[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się na tyły pułku. Jednak strzelcy pilnujący skrzydeł czuwali. Celny i gęsty
ogień odebrał kozakom ochotę do tego rodzaju poczynań.
Po tym wszystkim Chłapowski zebrał pułk na pozycji, z której tak świetnie i
skutecznie zdołał rozbić przeciwnika, czekając, co będzie dalej.
Rosjanie nie przejawiali jednak dalszej inicjatywy. Szwadrony ich kawalerii,
piechota i działa wycofały się za okopy. Wysoko ocenili kunszt przeciwnika. Tak
oto pisał o tym jeden z oficerów rosyjskiego sztabu w liście do swojego
pruskiego kolegi:
... Konnica ich jednak tak wybornie i zręcznie prowadzone szar\e wykonywać
umiała, \e w ka\dej chwili, kiedy ich przednią linię myśleliśmy otoczyć, świe\e
lub nowo zebrane szwadrony potrafiły ją uwolnić.
Tu trzeba oddać sprawiedliwość męstwu ich konnicy i talentowi tego, co chwile
stosowne tak dobrze umiał wybierać. Kilku jeńców, którzy dostali się w nasze
ręce, mówiło, \e to jenerał Chłapowski szar\e te prowadził. Szar\om tym winna
piechota ocalenie, gdy\ przez nie miała czas skupić się i cofnąć...
Chłapowski rozkazał teraz czuwać szwadronom kaliskim, ułani zaś mogli nieco
odpocząć. O godzinie ósmej wieczorem ze wszystkimi siłami cofnął się za rzeczkę
Wakę i rozstawiwszy czaty pozostawał tam do północy, dając czas \ołnierzom na
popas koni. O północy odebrał rozkaz maszerowania do Jewia, miejscowości przy
trakcie kowieńskim, w której zatrzymał się Giełgud.
Generał pozostawił w stra\y tylnej kompanię strzelców pod dowództwem
doświadczonego oficera ułanów, podpułkownika Niezabitowskiego, z rozkazem, by
opuścili zajmowane stanowiska godzinę po jego odejściu.
Noc była ciepła i cicha. W atmosferze \alu i przygnębienia wojska powstańcze
maszerowały znów w nieznane. Zawiodły nadzieje, bitwa była przegrana, a przecie\
mogło być inaczej...
... Jakeśmy się dziwili - pisał wspomniany ju\ oficer rosyjski - \e ani 19, ani
18 czerwca z \adnej strony nie byliśmy przez powstańców zaatakowani. Teraz Wilno
było ocalone. Przez ten czas zajmowano się ciągle wzmocnieniem pozycji pod
Ponarami, obsadzano wzgórza działami, któreśmy naprędce zaprzęgami opatrzyli.
Równie\ i dywizja gwardii przyszła na czas. Pierwsza dywizja rezerwy zbli\ała
się jednocześnie od strony północnej. Gdyśmy więc 19 czerwca zostali
zaatakowani, byliśmy pewni naszych sił.
Nie ulega jednak wątpliwości, \e trzy dni przedtem nie byliśmy w stanie się
utrzymać. Wilno byłoby natychmiast przez powstańców wzięte, wraz ze znacznymi
materiałami wojennymi, a my od dywizji gwardii odcięci. Je\eli więc kiedykolwiek
powstańcy mieli sposobność przewagi na Litwie, to tylko wtenczas, gdy\ nie da
się zaprzeczyć, \e wzięcie Wilna wywarłoby ogromny wpływ moralny, a następstwa
stąd byłyby nie do obliczenia...
Tak więc stało się to, przed czym przestrzegał Chłapowski. Zmarnowano czas,
zaprzepaszczono szanse znacznego sukcesu. Na stokach Wzgórz Ponarskich rozwiały
się nadzieje na powodzenie wyprawy. Prócz znacznych strat w ludziach,
sięgających około dwóch tysięcy, wystrzelano większość amunicji, której nie było
gdzie uzupełnić. W szeregi wkradły się rozprzę\enie i niewiara w dowództwo,
zaczęły się dezercje, szczególnie w pułkach zło\onych z miejscowych powstańców.
Czy wszystko jednak było ju\ stracone?
Czy to ju\ koniec?
U schyłku krótkiej, czerwcowej nocy, około godziny trzeciej oddział
Chłapowskiego wje\d\ał do Jewia. Na drodze spotkał przybywających Giełgud.
Zatrzymał Chłapowskiego i od razu zapytał:
- Jakie jest zdanie jenerała? Co nam nale\y czynić?
- Myślałem o tym podczas marszu - odparł Chłapowski. - Zdanie moje jest takie: maszerować do
Kowna; pod miastem, które ma poło\enie bardzo dobre, okopać się, ściągnąć \ywność i fura\ na
kilkanaście dni. Najmniej tydzień, a mo\e i więcej upłynie, nim nieprzyjaciel zdoła nas
zaatakować. Przez ten czas zbierzemy i uporządkujemy wojsko, podzielimy się na sześć
oddziałów, które jenerał mo\e oddać pod dowództwo Dembińskiego, Szymanowskiego,
Rohlanda, Kossa, Hauterive a i moje. Mostów kilka postawimy na Niemnie i Wilii koło Kowna.
Moskale nie będą mogli zająć Kowna, bo z naszej pozycji będziemy nad miastem panować.
Dowiedziawszy się, \e się okopujemy, zechcą zapewne przejść Niemen w bok od Kowna. My
im w tym przeszkadzać będziemy o tyle, o ile strat zdołamy przynieść. Skoro będą ju\
[ Pobierz całość w formacie PDF ]