[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nowy oddział, zasadzili nań pułapkę, zdumieni zaś liczebnością leśnych ludzi
i przerażeni powrotem Czarnego Miecza Orkowie zostali rozgromieni i w więk-
szości zabici. Osadnicy ułożyli wielkie stosy i spalili ciała żołnierzy Morgotha,
a świadczący o zemście czarny dym sięgnął wysoko w niebiosa, gdzie wiatr po-
niósł go na zachód. Niewielu żywych wróciło do Nargothrondu, by o tym wszyst-
kim opowiedzieć.
Glaurung wpadł w prawdziwy gniew, przez czas jakiś leżał jednak jeszcze spo-
kojnie i rozważał to, co usłyszał. Zima minęła więc bez walk, a ludzie powiadali:
Wielkim jest Czarny Miecz z Brethilu, bo do ostatniego pokonał naszych
wrogów.
Niniel też była pogodniejsza i cieszyła się sławą Turambara, on jednak rozmy-
ślał długo, aż rzekł sobie:
Kości zostały rzucone. Oto nadchodzi próba, w której albo potwierdzę mą
reputację, albo przegram z kretesem. Skończył się czas ucieczki. Turambarem
będę, ale po swojemu, pokonam wreszcie fatum lub zginę. Z tarczą czy na tarczy
wrócę, zabiję przynajmniej Glaurunga.
Targał nim jednak niepokój, więc wysłał ludzi na zwiady jak daleko się dało. Bo
chociaż niby nic się nie zmieniło, to on naprawdę dowodził teraz wszystkim, jak-
by był władcą Brethilu. Nikt nie zwracał uwagi na Brandira.
Wiosna przyniosła nadzieję i ludzie śpiewali przy pracy. Tejże również wio-
sny Niniel okazała się brzemienna, zmizerniała przez to i przybladła, a radość jej
przygasła. Zwiadowcy, którzy wyprawili się aż za Teiglin, wrócili wkrótce, przyno-
sząc dziwne wieści o wielkim pożarze lasów na równinie po stronie Nargothron-
du i wszyscy dziwowali się temu zjawisku.
Nie trwało długo, a przyszło więcej nowin: że ogień kieruje się na północ i że
to sam Glaurung go rozniecił. Smok opuścił Nargothrond i udał się gdzieś w so-
bie tylko znanym celu.
Armia mu przepadła, toteż poszedł wreszcie po rozum do głowy i wrócił,
skąd przybył powiadali naiwnie co mniej rozgarnięci mieszkańcy lasu. Inni zaś
dodawali: Miejmy nadzieję, że nas ominie.
129
Turambar jednak nie łudził się, wiedział, że Glaurung jego właśnie szuka. Nie
zdradzając się z niczym przed Niniel, rozmyślał całymi dniami, co by tu zaradzić,
aż wiosna przeszła w lato.
Pewnego dnia ludzie wrócili przerażeni do Ephel Brandir i donieśli, że widzieli
smoczy pomiot na własne oczy.
Po prawdzie, panie zdawali sprawę Turambarowi zbliża się teraz do
Teiglinu i nigdzie nie skręca. Zległ pośrodku wielkiej pożogi, drzewa płoną wko-
ło niego. Cuchnie potępieńczo. Taranując wszystko, brnie jedną linią, która ciągnie
się od Nargothrondu. Nijak nie kluczy, tylko mierzy prosto w naszą osadę. Cóż
możemy uczynić?
Niewiele odparł Turambar. Ale i to już przewidziałem. Wieści, które
przynosicie, nadzieją raczej napawają niż strachem, bo jeśli rzeczywiście, jak po-
wiadacie, zmierza prosto i nie skręci, to daje to pewną szansę mężom o dzielnych
sercach.
Zdumieli się ludzie, Turambar bowiem nie dodał już nic więcej, ale jego nie-
ugiętość podniosła wszystkich na duchu58.
Rzeka Teiglin wypływała spod Ered Wethrin i bystra była jak Narog, ale z po-
czątku płynęła pomiędzy niskimi brzegami, dopiero minąwszy brody i zebrawszy
nurty innych strumieni, wpadała w wąwozy wyrzezbione u stóp tej wyżyny, na
której wyrastał las Brethilu. Stłoczone na dnie wody gnały tu z wielkim łoskotem,
a jedna z takich kipieli leżała wprost na drodze Glaurunga. Nie było to nijak miej-
sce najgłębsze, ale za to wąskie jak żadne inne. Znajdowało się zaraz na północ od
dopływu Kelebrosa. Turambar wysłał trzech odważnych ludzi, by z brzegu wypa-
trywali śladu smoka, a sam pojechał nad wodospad Nen Girith, skąd obserwować
mógł sporą połać kraju i gdzie wieści miały doń łatwy dostęp.
Najpierw jednak zebrał leśnych ludzi w Ephel Brandir i przemówił do nich:
Mieszkańcy Brethilu, zawisło nad nami wielkie niebezpieczeństwo, które
tylko największym męstwem można pokonać. Samą siłą i liczbą niewiele tu jed-
nak wskóramy, sięgnąć nam trzeba po fortel. Gdybyśmy ruszyli wszyscy przeciw-
ko smokowi niby na spotkanie armii Orków, to śmierć jeno znajdziemy, żony na-
sze i dzieci zostawiając bezbronne. Wam tedy mówię, byście zostali i gotowali się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]