[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miecza? A Ziemia i Alimor? A to wszystko co przecierpieli jego przyjaciele, co przeżyła
Awe? Czy miało to pójść na marne? Jak to powiedzieli Sędziowie  pomożemy Warn, o ile
udowodnicie, że jesteście godni, by znalezć się znowu we Wspólnocie Galaktycznej... W
duszy Leana potężniała wściekłość, zaczynał rozumieć swych przodków i ich lęk, a także
nienawiść, jaką odczuwali do Sędziów. O, jakże okrutni i bezduszni są ci mieniący się Sę-
dziami, czy naprawdę uczestnictwo w takiej Wspólnocie zdoła zbawić narody dwóch planet?
Nie! Po stokroć nie! Potworna nienawiść eksplodowała w jego sercu. Zakrzyknął tak
przerazliwie, aż konie przysiadły na zadach:
 BDyCIE PRZEKLCI, ZBRODNIARZE?!
Spiął konia ostrogami i runął, nie bacząc już na nic i na nikogo, ku tej, która znaczyła
dla niego tak wiele... Retnian i Siła Gór czekali na to hasło  puścili swe konie w skok.
Poeta, wysforowany daleko przed przyjaciół dopadł królowej ułamek sekundy przed
złowieszczymi rycerzami, pochylił się i uchwyciwszy Awe za pas  rozpacz dodała mu sił
 przerzucił ją przez kulbakę. Nie było czasu na zawrócenie konia  Retnian przemknął
obok potężnych rycerzy i pocwałował dalej. Tajemniczy jezdzcy z trudem hamowali swe
rozpędzone wierzchowce. Jednakim ruchem ściągnęli wodze i próbowali zakręcać, gdy
wpadli na nich Lean i Siła Gór. Góral uderzył swojego ogromnego ogiera ostrogami i zderzył
się z jednym z rycerzy. W jednej sekundzie Siła Gór i jego koń leżeli obaleni na ziemi, sługa
Sędziów stratował ich i zawróciwszy pomknął za umykającym Retnianem. An Thargan był
bardziej rozważny, nie dał się staranować, jego koń prowadzony wprawną ręką, w ostatniej
chwili uskoczył i baron, doświadczony w wielu bitwach, zręcznie skoczył na siodło
przeciwnika. Objął ramieniem jego szyję, drugą ręką sięgnął za pas p-j sztylet i nagle
zdrętwiał: rycerz, którego zaatakował, nie poruszył się, jakby nie zauważając Leana i zamiast
krtani, an Thargan wyczuł chłodny metal. To nie był człowiek.
Obezwładniony strachem rycerz chciał zeskoczyć z siodła, lecz furia bojowa
przemogła lęk  splótł dłonie na rękojeściu sztyletu i z całej siły uderzył w żelazny czerep.
Zobaczył błysk i omroczyły go ciemności. Rycerz z żalaza przewrócił się na ziemię sypiąc
iskrami z miejsca, gdzie powinna znajdować się głowa. Jego koń obalony na bok przebierał
bezsensownie nogami w powietrzu  jakby ciągle jeszcze w pełnym galopie.
Poeta widział to wszystko spoglądając przez ramię.  Muszę coś wymyślić, inaczej
jestem zgubiony"  przebiegło mu przez mózg.
Koniec polany zamieniał się w bagnistą łączkę: w tym widział swoją szansę  być
może ciężkozbrojny rycerz ugrzęznie w błocie, podczas, gdy jemu na lekkim koniu i bez
zbroi powinno udać się przejechać bagno. Był już w połowie bagienka, gdy stało się to, czego
nie przewidział, koń zajeżdżony podczas trzech wyczerpujących dni nie wytrzymał
morderczego wysiłku i padł jak rażony gromem.
Poeta stał nieruchomo z Awe L'lim na rękach i z rezygnacją patrzył na zbliżającą się
śmierć. Koń rycerza grzązł już powyżej kolan, ale ciągle posuwał się naprzód. Rycerz stanął
w strzemionach, uniósł miecz... Poeta zamknął oczy. Zagłada jednak nie nadchodziła. Retnian
ostrożnie zerknął spod wpół uchylonych powiek. Widok był niesamowity. O pięć kroków
przed nim stał rycerz  nieruchomy zamieniony w żelazny posąg. Zapadał się coraz szybciej
w bagno, nie czyniąc żadnego najmniejszego ruchu. Po chwili błoto bulgotało już wokół
uniesionego wciąż miecza. A potem powierzchnia bagna wygładziła się nad grobem
przerażającego jezdzca i na polanie zapanował spokój.
W dobrą godzinę pózniej u ogniska na polanie siedziały cztery ponure postacie.
Milcząc patrzyły w płomienie. Najdrobniejsza z nich poruszyła się nagle i w poblasku
płomieni można było dostrzec jej zalaną łzami twarz:
 Przeze mnie straciliśmy wszystko  głos Awe załamał się w łkaniu.
 O, nie, pani  zaprzeczył pewny siebie Retnian.  Uważam, że zdobyliśmy
największe skarby, jakie można sobie wyobrazić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •