[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w hotelu, za puste miejsca w teatrze?
Czułem się pokonany. Pokornie pochyliłem głowę.
 Dobrze. Pojedziemy dzisiaj do Aodzi.
Skończyliśmy obiad i po\egnawszy się z panną Marysią, szybkim krokiem ruszyliśmy do
dworu. Szczególnie śpieszyło się pannie Wierzchoń, która chciała przed wyjazdem zrobić sobie
odpowiednią fryzurę. Równie\ i kolega Bigos, zazwyczaj tak lekcewa\ący własny wygląd, tym
razem zapragnął odprasować spodnie.
Te przygotowania zajęły im du\o czasu. Lecz, mimo \e w starym dworze czekało na mnie
sporo zajęć, spędziłem ten czas na jałowych rozmyślaniach w krześle przed kolbuszowskim
biurkiem. Tępo wpatrywałem się w głowę Wergilego i wysilałem mózgownicę, \eby znalezć
wreszcie jakiś klucz do zagadek niesamowitego dworu.
Ot, choćby sprawa kluczy. Przenosząc biurko z gabinetu Czerskiego, zabrałem równie\ pęk
kluczy. A potem klucze gdzieś zniknęły i raptem znalazły się znowu na biurku.
Albo inna sprawa. Czy\ naprawdę tej nocy poszedłem do biblioteki i wlazłem w zastawioną
przez siebie pułapkę?
Uderzyłem pięścią w kolbuszowskie biurko.  Wszystko tu jest tajemnicze i niesamowite" 
mruknąłem ze złością.
Siedząc w krześle podejrzliwym okiem łypałem na stary, solidny mebel, zrobiony przez
rzemieślników z Kolbuszowej. Mo\e i w nim kryła się jakaś zagadka?
Mo\e znajdowała się w nim skrytka? O ile jednak orientowałem się w historii meblarstwa,
stolarze z Kolbuszowej nie gustowali w tego rodzaju sztuce. Byli to solidni rzemieślnicy, robili
meble du\e, cię\kie, trwale, a jednocześnie niepowtarzalne. To a\ dziwne, \e w XVIII wieku
stolarze z małej mieściny, poło\onej w bliskości dawnej Puszczy Sandomierskiej, potrafili
tworzyć dzieła tak odmienne od ówczesnych wzorów, tych zwłaszcza, jakie lansowano we
Francji. Nie znajdzie się w ich meblach tak modnych wówczas w Europie inkrustacji i bogactwa
okuć. Charakterystyczną cechą ich wyrobów było fornirowanie powierzchni, przewa\nie jasnym
orzechem, czasami przyciemnionym, niekiedy jesionem, trześnią, czeczotą topolową i brzozową.
Ich okładziny, r\nięte dość grubą piłą na niewielkie kawałki, musiano układać w ramki i paski, a
tym samym podkreślano podział konstrukcyjny mebla. Ozdabiała je intarsja o motywach
wstęgowych, geometrycznych i roślinnych. U\ywano do niej kolorowego drewna, przewa\nie
wiśni, trześni, gruszy, śliwy, jasnego jaworu, purpurowego cisu, czarnej dębiny.
Wzór na biurku Czerskiego był bardzo ładny, przypominał słoneczko z promieniami,
uło\onymi z maleńkich, na przemian jasnych i ciemnych kawałków drewna. Ale, jak zwykle w
wyrobach kolbuszowskich, wyraznie uwidoczniała się konstrukcja całego mebla, świadcząca, \e
biurko Czerskiego nie zawiera \adnej skrytki. Nie to kolbuszowskie biurko było więc powodem
odwiedzin  ducha" w moim pokoju.
Popadłem w tak głębokie zamyślenie, \e nawet nie usłyszałem pukania do drzwi.
 A pan ciągle urzęduje  stwierdziła złośliwie panna Wierzchem.
Była ju\ starannie uczesana, w białej bluzeczce z małą aksamitką pod szyją. Po chwili wszedł
za nią kolega Bigos. Jak przewidywałem: dla odmiany przypominał teraz młodych ludzi z
kawiarni  Pod Ormianinem", tych w koszulach non-iron. Niestety, włosy miał nadal
zmierzwione, tyle tylko, \e nad czołem uformował sobie przedziwny, falujący lok.
Niemal jak wezwanie do boju, rzucił w moją stronę:
" Jedziemy do Aodzi. Okazuje się, \e ktoś o nas dba i nie pozwoli nam
uschnąć na tej pustyni kulturalnej.
" To ten dwór, pełen starych mebli i ksią\ek, nazywa pan  Pustynią kultural
ną"?  zdumiałem się.
" Odczuwam brak rozrywek.
" A duchy?  zapytałem.
Bigos spowa\niał, panna Wierzchoń ściągnęła brwi.
 Umówmy się, \e nie będziemy więcej poruszać tego dra\liwego tematu.
Czy nie sądzi pan, \e najwy\sza pora wyjechać do Aodzi? Aktorzy w teatrze nie
zechcą na nas czekać.
Podzwaniając kluczami, przespacerowałem się po starym dworze. Kolejno zamykałem drzwi
do wszystkich pokojów na piętrze i na parterze. Potem wło\yłem płaszcz i wyszliśmy do parku.
Starannie zamknąłem drzwi frontowe, wyprowadziłem wehikuł z wozowni.
Na dworze snuł się ju\ mrok, w małym pokoiku w oficynie zapaliło się światełko.
" Mo\e uprzedzić Janiaka, \e wrócimy dopiero jutro?  zaproponowała pan
na Wierzchoń.
" Nie, nie, w \adnym razie  zaoponowałem.  Nie widzę potrzeby, aby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •