[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wymianie kilku zdawkowych zdań doszli do wniosku, że szczerze w to wątpią. Jednak z racji
swojego stanu, a także innych okoliczności życiowych mieli nadzieję, że się mylą.
Dziewczyna wróciła i zaciągnęła ich do ślepego zaułka z przeciwnej strony niż didżejka,
gdzie było trochę ciszej.
Pytałam, czy jesteś pojebany, bo dostałam taki proszek zrobiony ponoć z jakiegoś leku do
mycia cipy, hehe. Nigdy jeszcze tego nie jadłam, a kolega, który mi go dał, powiedział, że są
po nim bardzo dziwne jazdy. Tłumaczyła, spoglądając swoim sprytnym, zwierzęcym
wzrokiem na Eligiusza.
Może chcesz trochę. W grupie zawsze razniej.
Eligiusz na końcu języka miał pytanie, dlaczego akurat on. Choć narzucało mu się ono z
przemożną siłą, postanowił go nie zadawać, nie chcąc wyjść na nierozgarniętego i nie dość
pojebanego studenta kierunku humanistycznego.
Wojtek chyba nic nie myślał, był tak zrobiony, że było mu właściwie wszystko jedno. Kiwał
się tylko rytmicznie i delikatnie uśmiechał.
OK.
Rzucił Eligiusz, spoglądając na dziewczynę, jakby się chciał upewnić, czy to wszystko się
dzieję naprawdę.
No to świetnie, bo naprawdę boję się brać go sama.
Dziewczyna wyszczerzyła zęby zalotnie i zaczęła się drapać po biodrze.
Ale nie odpowiadam za efekty.
Jasne. Jesteśmy duzi.
Zażartował Eligiusz, choć wcale tak nie uważał.
Roześmiała się wspaniałomyślna koleżanka.
50
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: 43ebooks@mailinator.com
To może się sobie przedstawimy? Ja jestem Sonia.
Powiedziała, choć tak naprawdę nazywała się inaczej.
Ja Krystian. Powiedział Eligiusz, choć tak naprawdę nazywał się Eligiusz.
To co, Sonia? Bierzemy je teraz, czy potem?
No chyba teraz.
Powiedziała i wyciągnęła z kieszeni dilpak, w którym znajdowały się trzy spore papierowe
kuleczki, w których, jak można było podejrzewać i mieć nadzieję, znajdował się wspomniany
proszek.
Zakątek, w którym stali, pozwalał na dyskretne połknięcie przygotowanych porcji.
No to, na raz, powiedział Eligiusz.
Raz.
Jak jeden mąż lub kucharek sześć wrzucili sobie kuleczki do buzi i spojrzeli po sobie
znacząco, prawie że lubieżnie, jak to tylko towarzysze w ćpaniu potrafią.
Idziesz tańczyć?
Zapytała dziewczyna, lecz chłopcy porozumieli się wzrokiem, pokiwali głowami i
wymruczeli coś o tym, że może pózniej.
OK. Ja tu będę.
Pociągnęła nosem, zamrugała i sobie poszła.
Chłopcy chcieli wrócić na swoją kanapę, ale ktoś zdążył ją zająć, wobec czego usiedli na
ławce pod ścianą.
Czujesz coś?
Zapytał po dłuższej chwili Wojtek.
51
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: 43ebooks@mailinator.com
To samo, co wcześniej. Dużo empatii i pragnienie przeżycia przygody.
Ja też nic.
Połączeni w oczekiwaniu dalej gapili się na tańczące dziewczyny, a także na ich chłopaków w
bluzach z kapturami i czapkach z daszkiem, ale nie bejsbolówkach, tylko takich, co teraz są
modne, trochę w stylu przedwojennych żaków, tylko bardziej unisex i h & m . Niektórzy
również walczyli na parkiecie. Inni podpierali ściany, kołysząc się trochę i wpatrując się w
laski. Przeważnie nie swoje.
Widzisz pioruny? spytał po niesprecyzowanym czasie Eligiusz.
Nie.
No, może to nie są do końca pioruny, ale coś jakby wyładowania elektryczne. Linie światła
pojawiające się nagle na obrzeżach wzroku.
To niezle.
Trochę mi się to nie podoba. Może czas się zmywać. Zanim zacznie się tu prawdziwa burza.
Dziewczyna będzie zawiedziona. Wydawała się osobą, którą warto byłoby bliżej poznać.
No co ty. Pumeksiara jakaś. Zresztą myślisz, że o nas jeszcze pamięta? Wydawała się tak
zrobiona, że mogłaby zapomnieć, jak się nazywa.
Jednak się przedstawiła.
Myślę, że to zmyśliła. To po prostu było pierwsze imię, jakie jej przyszło do głowy.
Widzisz je? Jest ich coraz więcej. A kiedy spoglądam po bardziej ciemnych kątach sali, mam
wrażenie, że chowają się w nich jakieś zwierzęta.
Wiesz. Coś chyba widzę. Takie jakby iskry?
Tak. A widzisz zwierzęta?
Hm. Coś rzeczywiście chyba biega po kątach.
Wolałbym jednak wyjść na świeże powietrze.
52
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: 43ebooks@mailinator.com
Nie zdążyli. Iskier było coraz więcej, z ciemności raz po raz wyłaniały się dziwne stwory, ni
to ptaki, ni chochliki. Gdy starali się bardziej im przyjrzeć, ich kształty się rozmywały,
przechodziły nieustanne metamorfozy, nie tracąc jednocześnie swoich zwierzęcych, a może
raczej diabelskich kształtów. Ludzie tańczyli pomiędzy nimi, nie przejmując się, że pod
nogami przebiegają im duchy. Było ich coraz więcej, wyłaniały się z ciemności, aby po chwili
w nią powrócić, a następnie pojawić się znowu i znowu, wciąż nieustannie zmieniając
kształty. Chłopcy zaczęli czuć też mrowienie na plecach. A kiedy Eligiusz przestał krążyć
wzrokiem po sali, a zaczął patrzeć na swoje dłonie i nogi, dostrzegł, że wokół jego odnóży
kręcą się te same zwierzęta, co po sali, tylko mniejsze.
Kurwa.
Wyszeptał z pewną trudnością, głos odmawiał mu posłuszeństwa. Zresztą podobnie inne
organy. Zaczął mieć trudności z oddychaniem i przełykaniem śliny, która zrobiła się dziwnie
twarda i sucha. Gdy ją połykał, czuł jak gula spływa po jego przewodzie pokarmowym, aby
na końcu roztopić się w kwasach żołądkowych.
Kurwa. Co się dzieje.
Nie wiem, ale chyba tak chrześcijanie wyobrażają sobie piekło wysapał z trudem Wojtek,
który miał podobne objawy jak Eligiusz.
Chłopcy czuli się coraz ciężsi, na sali robiło się im coraz bardziej duszno i gorąco. Widmowe
chochliki szalały w półcieniach sali, burza świateł nie ustawała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]