ustach.
- Została nam jedna noc. Nie zmarnujmy jej.
Kochali się równie gwałtownie, jak gwałtownie za kamiennymi
ścianami domku szalała burza, a targające nimi emocje dorównywały
sile żywiołów. Kilka godzin pózniej, kiedy ostatnie echa gromów ginęły w
oddali, kochali się ponownie, tym razem powoli i czule, zaś Marnie
wiedziała, że do końca życia zapamięta to słodkie pożegnanie.
Obudziła się przed świtem, wtulona w mocne ciało J.T., jakby właśnie
tam było jej miejsce. Pragnęła zostać przy nim, lecz z trudem zmusiła
się, by ostrożnie wstać, ubrać się i cicho wymknąć z sypialni, choć ta
decyzja sprawiła jej ogromny ból.
Po tragicznej śmierci Hala dostała prawdziwej obsesji na punkcie
bezpieczeństwa najbliższych. Nieustannie wyobrażała sobie wszystko,
co najgorsze i każdej nocy wstawała kilkanaście razy, sprawdzając, czy
synkowi nic nie jest, aż z niewyspania zaczęła wyglądać jak upiór i
chodzić jak lunatyczka. Z upływem czasu uspokoiła się nieco, lecz czuła,
że przesadny niepokój o bezpieczeństwo ukochanych osób zostanie w
niej na zawsze. Właśnie zaczęła go odczuwać w związku z J.T. i jego
zawodem.
W porządku, okazała się tchórzem, ale naprawdę nie czuła się na
siłach, by żyć z człowiekiem, który każdego dnia ryzykował zdrowiem i
życiem. Nie mogła budzić się co rano, zastanawiając się, czy on wróci
wieczorem z pracy, czy też stanie się mu coś złego.
W kuchni znalazła kartkę papieru i zawahała się. Co napisać? Zaczęła
od dwóch słów, które pragnęła powiedzieć przez całą noc, które
brzmiały w jej głowie, gdy J.T. ją rozbierał i kładł się z nią na wielkim,
107
RS
miękkim łóżku.
Kocham cię.
Po tym wyznaniu przyszły następne:
Ale nie oczekuję od ciebie niczego więcej ponad to, co przeżyliśmy
razem tej nocy.
Jesteśmy zupełnie różni, mamy różne cele i różne potrzeby, lecz nigdy
nie będę żałowała czasu spędzonego z Tobą w Meksyku. Tu wszystko
było takie proste. Tu mogłam być tylko kobietą. Tylko i aż. To jednak nie
jest cała prawda o mnie. jak wiesz, jestem wdową, ale nie wiesz, że
jestem matką. Tak, J.T., matką czteroletniego synka, który ma tylko
mnie. Nigdy nie zostawiłam go na tak długo, ale pobyt tutaj dobrze mi
zrobił, pozbierałam myśli, doszłam do siebie i na nowo zaczęłam marzyć.
Zaryzykuję i założę własną firmę. Dziękuję Ci za mądre rady i za
wsparcie, jakiego mi udzieliłeś. Przez tych kilka lat zdążyłam zapomnieć
o własnych potrzebach, a spotkanie z Tobą znów mi je uświadomiło.
Jednak potrzeby mojego synka stoją na pierwszym miejscu, a
najważniejsza z nich to poczucie stabilności. Nie zdołam mu go
zapewnić, jeśli nieustannie będzie mnie zżerał niepokój o Ciebie, o to, czy
nic złego Ci się nie stało.
%7łyczę Ci wiele szczęścia. Proszę, uważaj na siebie.
Całuję Cię,
Marnie
Zostawiła list na stole w kuchni, opierając go o stertę muszelek
nazbieranych podczas wspólnych spacerów po plaży, a potem wyszła,
cicho zamykając za sobą drzwi, gdy słońce właśnie zaczęło wschodzić,
zalewając plażę jasnym złotym światłem.
J.T. przeczytał list po raz trzeci, lecz nadal czuł się dokładnie tak
samo, jak za pierwszym. Miał ochotę zdrowo w coś przyłożyć.
