[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chudy, ociekający wodą wilczur, naznaczony na boku krwawą pręgą i utykający na prawą
ru ar ki in Druga księga dżungli 79
łapę przednią. Rzucił się w środek sejmującego koła i padł u stóp Mowgliego, ciężko
dysząc i tuląc do ziemi spienioną paszczękę.
Samotnik
Jakże idą łowy? Któż waszym naczelnikiem? z powagą spytał Phao.
Szczęśliwych łowów! Jestem Won-tolla! brzmiała odpowiedz.
Znaczyło to, że jest Wilkiem Samotnikiem, żyjącym w ustronnej norze i mającym
w pieczy jedynie siebie i swą roóinę: miano Won-tolli oznacza jakby sobie-pana czy
wywłokę, słowem, istotę żyjącą z dala od wszelkiej gromady.
Przybysz dyszał ciężko i widać było, jak mu się serce tłukło gwałtownie.
Kto nadciąga? zagadnął go Phao; takie bowiem pytanie zadaje każdy, kto żyw
w dżungli, posłyszawszy zew alu.
D l !& D l !& krwiożercze rude psy dekańskie! Nadciągnęły w nasze północne
strony, głosząc, że Dekan opustoszał i że zabrakło w nim zwierzyny. Gdy ten oto księżyc
był jeszcze na nowiu, miałem przy sobie czworo istot najbliższych: samicę i troje ma-
łych. Ona zaprawiała óiatwę do łowów na trawiastym stepie, czając się na kozła, jak to
jest w zwyczaju u nas, mieszkańców nieosłoniętej przestrzeni. O północy słyszałem, jak
wyÅ‚y pospoÅ‚u, oznajmujÄ…c¹²v sobie wzajem tropy. Gdy wionÄ…Å‚ chÅ‚odny dech poranku,
znalazłem ich skostniałych& nieżywych& wśród murawy! A było ich czworo, o Wolne
Plemię!& Czworo ich było jeszcze przy nowiu księżyca! Jąłem dochoóić praw& mego
odwetu i doszedłem, iż winowajcami były d l !
Ileż ich było? zapytał Mowgli, a z garóieli wilków dobyły się grozne pomruki.
Nie wiem& Trzy z nich już nigdy nie wybiorą się na łowy& Atoli było ich tam
więcej& znacznie więcej. Toteż przegnały mnie precz jak kozła& Umknąłem na trzech
nogach& Przypatrzcie siÄ™, obywatele Wolnego Plemienia& Przyjrzyjcie siÄ™, o Wilcy!
To rzekłszy, wysunął pogruchotaną łapę przednią, sczerniałą od krwi zastygłej. Wzwyż
od niej biegły po całym boku zwierzęcia ślady okrutnych ukąszeń, a na podgardlu widać
było jedną straszliwą ranę.
Pożyw się rzekł Akela, odsuwając się od mięsiwa, które mu był przyniósł Mow-
gli.
Przybysz rzucił się skwapliwie na to jadło.
Nie stracicie nic na swej uczynności! odezwał się z pokorą, zaspokoiwszy głód
jako tako. Jeno mi dodajcie nieco sił, obywatele Wolnego Plemienia, a będę polował
razem z wami. Moja nora, która tętniła życiem, gdy miesiąc był na nowiu, teraz jest
milcząca i pusta, a krwawy dług nie został jeszcze spłacony w zupełności!
Phao, posłyszawszy, jak gracko gość chrupie potężne gnacisko, pokiwał potakująco
Å‚bem i mruknÄ…Å‚ z uznaniem:
No! No! Przydaóą się nam tak silne zębce i szczęki! Czy przy rudych psach były
i szczenięta?
Nie! Nie! Sami tylko łowcy& Chyba co najtęższe psiska z całej gromady& Ol-
brzymie i mocne co siÄ™ zowie!
Wymiarkować stąd można było, że d l , czyli krwiożercze rude psy dekańskie, ru-
szyły na wyprawę wojenną. Nie ma takiego wilka, który by nie wieóiał, że nawet tygrys
nie zóierży im w łowach. Zwierzęta te biegają zwartą kupą przez dżunglę, obalając na
ziemię i rozóierając na strzępy wszystko, cokolwiek stanie im na droóe. Co do wzrostu
i przebiegłości ustępują wilkom, za to przewyższają je siłą i liczebnością. Dla przykładu
dość wspomnieć, że nie uważają za stosowne zwać się gromadą, póki nie zbiorą się w sile
co najmniej stu osobników, gdy natomiast czteróieści wilków uchoói już za pokazną
gromadÄ™.
W wędrówkach swych Mowgli dotarł kilkakrotnie aż na granicę wyżynnych, bujną
trawą porosłych stepów Dekanu, przeto napatrzył się nieulękłym psom, śpiącym, hasa-
jącym lub iskającym się w zachronie drobnych zaklęsłości gruntu oraz gęstszych kępach
trawy, zastępujących im jaskinię. %7ływił dla tych stworzeń nieopisaną nienawiść i wzgar-
dę, jako że nie miały tej woni, co Wolne Plemię, nie mieszkały w norach, a co najgorsze,
miały w przeciwieństwie do niego i jego przyjaciół długie włosie pomięóy palca-
mi. Wszelakoż óięki Hathiemu wieóiał dobrze, jak groznym zjawiskiem jest gromada
rudych psów urząóających łowy. Sam Hathi zwykł był od nich stronić. Póki ich kto nie
¹²v na u óiÅ›: oznajmiajÄ…c.
ru ar ki in Druga księga dżungli 80
wytępi do szczętu albo póki nie zabraknie im zwierzyny, nawałą niszczącą posuwają się
naprzód, mordując wszystko po droóe.
Akela też wieóiał coś niecoś o rudych psach, przeto odezwał się spokojnym głosem:
Lepiej umierać w Gromaóie niż w bezhołowiu i samotności. Szczęśliwe będą to
łowy, a na pewno ostatnie w mym życiu. Ale ty, Mały Braciszku, licząc wedle wieku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]