[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który wracał z apartamentów księżnej bez oczekiwa
nej wieści. Kiedy zegar w holu wybił drugą, Simon
sam poszedł na górę i wtedy zauważył, że cała
służba czuwa z zapartym tchem.
- Dlaczego nikt nie śpi? - spytał majordomusa,
który właśnie niósł tacę z kanapkami dla baroneta,
który nadal grał w bilard.
- Martwimy się o księżną. Służba ją uwielbia.
Simon uśmiechnął się i dalej chodził po pokoju,
aż wreszcie zmęczony rzucił się na fotel i ponuro
zapatrzył w ogień. Tak go znalazła lady Margaret,
gdy zeszła na dół tuż po dziewiątej rano z bardzo
zadowolonym wyrazem twarzy.
Na widok ciotki Simon odepchnął tacę ze śnia-
100
daniem, zerwał się na równe nogi i podbiegł do niej
z zamiarem pochwycenia ją za rękę. Ona jednak
złożyła mu głęboki ukłon i odezwała się kpiącym
tonem.
- Mam nadzieję, że jego książęca mość wybaczy
długie oczekiwanie - powiedziała. - Jego książęca
mość winien pamiętać, że noworodki nie zawsze
śpieszą się z przyjściem na świat.
- A więc kuzynka urodziła córkę? - Nie wiedzieć
czemu wcale go nie ucieszyło, że teraz już na pewno
został szóstym księciem Ashford. Niecierpliwym
ruchem dłoni przerwał gratulacje ciotki. - Jak się
czuje Aleksandra? - spytał burkliwie. - Jej ojciec
zapewniał mnie, że jest silna jak koń, ale przecież
lekarz był u niej przez dziewięć godzin. - Roześmiał
się. - Przyznaję, zupełnie się na tym nie znam, ale
przecież dziewięć godzin to stanowczo za dużo, jak
na taką dzierlatkę? Powiedz, ciociu - nalegał, gdy
dama wpatrywała się w niego zdumiona - jak sobie
poradził ten głuptas? Czy mogę ją zobaczyć?
To ostatnie zdanie wyrwało lady Margaret z za
myślenia.
- Oczywiście, że nie. Czyś do reszty stracił
rozum? Jest wyczerpana i właśnie zasnęła. Będzie
spała przynajmniej do południa. I nie martw się,
Simonie, ta dzierlatka, jak ją nazywasz, radziła sobie
zdumiewajÄ…co dobrze. Zdaniem lekarza mimo
drobnej postury jest silna i twarda jak głaz. Nawet
nie pisnęła, no, może odrobinę pod sam koniec. -
Lady Margaret potarła dłonią zmęczone oczy
i uśmiechnęła się z trudem. - Na jej miejscu krzy
czałabym tak, że ściany by drżały. Po tym, co
101
widziałam tej nocy, nie żałuję, że nigdy nie wyszłam
za mąż.
Simon roześmiał się i poczuł, jakby z serca spadł
mu kamień. Ale chwilę radości natychmiast zakłó
ciła niepokojąca myśl, którą szybko ubrał w słowa.
- Czy sądzisz, ciociu, że ona wolałaby mieć syna?
Lady Margaret spojrzała na niego spod oka.
- Jesteś równie okropny jak Aleksandra. Zawsze
innym przypisujesz najgorsze intencje. - Nie, bar
dzo ucieszyła się z narodzin Venetii. Tak właśnie
nazwała maleńką. Venetia Margaret. Na moją cześć
- dodała z dumnym uśmiechem. - Biedna dziew
czyna sądzi naiwnie, że się będziesz mniej wtrącał
do wychowania dziewczynki, niż do chłopca. Oczy
wiście nie poznała tak dobrze jak ja twoich wład
czych skłonności. - Tu uśmiechnęła się tak śmiało,
że Simon musiał się roześmiać.
- Najwyższy czas, żebyś poszła do łóżka, ciociu
- zauważył czule. - Chyba już po wszystkim.
- Jeszcze nie. Aleksandra chce, żebyście ty i jej
ojciec obejrzeli małą. - Podeszła do drzwi i je
otworzyła. - Niech pani wejdzie, pani Cooper.
Higgins, bądz tak dobry i powiedz baronetowi, że
czekamy na niego w bibliotece. Potem i wy będzie
cie mogli podziwiać naszego noworodka.
Simon musiał się uśmiechnąć na widok pulchnej,
rumianej kobiety, która wymknęła się z wianuszka
służby w holu i podeszła do niego, trzymając w ra
mionach zawiniÄ…tko.
- Proszę spojrzeć, jaśnie panie - powiedziała
niańka pokazując mu swoją podopieczną. Na jej
widok Simon spłoszył się niczym zrebak. - Jaśnie
102
pan na pewno będzie chciał ją wziąć na ręce. Zliczna
jak z obrazka. Nie ugryzie jaśnie pana.
Pani Cooper zachichotała na widok wahania
Simona. Nim zdążył zapanować nad nagle zesztyw-
niałymi dłońmi, już trzymał maleństwo w ramio
nach i patrzył w twarzyczkę, jak mu się zdawało,
aniołka.
- A więc to ty jesteś Venetia? - powiedział z tru
dem. - No, wyglądasz zupełnie jak twoja matka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]