Marnie znikła.
Znikł jej samochód, sąsiedni domek był opuszczony. J.T. nie mógł w to
uwierzyć. Zostawiła go. Po tym, co przeżyli razem ostatniej nocy, po
prostu sobie wyszła, nie pozwalając mu niczego wyjaśnić, nawet się z
nim nie żegnając. Spojrzał na pusty ekspres. Nawet nie zrobiła sobie
108
RS
kawy! To aż nadto jawnie zdradzało, w jakim pośpiechu wyjeżdżała.
Wyszedł na patio i opadł na jeden z foteli. Nie pierwszy raz rzuciła go
kobieta. %7łona zrobiła to dokładnie w piątą rocznicę ślubu, informując
przy tym, że z pomocą prawników, wynajętych zresztą za jego własne
pieniądze, oskubie go ze wszystkiego. Rozsadzała go wściekłość, czuł się
zdradzony i upokorzony, lecz to naprawdę było nic w porównaniu z tym,
jak odebrał odejście Marnie.
Ale właściwie czego oczekiwał? %7łe ona zostanie w La Playa de la
Pisada, żeby to J.T. mógł zostawić ją? Westchnął. Właściwie wszystko
jedno, które wyjechało pierwsze, ich nieuniknione rozstanie tak czy
owak musiało boleć.
Tylko czy naprawdę nieuniknione?
Odkąd przekonał się o fałszu i zdradzie Terri, zupełnie stracił zaufanie
do kobiet, które - w co nie wątpił - pociągała głównie wielkość jego
konta. Jednak harda i samodzielna Marnie nie miała pojęcia ani o
pieniądzach J.T., ani o jego firmie, ani o jego rozległym majątku w
Kalifornii, i domach w Aspen oraz w Paryżu.
Nie wiedziała o tym wszystkim, gdyż nic jej nie powiedział,
wynajdując niezliczone preteksty, które usprawiedliwiały jego milczenie,
gdy tymczasem prawdziwy powód był jeden. Nie ufał jej.
J.T. schował list do kieszeni i pomyślał, że najwyższa pora, by
zawierzył swemu sercu.
109
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
arnie wytarła blat baru w  Lighthouse Tavern" i nasypała
do miseczek orzeszków ziemnych serwowanych razem z
M
piwem. To był wyjątkowo spokojny wieczór, nawet jak na
poniedziałek. Tylko dwóch najwytrwalszych klientów dzielnie stawiło
czoło zacinającemu lodowatemu deszczowi i wpadło do pubu na
partyjkę bilardu. Tego dnia jednak nawet osławieni bracia Battle
dokazywali mniej niż zazwyczaj.
- Kolejna runda? - zagadnęła Marnie, gdy Brice ponownie ułożył bile.
- Tak. On stawia. - Brice wskazał na Brada, wybierającego nowy kij. -
Znowu przegra.
Swoim zwyczajem zaczęli sobie przygadywać, lecz Marnie wyłączyła
się i pobiegła myślami do J.T., Meksyku i tego zalanego słońcem kawałka
plaży, który dla niej był kawałkiem nieba na ziemi. Od powrotu z wakacji
minęły dwa tygodnie, podczas których starała się nie popaść w dawną
rutynę i zabrała się za wprowadzanie zmian, mających ostatecznie
zaowocować założeniem firmy.
Na razie jednak zaniosła piwo braciom Battle i usiadła przy stoliku,
przy którym wiecznie skwaszony kucharz właśnie kończył swoją kolację.
- Powinienem teraz siedzieć w domu i wygrzewać przy piecu moje
stare gnaty - gderał Bergen. - To moja ostatnia zima - oznajmił, choć już
trwała wiosna.
- Powtarzasz to co roku.
- Ale tym razem tak będzie.
Poklepała go po policzku, wiedząc, że jest jedną z nielicznych osób,
które mogą sobie pozwolić na podobną poufałość.
- To też już słyszałam sto razy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •